Lech Wałęsa w programie "Sto pytań do..." w TVP Info. Lech Wałęsa pierwszy raz gościł w programie „Sto pytań do...” w 1989 roku. Mówił wtedy m.in. o kandydowaniu na urząd prezydenta.– Naprawdę nie chciałem zostać prezydentem, uwierzcie mi, że nie chciałem. Tylko jak popatrzyłem na scenę polityczną, na walkę i co z niej ma wynikać, dochodziłem do wniosku, że nie mam wyboru. Muszę dobić komunizm. Nikt inny tego nie zrobi. I dlatego też musiałem udawać, że nie wiem, o co chodzi, że mam ambicje, chcę być prezydentem po to, żeby zatuszować moje prawdziwe intencje. A prawdziwe intencje były proste: dobić komunizm – skomentował nagranie sprzed lat Lech Wałęsa.ZOBACZ CAŁY PROGRAM Z UDZIAŁEM LECHA WAŁĘSYProwadząca program Wioleta Wramba zapytała byłego prezydenta o to, jaki sens widzi w walce o swoje dobre imię przy tak podzielonym społeczeństwie, którego część uważa go za „Bolka”. W czasach rządów PiS ekspertyza wykonana na potrzeby śledztwa prowadzonego przez Instytut Pamięci Narodowej miała wykazać autentyczność dokumentów, w których Lech Wałęsa rzekomo zgodził się na współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Były prezydent zaprzeczył, aby współpracował z komunistyczną bezpieką.„Macierewicz i Kaczyński chcieli mnie załatwić”– Chyba pani wie, że jestem praktykiem, który inaczej myśli niż wielu teoretyków. Robienie mnie „Bolkiem” to największy zaszczyt z mojego punktu widzenia. Nie mogą uwierzyć, że ten prosty człowiek, elektryk, dokonał takich rzeczy. Musiał mu ktoś pomagać. Patrzą, kto, rozpatrują nazwiska. Nie mogą znaleźć. No to kto? Bezpieka. Czym bardziej mnie podejrzewają, tym bardziej rosnę do góry, bo nie mogą mi uwierzyć. Bywałem w sytuacjach nieprawdopodobnych. Dziś, jak rozpatruję moje rozwiązania, to nie mogę uwierzyć. Dochodzę do wniosku, że rzeczywiście ktoś mi pomagał. Jako człowiek wiary, uważam, że niebiosa – wyjaśnił Wałęsa.Dodał, że wie, kto go „wrobił w Bolka”. – Od 1970 roku założono mi teczkę pod kryptonimem „Bolek” po to, żeby mnie dokumentować i wsadzić do więzienia. Taki był cel (…). Pytanie jest, kto przerobił teczkę z rozpracowania „Bolek” na agenta? Ze mną walczono, nie chciano mnie na agenta. Gdyby mnie chciano wtedy, to prawdopodobnie bym się zgodził, bo byłem gierojem. Wierzyłem w to, że wejdę do środka i ich rozwalę. Ale oni chcieli oderwać mnie od mas. Te paszkwile, donosy po to były pisane, żeby rozsyłać po ludziach i udowodnić, że jestem agentem. Kiszczak (gen. Czesław Kiszczak, w latach 80. szef MSWiA – red.) rozsyłał te dokumenty na mój temat po ludziach, wszędzie gdzie to możliwe, ludzie to odsyłali do Warszawy – wspominał były prezydent.Podkreślił, że ówczesny minister spraw wewnętrznych, Krzysztof Kozłowski, który kierował tym urzędem od 1990 roku, „zbierał te papiery i gromadził je w kasie pancernej”.– Po jakimś czasie kasę zdobył Macierewicz i uznał te zsyłane dokumenty za teczkę Bolka. On wiedział, ze to nieprawda, ale Macierewicz i Kaczyński wiedzieli też, że ja im nie pozwolę na to, co robili i robią do dzisiaj i dlatego mnie chcieli wykluczyć i w taki sposób załatwić – wyjaśnił Wałęsa.„Kaczyński za to zapłaci”Były prezydent dodał, że „nie chciałby być na miejscu Kaczyńskiego, bo wie, że on za to zapłaci”. – Los i fakty udowodnią jego nikczemność i perfidne działanie – podkreślił.Czytaj także: „Kajdanki z tyłu, rozbieranie, brak jedzenia”. Arkadiusz Szczurek o zatrzymaniach za rządów PiSLech Wałęsa został też zapytany o to, co jego zdaniem Jarosław Kaczyński ma w sobie, że przyciąga ludzi.