„Może poprawić sytuację szeroko pojętej branży mediowej, twórców”. 14 sierpnia prezydent RP podpisał nowelizację ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Portal tvp.info zapytał mec. Patrycję Rejnowicz -Janowską z kancelarii Jabłoński Koźmiński o najważniejsze zmiany, które wiążą się z wprowadzeniem nowych przepisów. Zdaniem prawniczki nowelizację można przyjąć z zadowoleniem. Są jednak pewne mankamenty. Marcin Krężelok: Jaki jest cel uchwalenia tej nowelizacji? Mec. Patrycja Rejnowicz-Janowska: Nowelizacja miała za zadanie wdrożyć do polskiego porządku prawnego dwie unijne dyrektywy, które dotyczą właśnie prawa autorskiego, praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym oraz rozpowszechniania transmisji prowadzonych przez organizacje radiowe i telewizyjne, w tym transmisji online.To zmiana na lepsze czy gorsze? Myślę, że ta nowelizacja jest jedną z największych jak dotąd nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Uważam, że zmiany, które ta nowelizacja wprowadza można przyjąć z zadowoleniem. Te zmiany były wyczekiwane od dawna i postulowane przez szeroko pojęte środowisko mediowe i twórców.Co konkretnie się zmienia? Ustawa wprowadza sporo bardzo ważnych zmian. Warto skupić się na kwestii związanej z tzw. tantiemami, czyli z wynagrodzeniem dla twórców. Znowelizowane przepisy przewidują, że twórcy utworu literackiego, publicystycznego, naukowego, słownego, słowno-muzycznego będą uprawnieni do tego, aby otrzymać stosowne wynagrodzenie właśnie z tytułu publicznego udostępniania tych utworów w taki sposób, aby każdy w dowolnym miejscu i czasie mógł się z nimi zapoznać. Chodzi tutaj głównie o to, że to będzie dostępne w internecie.„Stosowne wynagrodzenie”Ustawa wejdzie w życie po okresie vacatio legis, czyli po miesiącu? W zdecydowanej większości. Na jeden przepis dotyczący stosownego wynagrodzenia z tytułu publicznego udostępniania i utrwalania tego artystycznego, czyli inaczej mówiąc tantiem ustawodawca przewidział 6-miesięczne vacatio legis.Przepisy przewidują to, że twórcy, artyści wykonawcy czy współtwórcy utworów audiowizualnych będą mieli prawo do wynagrodzenia za to, że ich utwory będą dostępne w internecie, że każdy będzie mógł mieć do nich dostęp, że one będą reemitowane. Można powiedzieć, że do tej pory jakieś wielkie platformy cyfrowe, cyfrowi giganci uzyskiwali wynagrodzenie, a teraz to się zmieni.„Stosowne wynagrodzenie”… to chyba można dość szeroko interpretować? Można powiedzieć, że chodzi o wynagrodzenie godziwe. Twórcom i wykonawcom będzie przysługiwało prawo do otrzymywania regularnych informacji o sposobie, w jaki te utwory są eksploatowane i jakie przychody właściwie uzyskują z tego te platformy cyfrowe.Ale co dokładnie oznacza „stosowne wynagrodzenie”? Ta nowelizacja przewiduje negocjacje w tym zakresie. Wysokość wynagrodzenia nie jest w niej wprost określona. Poruszona jest kwestia wynagrodzenia od usługodawców dla wydawców. Ustawodawca wskazał, że wydawcy będą musieli podzielić się z twórcami tym, co otrzymają od platform cyfrowych. Tam jest na przykład wskazane wprost, że twórcy utworów zamieszczonych w publikacji prasowej będą mieli prawo do 50 proc. wynagrodzenia należnego wydawcy. Twórca będzie otrzymywał to wynagrodzenie w ciągu 30 dni od dnia, w którym wynagrodzenie otrzyma wydawca.Negocjacje, UKE, sądJak to wynagrodzenie wydawcy ma być ustalane? W drodze polubownych negocjacji pomiędzy usługodawcą, platformami cyfrowymi, a wydawcami. Choć nie wskazano – jak już mówiłam – konkretnych kwot, to wskazano jakie czynniki bierze się pod uwagę. Te wytyczne wskazują na przykład, że należy brać pod uwagę jakie przychody uzyskuje pośrednio lub bezpośrednio usługodawca, z tytułu zwielokrotnienia albo publicznego udostępnienia publikacji prasowych wydawcy, a także okresu korzystania przez usługodawcę z prawa do publicznego udostępniania publikacji prasowych.Co jeśli któraś ze stron będzie niezadowolona z tych negocjacji? Jest przewidziana droga i to też bardzo zostało pozytywnie odebrane przez wydawców i generalnie przez branżę mediową, bo ustawodawca w tych znowelizowanych przepisach przewidział, że jeżeli strony się nie dogadają, to każda z nich może wystąpić do prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej.I co dalej?Zadaniem prezesa UKE będzie przeprowadzenie mediacji. Oczywiście