Były wicepremier i minister aktywów państwowych o „Sasin Cafe”. Nie zlecałem żadnych działań tej firmie – powiedział były wicepremier i minister aktywów państwowych w rządzie PiS Jacek Sasin. Polityk na antenie TVP Info komentował doniesienia o zamówieniach na kampanijne gadżety: długopisy i kubki z logo „Sasin Cafe”. Chodzi o spółkę BERM, która – jak ujawnił we wtorek w „Gościu Poranka” europoseł Michał Szczerba (KO) – miała realizować kampanię Prawa i Sprawiedliwości. Sasin komentuje rewelacje Szczerby– Poseł Szczerba jest skandalistą i nie pierwszy raz przekracza granice przyzwoitości – stwierdził Jacek Sasin. – Istotniejsze w tej sprawie od mojego komfortu jest to, czemu mają służyć działania, jakie poseł Szczerba podejmuje (…) To jest element nacisku i wywierania bezprawnej presji na PKW, która działa w oparciu o przepisy prawa – podkreślił. Jego zdaniem „dokumentem wystarczającym jest sprawozdanie biegłego rewidenta, który sprawdził finansowanie Prawa i Sprawiedliwości i nie stwierdził uchybień i to jest dokument, który jest dokumentem wiążącym do PKW”. Sasin Cafe. „Minister nie jest od tego”Pytany o sprawę firmy BERM, która miała otrzymać 238 tys. złotych na inne cele, niż zostały one przeznaczone, były wicepremier odparł, że „zadanie ministra nie polega na tym, żeby pokazywać palcem, jakie eventy mają się odbywać”. Polityk przekazał, że jest procedura zwrotu kosztów, bo wymieniony podmiot nie zrealizował powierzonego mu zadania. – Z tego co wiem, ten zwrot w tej chwili trwa – zapewnił. Sasin podkreślił, że nie zlecał żadnych działań firmie BERM. Sasin: Nie znam firmy BERM– Jeśli ktoś to podejmował na własną rękę, niech odpowiednie służby się tym zajmą – powiedział. – Nie znam tej firmy, nie znam właściciela, proszę mnie z tym nie łączyć – stwierdził. Odmówił odpowiedzi na pytania o szczegóły; tłumaczył, że nie ma w tej sprawie wiedzy. Stwierdził też, że gdyby chciał, mógłby zamówić długopisy z nazwiskiem Szczerby i też je „wszędzie pokazywać”. „Otwarte” piknikiJacek Sasin nie widział niczego złego w tym, że w trakcie pikników wojskowych, mających na celu zachęcanie do wstępowania do armii Jarosław Kaczyński zachęcał do głosowania na Prawo i Sprawiedliwość. Co więcej, stwierdził, że jest to „normalne” i zasugerował, że politycy Koalicji Obywatelskiej nie powinni brać udziału w wydarzeniach takich jak choćby Pol’and’Rock Festival. Gdy prowadzący program zwrócił uwagę, że to wydarzenie odbywało się poza kampanią wyborczą, Sasin zapytał: „Co to znaczy kampania wyborcza?”. – Cała ta narracja zmierza do tego, że naszą winą jest to, że prowadziliśmy kampanię wyborczą – powiedział Sasin. Jego zdaniem to naturalne, że w kampanii i poza kampanią występują politycy. Pikniki PiS otwarte dla Donalda Tuska?Były wicepremier stwierdził, że imprezy były otwarte i mógł przyjść każdy. Dopytywany o to, czy gdyby przyszedł Donald Tusk i chciał zachęcać do głosowania na KO, powtórzył, że „wszystkie pikniki organizowane z pieniędzy rządowych były otwarte i każdy mógł tam przyjść”. 