Były europoseł PiS w „Gościu Poranka”. Kategorycznie nie zgodziłem się z tymi zarzutami, jestem przekonany, że dowiodę swojej niewinności – powiedział w „Gościu Poranka” wieloletni europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Prokuratura postawiła politykowi zarzut wyłudzenia z Parlamentu Europejskiego 854 642 złotych tzw. kilometrówek. Grozi mu do 15 lat więzienia. Czarnecki stwierdził, że traktuje te zarzuty jako „działanie na zamówienie polityczne”. Ryszard Czarnecki w piątek w TVP Info podkreślał, że szanuje wymiar sprawiedliwości, ale jasno przedstawił swoje stanowisko. Polityk konsekwentnie twierdzi, że nie sporządzał wniosków o zwrot środków za kilometrówki. Uznaje jednak, że popełnił błąd, podpisując przedłożone mu dokumenty. Czarnecki: Dla Parlamentu Europejskiego sprawy nie ma– Biorę odpowiedzialność na siebie – zaznaczył. Czarnecki podkreślił, że już dwa lata temu przekazał środki do Parlamentu Europejskiego. – Z Parlamentem Europejskim sprawa jest załatwiona. Dla PE sprawy nie ma, dla Prokuratury Europejskiej sprawy nie ma, jest dla prokuratury w Polsce – powiedział, dodając, że zarzuty traktuje jako „działanie na zamówienie polityczne”. – Kontekst polityczny dla mnie jest oczywisty – powiedział, dodając, że jest przekonany, że „dowiedzie swojej niewinności”. – Zwróciłem wszystkie środki, o które zwrócił się do mnie Parlament Europejski (…) Natychmiast to uczyniłem – podkreślił. Polityk stwierdził, że zarzuty się co chwilę zmieniają podobnie jak grożący za nie wymiar kary. – Trochę się uśmiechając, chociaż nie ma się z czego śmiać – dobrze, że w Polsce nie ma kary śmierci – powiedział. Czarnecki podkreślił, że jest transparentny i o wszystkim informował opinię publiczną. Były europoseł powiedział, że sprawa kilometrówek to wina jego współpracowników, „ale odpowiedzialność idzie na szefa, dlatego wziąłem to na siebie – uderzyłem się w piersi”. Pytany o to co zamierza robić skoro nie zdobył mandatu odparł, że „są wakacje, jestem zapraszany na szereg różnych konferencji międzynarodowych”. – Dalej będę pisał artykuły o polityce zagranicznej i o sporcie – powiedział. Polityk pogratulował wszystkim, którzy zdobyli medale olimpijskie dla Polski. – Wynik ostatecznie jest fatalny. Gdy chodzi o liczbę medali to jest wynik najgorszy od 68 lat – powiedział. Czarnecki wskazał, że „najgorsze miejsce mieliśmy po wojnie w Londynie”. Zdaniem Czarneckiego minister sportu powinien dla dobra sportu porozumieć się z prezesem PKOl. Pytany o to czy Piesiewicz powinien podać się do dymisji, odpowiedział, że nie spodziewa się tego. ZOBACZ TAKŻE: Prominentny polityk PiS z zarzutami. Grozi mu 15 lat więzieniaZarzuty dla Ryszarda CzarneckiegoCzarnecki usłyszał zarzut wyłudzenia z Parlamentu Europejskiego 854 642 złotych za rzekome dojazdy do Strasburga i Brukseli. Grozi mu do 15 lat więzienia. Jak poinformowała Prokuratura Okręgowa w Zamościu, śledztwo „zostało zainicjowane zawiadomieniem Europejskiego Urzędu do spraw Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) dotyczącym doprowadzenia Parlamentu Europejskiego w okresie od lipca 2009 roku do czerwca 2014 roku, do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości przez posła do Parlamentu Europejskiego VII i VIII kadencji, podczas procedury ubiegania się o zwrot kosztów podróży”.Ryszard Czarnecki usłyszał zarzut niekorzystnego rozporządzenia mieniem w celu osiągnięcia korzyści majątkowej poprzez podanie nieprawdy w sporządzonych i podpisanych dokumentach, co do miejsca zamieszkania w kraju, a następnie złożenia we wskazanym powyżej okresie 243 wniosków o zwrot kosztów podróży. Śledczy twierdzą, że Czarnecki fałszował tzw. kilometrówki, podając nieprawdziwe miejsce zamieszkania. O niesłuszne zwroty kosztów podróży upominał się... 243 razy, a Parlament Europejski miał stracić 854 642,30 złotych. Prokuratura informuje, że Czarnecki zwrócił już ponad połowę tej kwoty – 439 663,98 złotych.„Podpisywałem to, co zostało mi przedłożone”W maju bieżącego roku polityk deklarował, że „podpisywał to, co zostało mu przedłożone”. – I to był mój błąd– podkreślał w rozmowie z TVP Info.Dopytywany o to, że w dokumentach wpisywane były samochody, a on latał samolotem, tłumaczył: „Ja podpisywałem to co było. To, że tam były pomyłki, także na moją niekorzyść — o czym się w ogóle nie mówi — to jest inna sprawa. Jeszcze raz podkreślam, też to zostało zwrócone i mogę to powtórzyć jeszcze sto razy”.