Zmagania z żywiołem. „Gdy nurty Białej rozlały się z niszczycielską siłą, mieszkańcy Głuchołaz stanęli w obliczu dramatu, którego skala przekracza ich najgorsze obawy” – pisze Onet. – Nie wiem, czy wystarczy dziesięć lat, żeby to miasto znów odbudować – cytuje słowa jednego z mieszkańców Onet.Zmagania z żywiołem, który nie oszczędził niczego na swojej drodze, stały się codziennością dla ludzi, którzy jeszcze niedawno żyli normalnym życiem. Pan Bogdan, który z łopatą w ręku usiłuje uprzątnąć błoto zalegające w jego ogrodzie, jest jednym z nich. – Żeby chociaż do bramki było dojście, do sklepu jak wyjść – mówi dziennikarzom portalu, wskazując na zniszczenia wokół swojego domu.Jego dom stoi nad samą rzeką Białą. Mówi, że do wielkiej wody jest przyzwyczajony. Że mury domu wytrzymały powódź sprzed 27 lat, to teraz też był raczej spokojny. Tylko sprzątania będzie dużo. Ma zalaną piwnicę, ale – mówi – już tylko po kolana. – U mnie to jeszcze pół biedy, gorzej jest u sąsiada. Na jego dom rzeka to z 40 konarów drzew zniosła. Co można, to trzeba uprzątnąć, a resztę może wojsko przyjedzie pomóc – opowiada.Lewa strona Głuchołaz, odcięta od reszty świata, zmaga się z brakiem podstawowych środków do życia. Mieszkańcy stoją w długich kolejkach w oczekiwaniu na wodę, a ich frustracja rośnie w miarę, jak pomoc wydaje się być niewystarczająca. – Mogliby nam zrzucać żywność – usłyszeli dziennikarze Onetu.Zobacz także: Wszczęto śledztwo ws. przerwania wałów w Jeleniej Górze