Potęgi znajdują wspólny język w kolejnych kwestiach. Dwie największe potęgi, Stany Zjednoczone i Chiny, od dawna są na kursie kolizyjnym. Osiami sporu są choćby stosunek do zbrodniczej Rosji, Korei Północnej czy rozbieżne interesy geopolityczne, których skutki widać między innymi w kryzysie na Morzu Południowochińskim. Tym większą uwagę zwracają więc wszelkie zbliżenia, a te ostatnio są coraz częstsze. Amerykańscy i chińscy dyplomaci współpracują w kwestiach gospodarczych czy przy rosnącym problemie fentanylu. Na jak długo Pekinowi i Waszyngtonowi starczy determinacji? Kilka dni temu w Szanghaju doszło do spotkania Finansowej Grupy Roboczej. Miejsce nie było przypadkowe. Szanghaj to ekonomiczne serce Chińskiej Republiki Ludowej. Działa tu największy port w kraju, jedna z najważniejszych giełd na świecie. Znaczenie Szanghaju dla światowej gospodarki jest nie do przecenienia.Dyplomacja lubi gesty i symbole, a wybór miejsca zorganizowania konferencji świadczy o tym, jaką wagę władze obu mocarstw przyłożyły do rozmów. Celem dwudniowego spotkania wysokich rangą urzędników rządów Chin i USA zajmujących się sprawami ekonomicznymi było przede wszystkim zmniejszenie niepewności w relacjach gospodarczych.Dyplomaci zgodzili się również na regularne komunikowanie się w okresach napięć ekonomicznych. W tym przypadku możemy już mówić o typowej dla języka dyplomacji niejasności. „Owszem: zgodziliśmy się, na co dokładnie – nie wiadomo; ale najważniejsze, że się dogadaliśmy”. To nie do końca pusty gest.PragmatyzmBank Ludowy Chin oświadczył, że podczas piątego spotkania Finansowej Grupy Roboczej miały miejsce „profesjonalne, pragmatyczne, szczere i konstruktywne” rozmowy. To zwrot z dziedziny dyplomacji, którego nie należy traktować dosłownie, ale można wyciągnąć wnioski, że atmosfera była co najmniej poprawna, tym bardziej, że strony miały zbieżne interesy.Bank centralny przekazał, że strony podpisały porozumienie o „wzmocnieniu” współpracy w zakresie stabilności finansowej i będą reagować w okresach napięć finansowych i w sytuacji, gdy instytucje finansowe stoją w obliczu ryzyka operacyjnego. Ta treść komunikatu wskazuje, że przestrzeń do dalszej współpracy jest.Warto również zwrócić uwagę, że spotkanie grupy roboczej odbyło się niedługo po trzecim plenum Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin, które w znacznej części było poświęcone gospodarce. Ta w Kraju Środka wyraźnie zwalnia. Rynek nieruchomości przechodzi załamanie, do tego dochodzi między innymi potężne zadłużenie sektora publicznego, zwłaszcza na poziomie władz lokalnych.Konferencja w Szanghaju była więc potrzebna Pekinowi jako sygnał uspokajający rynki. Stąd jej ranga. Grupie roboczej współprzewodniczyli zastępca prezesa Banku Ludowego Chin Xuan Changneng i Brent Neiman, zastępca sekretarza ds. finansów międzynarodowych w Departamencie Skarbu USA.Stronę chińską reprezentowali także urzędnicy z Krajowego Urzędu Regulacji i Administracji Finansowej oraz Chińskiej Komisji Regulacji Papierów Wartościowych, zaś Waszyngton reprezentowali urzędnicy z Rezerwy Federalnej i amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd.OtwartośćStrony komentowały sytuację gospodarczą i finansową oraz politykę ekonomiczną Chin i USA, zajęły się też sprawami stabilności finansowej i nadzoru finansowego, papierów wartościowych i rynków kapitałowych, a także płatnościami i danymi transgranicznymi. Zakres tematów świadczy o dużej otwartości – szczególnie Pekinu – w relacjach, wymianie poglądów, doświadczeń czy praktyk nie z partnerem, ale nadal mimo wszystko rywalem, konkurentem, żeby nie powiedzieć wrogiem.Grupa robocza zajęła się także tematami ważnymi z punktu widzenia polityki międzynarodowej, a więc zarządzaniem finansami na szczeblu globalnym, technologiami