prezes UKE nie będzie tego robił osobiście, lecz przez oddelegowanego pracownika, który ma odpowiednią wiedzę i doświadczenie w tym zakresie. Zakłada się, że taka mediacja będzie trwała nie dłużej niż 60 dni, ale ten termin może zostać przedłużony. Po przeprowadzeniu postępowania mediacyjnego mediator przekazuje protokół wraz z aktami sprawy z przeprowadzonej mediacji prezesowi UKE i stronom. A co jak się nie dogadają w ramach tych mediacji? Najpierw każda ze stron może złożyć do prezesa UKE wniosek. Mają na to 30 dni od dnia doręczenia protokołu z mediacji. Mogą zawnioskować o to, by prezes UKE wydał orzeczenie, w którym wprost określi wysokość wynagrodzenia za korzystanie z prawa do publicznego udostępniania danej publikacji prasowej.Jeśli i tego orzeczenia nie zaakceptują? Oczywiście na tym procedura się nie kończy, można jeszcze walczyć dalej. Mają prawo do tego, aby w terminie 14 dni od momentu wydania orzeczenia przez prezesa UKE złożyć sprzeciw za pośrednictwem prezesa UKE do sądu powszechnego, do sądu cywilnego. I wtedy będzie sprawa z zakresu prawa własności intelektualnej. Czyli wszystkich czeka długa i męcząca batalia? Niekoniecznie. Ustawodawca przewidział, że takie postępowanie będzie dość krótkie – 18 miesięcy w I i 12 miesięcy w II instancji. Ale ciekawe czy to będzie tyle trwało. Wiemy przecież, że sądy są przeładowane, zatłoczone i postępowania trwają bardzo długo.I ustawodawca jeszcze sądom dokłada… Można tak powiedzieć. Te terminy w obecnych realiach to tempo właściwie ekspresowe.A jaki sąd będzie właściwy do rozpoznawania tych spraw? Przewidziano, że Sąd Okręgowy w Warszawie. Czyli ten, który chyba i tak już jest najbardziej obciążonym sądem w całym kraju? De facto tak. Warszawa będzie jeszcze bardziej obłożona niż obecnie.Plusy i minusy nowelizacji?Jakie najpoważniejsze problemy mogą pojawić się w interpretacji tych przepisów?To wspomniana przeze mnie kwestia „stosownego wynagrodzenia”. To jest pojęcie podlegające ocenie, taka klauzula generalna – pojęcie niedoprecyzowane. To może wywołać spory. Wiem również, że były spory wokół tego kto ma się zajmować mediacją. Zastanawiano się czy UKE jest najlepszą do tego instytucją czy raczej może należałoby regulować to w UOKiK-u.Jak więc należy ocenić tę ustawę? To wielki skok czy pudrowanie sytuacji? Myślę, że będziemy mogli to ocenić dopiero w dłuższej perspektywie. Zresztą tak jest w przypadku każdej ustawy. Ja tę nowelizację przyjmuję z zadowoleniem. Zobaczymy jak w praktyce ta ustawa będzie funkcjonowała, choć założenia, które są w niej teraz zawarte, te znowelizowane przepisy wskazują na to, że ta nowelizacja może poprawić sytuację szeroko pojętej branży mediowej i twórców.Czyli przełom? Gdy przygotowywałam się do naszej rozmowy trafiłam na takie stwierdzenie, że to może być dla mediów przełom. Podobne regulacje są wprowadzane przy oporze platform cyfrowych w innych krajach. I na przykład w Australii wiązało się to z zastrzykiem gotówki dla mediów w takim stopniu, że niektóre z nich były w stanie zatrudnić nawet kilkudziesięciu nowych reporterów, dziennikarzy itd. Myślę, że to może być pewien zastrzyk gotówki dla naszych rodzimych mediów i twórców, może poprawić ich pozycję na rynku i na arenie międzynarodowej.Wydawcy zyskują też jeszcze jedno uprawnienie, czyli prawo do otrzymywania pewnych informacji. O co konkretnie chodzi? Chodzi o prawo do otrzymywania od usługodawcy aktualnej informacji, a także wglądu w niezbędnym zakresie do dokumentacji usługodawcy, która ma istotne znaczenie dla określania wysokości wynagrodzenia należnego wydawcy właśnie z tytułu korzystania z prawa, o którym mowa do tego publicznego udostępniania. Te informacje oczywiście będą mogły być przetwarzane wyłącznie w celu określenia wysokości należnego wynagrodzenia, a nie w żadnym innym. Nie może być tak, że wydawca dowie się, że jakaś platforma zarobiła na jego utworze dwa miliony i ogłosi to wszem i wobec, bo mogłoby to już stanowić naruszenie tajemnicy przedsiębiorstwa i mieć negatywny wpływ na kwestie związane z konkurencją.***Mecenas Patrycja Rejnowicz-Janowska jest adwokatką, wykładowczynią akademicką i prawniczką w warszawskiej kancelarii Jabłoński Koźmiński. Specjalizuje się w prawie mediów i zagadnieniach dóbr osobistych, prawie lotniczym oraz budowlanym, a także bankowości i finansach.