– To jest teoretyk, bardzo inteligentny. Naczytał się masę rzeczy. Tylko, że teoretycy wyciągają wnioski teoretyczne. Jeśli mu coś przeszkadza, to on to usuwa. On widział, jak ja się starałem w tamtym czasie, ile kombinowałem, jak mi przeszkadzali. On to wszystko spisywał i wyciągnął wniosek: „przeszkadza, usunąć”. Tak robią teoretycy, a praktycy inaczej – nic nie usuwają, tylko dopasowują do scenariusza. Tylko teoretyk nie wie, że jak usunie jedną rzecz, to jutro będzie musiał to samo zrobić z drugą. Kaczyński na początku, a nawet dzisiaj, ma dobre zamiary, chce dobrze, tylko mu coś przeszkadza i to usuwa. Nie zauważa, że wciąż będzie usuwał, a na te usunięcia wejdą oszuści i złodzieje i będą korzystać z tego i to się dzieje – stwierdził prezydent.Czytaj także: Marek Kondrat wspomina młodych braci Kaczyńskich: Grali głównie w wojny„Chciałem zrobić porządek z Rosją”Lech Wałęsa zdradził też tajemnicę, o której wcześniej nie mógł opowiadać.– W pewnym momencie, gdy nam się dobrze wiodło, chciałem zrobić porządek z Rosją i się za to zabrałem, tylko nie mogłem o tym mówić. To było tajne, ale kapnęli się wielcy tego świata, przyjechała pani Albright [Madeleine Albright, ówczesna sekretarz stanu USA – przyp. red.] i mnie wykasowała. Dziękuję Bogu, że ona to zrobiła, bo bym doprowadził do tragedii. To by mi się udało, ale zakończyło tragicznie, dlatego, że bym oddał wolność narodom rosyjskim, a oni byli nieprzygotowani i to by się źle skończyło. Ta wielka kobieta przekonała mnie. Po tym, jak mnie wycofała, właściwie się złamałem, bo straciłem główny sens mojej walki – wyjaśnił.„Mam układ z Trumpem”Wałęsa został też zapytany, czy Donald Trump może zakończyć wojnę w Ukrainie, jeśli zostanie prezydentem. Kandydat zapowiada to w swoich przemówieniach.– Ja mam szczególny układ z Trumpem, bo ja go zachęciłem, żeby został prezydentem. Kiedy on kombinował, czy zostać prezydentem, zaprosił mnie do Miami na obiad i kolację. I tak mnie wymęczył, że miałem go dość. Mówię do niego w pewnym momencie: „Panie, ja byłem robotnikiem, elektrykiem i zostałem prezydentem. To pan nie może?”. Cholera, uwierzył i został. Zachęciłem go, teraz robię odwrotnie, bo uważam to za wielki błąd – dodał polityk.W czasie programu były prezydent RP odniósł się też do doniesień o ks. Henryku Jankowskim, kapelanie Solidarności, z którym przyjaźnił się przez wiele lat. Parę lat temu kapłan został oskarżony o seksualne molestowanie dzieci.– Gdybym wiedział, to bym mu sam dokopał. Ja jestem człowiek starej daty – dla mnie ksiądz to święty człowiek. W ogóle nie myślę, że to byłoby możliwe. Tak to było ustawione od wieków i już nie jestem w stanie się przestawić. Nie uwierzę, że ksiądz może być inny, wybaczcie – podkreślił.Złoto Wałęsy na Jasnej GórzeDziennikarze zapytali też byłego prezydenta, dlaczego ciągle pracuje, jeździ z wykładami.– Ja jestem milionerem, tylko, że wszystko co miałem, wam oddałem. A nie miałem gdzie oddać, to oddałem na Jasną Górę. Ile ja tam złota oddałem! I dlatego dzisiaj jestem biedny. Dzisiaj bym nie oddał, ale w tamtym czasie to był najlepszy punkt, najbardziej pewny. Bałem się tego wszystkiego trzymać, więc tam oddałem. Dzisiaj muszę pracować. Mimo swojego wieku jeżdżę i będę jeździł, bo muszę się ratować – wyjaśnił były prezydent.Dodał, że dzisiaj mówią mu, że „był głupi”. – Mają rację, ale w tamtym czasie widziałem Polskę trochę inaczej – mówił Wałęsa..Kto na prezydenta?Na kogo zagłosowałby w wyborach prezydenckich, które będą w przyszłym roku?– Naprawdę to na nikogo – powiedział Lech Wałęsa. Zaraz jednak dodał, że są osoby, które „najbardziej mu się podobają”.– Jak patrzę na historię i moje doświadczenie, Polska miała zawsze szczęście, że kiedy jest bardzo niebezpieczna sytuacja, to pojawiają się w Polsce pomysły i ludzie, którzy gwarantują, że będzie nieźle. Teraz takimi ludźmi jest ten od sprawiedliwości (minister sprawiedliwości Adam Bodnar – przyp.red.) i Donald Tusk. To są dwa filary, które na ten czas dostaliśmy z nieba. Uwierzcie mi, ja się na tym znam. Tylko znów zaczynają im przeszkadzać – dodał Lech Wałęsa.