Zabójcza rutyna. 45-letnia kobieta zmarła w szpitalu w Gorzowie Wielkopolskim, bo lekarze mieli potraktować ją rutynowo, nie zlecając na czas badań, pozwalających uratować jej życie. Leczono ją na zapalenie płuc, a tymczasem jej zły stan wynikał z zakrzepu, który zaczopował tętnicę płucną. Trzej lekarze, którzy się nią „opiekowali” zostali właśnie oskarżeni o „narażenie pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia”. 45-letnia Anna B. (dane zmienione – przyp. red.) zgłosiła się 28 grudnia 2022 r. rano na oddział chorób płuc i chorób wewnętrznych Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim. Dzień wcześniej dostała skierowanie do lecznicy „na cito” w związku z podejrzeniem zapalenia płuc. Kobieta skarżyła się m.in. na duszności. Przez kilka godzin nikt nie interesował się nową pacjentkę. Dopiero w okolicach godz. 16-17 zbadano ją i przeprowadzono wywiad medyczny. Jak dowiedział się portal tvp.info, wywiad miał zostać przeprowadzony bardzo niestarannie. Jak to określił rozmówca portalu, „zrobiono go po łebkach”. Pani Anna leczyła się przewlekle na zakrzepicę nóg, o czym powiedziała lekarzom. To groźna choroba, ponieważ urwany skrzep może doprowadzić do zatoru żył i śmierci. Pacjentkę przyjęto na oddział z rozpoznaniem zapalenia płuc i w tym kierunku leczono. – Nie sprawdzono, czy faktycznie ma zapalenie płuc. Z badania RTG to nie wynikało. Nie sprawdzono także, czy przyjmuje leki w odpowiedniej gramaturze. A przede wszystkim, po pierwszych przeprowadzonych badaniach nie zlecono diagnostyki różnicowej – mówi portalowi tvp.info prok. Mariola Wojciechowska-Grześkowiak, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim. Trzeciej doby pobytu w szpitalu stan pani Anny gwałtownie się pogorszył i wieczorem zmarła. Jak ustaliła prokuratura „bezpośrednią przyczyną zgonu pacjentki była ostra niewydolność krążeniowo oddechowa w przebiegu masywnej zatorowości płucnej”. Owa zatorowość była wynikiem skrzepu wielkości kobiecego kciuka, który zaczopował tętnicę płucną.Walka o prawdę Ze śmiercią kobiety nie mógł się pogodzić jej mąż, który zawiadomił prokuraturę, że mogła ona wynikać z błędów lekarskich. Medycy twierdzili, że nie mają sobie nic do zarzucenia. Okazało się jednak, że to mąż pani Anny miał rację. – Na podstawie przeprowadzonych w toku śledztwa czynności procesowych, zabezpieczonej dokumentacji medycznej i opinii zespołu biegłych lekarzy z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu ustalono, że proces diagnostyki i leczenia zastosowane wobec pacjentki nie był adekwatny do stanu jej zdrowia, zgłaszanych dolegliwości i uzyskanych wyników badań, a także nie był zgodny z zasadami wiedzy i praktyki medycznej – wyjaśnia prok. prok. Mariola Wojciechowska-Grześkowiak. Śledczy ustalili, że poza kierownikiem oddziału, kobietą zajmowali się dwaj lekarze. Byli to cudzoziemcy mający ograniczone prawo do wykonywania zawodu. Mogli się zajmować pacjentami wyłącznie pod nadzorem lekarza specjalisty. A według prokuratury, takiego nadzoru w przypadku pani Anny nie było. Mało tego, kierownik oddziału nie wskazał innego specjalisty do bieżącej konsultacji, do czego miał obowiązek. Zabójcze błędy Nałożenie się wszystkich tych rzeczy doprowadziło do tego, że pani Anna zmarła, nie otrzymawszy de facto pomocy. Rzekomego zapalenia płuc najpewniej w ogóle nie było. W połowie września Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wlkp. skierowała do Sądu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim akt oskarżenia przeciwko trzem lekarzom, którzy wcześniej pracowali w Wielospecjalistycznym Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie Wielkopolskim na Oddziale chorób płuc i chorób wewnętrznych. To kierownik oddziału i jego dwaj podwładni. – Lekarzy oskarżono o narażenie pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia poprzez podejmowanie nieprawidłowych decyzji diagnostyczno-terapeutycznych, niezweryfikowanie dotychczasowego sposobu leczenia, niewykonanie diagnostyki różnicowej i zbyt późne zarządzenie konsultacji kardiologicznej – mówi prok. Wojciechowska-Grześkowiak. – Kierownik oddziału odpowie także za to, że „nie zapewnił bezzwłocznie przeprowadzenia badania nowo przyjętej pacjentki, ustalenia rozpoznania i prawidłowego kierunku dalszego leczenia, oraz że nie zapewnił właściwego, wymaganego przepisami nadzoru lekarzy specjalistów nad pracującymi w oddziale lekarzami, wskutek czego podejmowali oni samodzielnie nieprawidłowe decyzje diagnostyczno-terapeutyczne”. Medykom grozi do 5 lat więzienia. Zmarła kobieta miała dwoje dzieci, w tym jedno niepełnosprawne. Jej mąż, wcześniej pracujący jako kierowca ciężarówek, musiał zmienić pracę, aby móc zajmować się tym ostatnim. Mimo upływu dwóch lat, wciąż jest w złym stanie po śmierci żony.