12 sierpnia europoseł KO Michał Szczerba przedstawił w TVP Info informacje, które jego zdaniem są dowodami przeciwko Sasinowi. „Lewe faktury” przedstawione przez Szczerbę opiewają na kwotę 1,2 mln złotych, m.in. na kampanijne gadżety z logo Jacka Sasina. „Sasin Cafe”Następnego dnia Szczerba przekazał, że pieniądze wykorzystane przez Sasina miały trafić na walkę z pedofilią. Zapowiedział również złożenie zawiadomienia do prokuratury w tej sprawie. Sasin zdementował doniesienia Szczerby, nazywając je „kompletną bzdurą”. – Moje gadżety wyborcze były finansowane zgodnie z prawem, ze środków KWW PiS, na co została przedłożona stosowna faktura. Zostały w niej wyszczególnione wszystkie zamawiane elementy, w tym kubki, długopisy i koszulki. Nie korzystałem z żadnego innego finansowania – powiedział w rozmowie z TVP Info były wicepremier. 31 lipca Państwowa Komisja Wyborcza odroczyła do 29 sierpnia posiedzenie w sprawie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS z wyborów parlamentarnych. – Zwracamy się do dwóch organów państwa: do Rządowego Centrum Legislacyjnego i do NASK – hodzi o wyjaśnienie wątpliwości, które wynikają z pism, które wpłynęły w ostatnim czasie do PKW. Po otrzymaniu odpowiedzi z tych dwóch instytucji wówczas pełnomocnik finansowy tego komitetu (PiS) będzie miał możliwość zajęcia stanowiska – uzasadniał szef PKW Sylwester Marciniak.Co jeśli PKW odrzuci sprawozdanie Prawa i Sprawiedliwości? Konsekwencją odrzucenia sprawozdania finansowego komitetu wyborczego może być strata do 75 proc. dotacji podmiotowej, którą partia otrzymuje w związku ze zdobytymi mandatami (tzw. zwrot za kampanię) oraz subwencji, którą partia otrzymuje z budżetu państwa na działalność statutową, jeśli w wyborach parlamentarnych zdobyła co najmniej 3 proc. głosów. Pomniejszenie – podobnie, jak w przypadku dotacji – nie może jednak przekraczać 75 proc. wysokości subwencji.Ewentualne odrzucenie sprawozdania finansowego komitetu PiS oznacza odebranie partii Jarosława Kaczyńskiego nawet 75 proc. z blisko 26-milionowej rocznej subwencji (zgodnie z wyliczeniami PKW, przewidywana roczna subwencja dla PiS wynosi 25 mln 933 tys. 375 zł).Jeśli chodzi o wysokość dotacji, którą może utracić PiS, to zgodnie z Kodeksem wyborczym po odrzuceniu sprawozdania finansowego komitetu wyborczego, przysługująca partii dotacja pomniejszona zostaje o kwotę stanowiącą równowartość trzykrotności wysokości środków pozyskanych lub wydatkowanych z naruszeniem przepisów. Wysokość dotacji przypadającej PiS jeszcze nie jest znana, gdyż można ją obliczyć dopiero po zbadaniu sprawozdań finansowych komitetów wyborczych.PiS może złożyć skargę do SN Partia polityczna ma prawo w terminie 14 dni od dnia doręczenia postanowienia o odrzuceniu sprawozdania, wnieść do Sądu Najwyższego skargę na postanowienie PKW. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN rozpatruje skargę i wydaje w tej sprawie orzeczenie w terminie 60 dni. Od orzeczenia Sądu Najwyższego nie przysługuje odwołanie. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN nie jest uznawana za niezawisły sąd między innymi przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.Sędzia Izby Karnej SN dr Jarosław Matras stwierdził w rozmowie z portalem prawo.pl, że „Izba Kontroli nie powinna istnieć po orzeczeniach TSUE i po Europejskiego Trybunału Praw Człowieka”. „Układ zamknięty”9 sierpnia w trakcie konferencji prasowej premier Donald Tusk przekazał, że kwota nieprawidłowo wydanych środków w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy sięga 100 miliardów złotych. Premier poinformował, że jego rząd uczyni wszystko, by odzyskać te pieniądze.Więcej na ten temat można przeczytać tutaj – Premier: Działał „układ zamknięty”. 62 osoby z zarzutami, 149 zawiadomień do prokuratury