finansowymi, nadzorem nad płatnościami transgranicznymi, zrównoważoną polityką gospodarczą, odpornością operacyjną instytucji finansowych czy działaniami w warunkach skrajnego ryzyka klimatycznego.Podjęto także kwestie przeciwdziałania praniu pieniędzy czy finansowaniu terroryzmu. Jeżeli chodzi o to ostatnie, kongresmeni z Waszyngtonu z pewnością mieliby całą litanię słów opisujących co, jak i gdzie finansują Chiny. W zapleczu sal konferencyjnych w Szanghaju urzędnicy potrafili jednak spokojnie omówić tę delikatną kwestię. Oczywiście można spekulować, czy za pięknymi i szlachetnymi deklaracjami Pekinu pójdą konkretne działania – to nadal kwestia otwarta. Neiman wskazał, że rozmowy toczone przez stronę amerykańską odbyły się w ramach „wytycznych prezydenta Joe Bidena i sekretarz skarbu Janet Yellen dotyczących ustanowienia trwałych kanałów komunikacji w ramach odpowiedzialnego zarządzania naszymi stosunkami” z Pekinem.NadwyżkaWarto przypomnieć, że grupa robocza została ustanowiona podczas wizyty sekretarz Yellen w Chinach we wrześniu ubiegłego roku. Urzędniczka uczestniczyła w pierwszej edycji z wicepremierem He Lifengiem. Yellen ostrzegała między innymi przed ryzykiem związanym z nadwyżką mocy produkcyjnych w chińskim przemyśle, co rząd w Pekinie zdaje się lekceważyć. Chwaliła też walkę Chin z producentami prekursorów do produkcji fentanylu, który zalewa Stany Zjednoczone.Bez wątpienia w ostatnich miesiącach komunikacja między Chinami a Stanami Zjednoczonymi poprawiła się i przyczyn jest wiele. Mimo to stosunki gospodarcze w dalszym ciągu są pełne tarć i nieporozumień, szczególnie w obszarach dotyczących przemysłu, inwestycji w zaawansowane technologie czy szpiegostwa na uczelniach.Wśród pozytywnych przykładów współpracy na linii Waszyngton-Pekin należy wymienić zajęcie się problemem fentanylu, o którym wspominała w kwietniu sekretarz Yellen. Narkotyk ten odpowiada za znaczny odsetek zgonów z powodów przedawkowań w ogarniętej epidemią uzależnień od opioidów Ameryce.Prekursory do jego produkcji jak i sam narkotyk w znacznej części pochodzą z Chin. Nie da się stwierdzić, na ile wynika to z aktywności przestępczości zorganizowanej, a na ile zaangażowane mogą być chińskie służby próbujące na wszelkie sposoby osłabić potencjał Stanów Zjednoczonych.Rosja nie miałaby żadnych wyrzutów w ramach swojej wojny hybrydowej z Zachodem. Reżim Władimira Putina wykorzystuje każdą sposobność, by osłabiać przeciwnika – począwszy od sztucznie napędzanego kryzysu migracyjnego, cyberataków, po wspieranie tendencji separatystycznych. Ale czy chińskie służby zaangażowane są w pośrednie zabijanie Amerykanów – można co najwyżej spekulować.Na początku sierpnia Biały Dom ogłosił, że Chiny będą bardziej restrykcyjne, jeżeli chodzi o produkcję głównych składników wykorzystywanych do produkcji fentanylu, które Komisja Narodów Zjednoczonych ds. Środków Odurzających już w 2022 wpisała na listę substancji kontrolowanych. Są to 4-AP, 1-boc-4-AP i norfentanyl, które 1 września trafią na chińską listę substancji chemicznych objętych szczególną kontrolą.PrekursoryCzym są te substancje – to inny temat. Kluczowe jest, że firmy chcące wysłać za granicę te trzy prekursory będą musiały przedstawić swoje umowy eksportowe i przedstawić chińskiemu Ministerstwu Handlu dowód prowadzenia legalnej działalności gospodarczej w celu uzyskania pozwolenia na wywóz.Doraźne korzyści są istotne, ale warto spojrzeć na to również z szerszej perspektywy. Oto Pekin i Waszyngton, ostro rywalizujące na wielu płaszczyznach, tu potrafią konstruktywnie współpracować. To pokazuje pewną temperaturę wzajemnych stosunków. Można pokusić się o stwierdzenie, że fentanyl jest papierkiem lakmusowym wzajemnych stosunków. Gdy zalewał USA, powodując śmierć setek tysięcy osób, Pekin był przede wszystkim przeciwnikiem Waszyngtonu. Teraz perspektywa ograniczenia napływu narkotyku zbiega się w czasie z wyraźnym ociepleniem relacji.Warto prześledzić tę dynamikę. Do 2019 roku z Chin wypływał do USA przede wszystkim gotowy fentanyl, powodując wybuch jego „epidemii”. Amerykańskiej administracji udało się zobligować Chiny do uregulowania produkcji pochodnych fentanylu i ukrócić handel. Oczywiście to sprawiło, że chińscy producenci postawili na produkcję składników, które trafiały do laboratoriów w Meksyku, a stamtąd na czarny rynek w USA.TajwanWizyta spikerki Izby Reprezentantów Nancy Pelosi na Tajwanie w sierpniu 2022 do tego stopnia zirytowała Chiny, że reżim zerwał wszelkie wspólne działania w ramach walki z narkotykami. Ocieplenie nastąpiło dopiero we wrześniu ubiegłego roku, gdy wizytę w San Francisco złożył prezydent Xi Jinping i spotkał się z prezydentem Bidenem.Pekin zobowiązał się wówczas do bliższej współpracy między innymi w walce z branżą narkotykową, w tym przede wszystkim obrotem fentanylem i jego pochodnymi, ale także choćby w kwestiach sztucznej inteligencji. Odbyło się to w czasie, gdy nadal rosło napięcie we wzajemnych relacjach, gdy Amerykanie pokazywali niewzruszoną postawę względem sojuszu z niepodległym Tajwanem, który Chiny uważają za „zbuntowaną prowincje” i grożą jego zajęciem.Taka odwilż jest na rękę obu stronom. Pekin potrzebuje spokoju, żeby skupić się na rozwiązywaniu problemów gospodarczych. Administracja prezydenta Bidena potrzebuje natomiast sukcesów w walce z epidemią opioidów. Widać to było na przykładzie amerykańsko-chińskiej grupy roboczej mającej przeciwdziałać obrotowi narkotykami. Jeszcze jeden efekt wizyty Xi Jinpinga w USA.Amerykańskie naciski doprowadziły do między innymi zamknięcia przez chińskie władze platform w sieci, poprzez które sprzedawano fentanyl. Udało się także rozpracować grupę chińskich bankierów, którzy prali pieniądze meksykańskiego kartelu z Sinaloa. Zarzuty usłyszało ponad 20 osób.Kwestia ograniczeń w wywozie prekursorów wydaje się być ważniejsza, ale walka z tym procederem jest bardzo trudna. Chemikalia produkują setki tysięcy małych fabryk rozsiane po Chinach. Tropienie ich wszystkich jest ogromnym przedsięwzięciem dla tamtejszych służb. Po drugie kartele opracowują nowe sposoby produkcji fentanylu. Trochę jak z dopalaczami – gdy jedna substancja była zakazywana, natychmiast powstawała jej pochodna.Tym nie mniej Waszyngton jest zadowolony z działań Chin. – Kiedy masz do czynienia z czymś tak skomplikowanym jak łańcuch dostaw fentanylu, nie ma jednego sposobu działania, który rozwiązałby problem. Uważamy, że każda z metod to ważny krok naprzód i postęp w porównaniu z czasami przed nawiązaniem współpracy – powiedział magazynowi „Foreign policy” starszy rangą urzędnik administracji USA, który zastrzegł sobie anonimowość.PrzestrzeńWydaje się, że przestrzeń do współpracy na linii USA-Chiny jest. Przykład prób poprawy relacji ekonomicznych oraz walka z narkotykami pozwala na umiarkowany optymizm. Niestety wciąż jest wiele dziedzin, w których konflikty co najmniej się tlą, a każde zaostrzenie może podminować dziedziny, w których współpraca przebiega pomyślnie.Są to choćby napięcia na Morzu Południowochińskim czy Cieśninie Tajwańskiej, wynikające z imperialnych zapędów Pekinu. Do tego dochodzi konkurencja w zakresie nowych technologii, w branży motoryzacyjnej, szczególnie w kontekście rozwoju branży elektromobilności. Na te sprawy można patrzeć z niepokojem.Lista spornych kwestii jest zbyt długa, żeby Waszyngton i Pekin stały się strategicznymi partnerami, sojusznikami. Wtedy jednak mogłyby na przykład wyeliminować zagrożenie ze strony zbrodniczej Rosji, którą Chiny systemowo wspierają. Pomarzyć można.