Z rynków zniknął ogrom pieniędzy. Inwestorzy zareagowali strachem i wyprzedażą aktywów na najnowsze dane o wzroście bezrobocia w USA . Według świętej dla części branży reguły Sahm nadchodzi recesja – choć jej autorka wcale tak nie uważa. O co w tym wszystkim chodzi i czy jest się czego bać, skoro z rynku zniknęły biliony dolarów? W poniedziałek główne światowe indeksy krwistoczerwonym kolorem sygnalizowały spadki, a inwestorzy wyprzedawali aktywa. Było naprawdę ostro.Przykład? Dow Jones jest indeksem grupującym 30 największych spółek na nowojorskiej giełdzie. Samych tytanów: jak Amazon, American Express, Boeing, Apple. W poniedziałek Dow Jones spadł o 1000 punktów. To relatywnie dużo. Sytuacja była co najmniej niecodzienna, bo od dwóch lat takich spadków na nowojorskim parkiecie nie widziano. S&P, czyli indeks 500 największych spółek giełdowych w USA – w dół, Nasdaq Composite – też. To znaczy, że również w sektorze technologicznym coś nie gra.Po części to pokłosie rozczarowujących wyników finansowych za drugi kwartał największych technologicznych spółek i wątpliwości o zyskowność obecnego bożka sektora – sztucznej inteligencji.Zobacz także: Duży skok inflacji w Polsce. GUS przedstawił daneJapoński Nikkei również mocno stracił, a w efekcie „krwawo” było również i na warszawskiej giełdzie. Tylko WIG20 (czyli indeks grupujący kurs największych spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych) spadł o ponad 3 proc. W międzyczasie legendarny inwestor Warren Buffet, czyli finansowa wyrocznia, wyprzedał ogromny pakiet akcji uwielbianego przez kapitał w Stanach Apple’a, podsycając niepokoje. Na Bliskim Wschodzie wrze coraz bardziej, a pieniądz może i nie zna granic, ale lubi spokój. Te wydarzenia nie są zawieszone w próżni. Katalizatorem numer jeden tych wszystkich wydarzeń – mniej lub bardziej bezpośrednim – są dane z rynku pracy w USA, jakie zaprezentowano w piątek. Wzrost zatrudnienia był mniejszy, niż zakładano, a stopa bezrobocia podniosła się z 4,1 proc. do 4,3 proc., najwyżej od ponad 2 lat. Dodajmy do tego dane wskazujące na osłabienie koniunktury w amerykańskim przemyśle i mamy przepis na panikę.Zwiastun recesji – co to jest reguła Sahm?Ale zatrzymajmy się przy danych o amerykańskim rynku pracy. Ich publikacja uruchomiła tzw. regułę Sahm, autorstwa ekonomistki Claudii Sahm. Wynika z niej, że gdy trzymiesięczna średnia stopa bezrobocia podskoczy o co najmniej 0,5 pkt procentowego powyżej minimum sprzed ostatnich 12 miesięcy, oznacza to recesję. Choć wskaźnik jest relatywnie świeży, bo istnieje od 2019 r., to jeśli zastosować go do historycznych recesji w USA, okazuje się, że jego reguła sprawdza się aż do pół wieku wstecz.Czytaj więcej: Zły raport dla Polski. Najdłuższe spadki od początku pomiarówInna sprawa, że obecne dane bazują na zaokrągleniach; bez nich jesteśmy delikatnie poniżej krytycznej granicy wytyczonej przez Sahm. Ponadto mogły one zostać zniekształcone czynnikami sezonowymi jak huragan Beryl – który uderzył w momencie ich zbierania – czy sytuacją migracyjną USA.W USA nie ma recesjiSugeruje to zresztą sama Claudia Sahm. – Nie mamy recesji, wbrew historycznym sygnałom reguły, dynamika zmierza jednak w tym kierunku. Recesja nie jest nieunikniona i istnieje znaczne pole do obniżenia stóp – powiedziała w CNBC Claudia Sahm. Dodała, że nie jesteśmy na etapie kurczenia się gospodarki i dane z rynku pracy należy traktować wyłącznie jako sygnał.Stwierdziła więc to, co większość ekonomistów komentujących tę sprawę: sytuacja podważa dotychczasowe decyzje Fed (amerykański odpowiednik NBP) o utrzymaniu stóp procentowych na obecnym poziomie. A Fed stawia sobie za cel tzw. miękkie lądowanie, czyli obniżenie inflacji bez spowalniania gospodarki. – To powód do pewnego optymizmu. Fed ma sporą dźwignię do pociągnięcia – powiedziała Sahm.Podobne wnioski płyną z raportu Goldman Sachs, który co prawda podniósł prawdopodobieństwo recesji w ciągu następnego roku z 15 do 25 proc., wskazał jednak, że „istnieją powody, by się nie bać nawet po wzroście bezrobocia”.Zobacz także: Eldorado w krakowskiej „Dolinie Krzemowej” się kończy. „Poważny problem”„Mieliśmy te kilkanaście miesięcy opóźnienia, każdy się zastanawiał, dlaczego realne wysokie stopy procentowe nie wywołują żadnych perturbacji w gospodarce amerykańskiej (...). Sektor po sektorze zaczynają dokładać cegiełkę do tego, że jednak recesja jest bardzo prawdopodobna. Poważne zespoły ekonomiczne też zrewidowały swoje prognozy. Oczywiście cały czas zachowawczo, bo prawdopodobieństwo prognozy według np. Goldman Sachs jest poniżej 50 proc., ale też to ma miejsce” – stwierdził w rozmowie z PAP Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista Pekao.Zaczekać, by ostygłoNastroje studzi wielu innych komentatorów. „Naszym zdaniem w tej gospodarce nie jest tak źle, jak sugerują piątkowe dane; za wzrostem bezrobocia w większości stoi napływ nowej siły roboczej: migrantów. Niemniej na naszych oczach upada konsensus wskazujący, że USA opiera się spowolnieniu w Chinach i Europie” – piszą analitycy banku ING.Z kolei mBank w analizie wskazuje, że strach ma wielkie oczy, a tylko w zeszłym roku Amerykanie wieszczyli bodaj trzy recesje. Analitycy zwrócili uwagę, że Fed ma duże pole do manewru. „Potencjał do obniżania kosztu pieniądza jest znaczny” – piszą analitycy mBanku. Dodają, że Fed może dodatkowo luzować warunki monetarne kanałem obligacji, a także – w razie konieczności – uruchomić skup papierów wartościowych. „Należy zauważyć, że gospodarka nie wygląda tak źle, jak mogłoby się wydawać po reakcjach rynkowych” – piszą. Fed na koniec lipca – mimo relatywnie niskiej inflacji na poziomie 3 proc. – zdecydował się zostawić stopy na obecnym poziomie. Jego szef Jerome Powell, choć nie raz już słyszał, że spóźnia się z decyzją, pozostał nieugięty. Stopy procentowe utrzymywane są na poziomie 5,25,-5,50 proc. – najwyżej od 2001 r.Czytaj także: „Nowy rozdział w historii gospodarczej świata”. AI to szansa Polski na dogonienie ZachoduWrześniowa obniżka stóp procentowych w USA jest niemal pewna. Choć rynek wieszczy nawet serię jesiennych obniżek, to z zapowiedzi Fed nic takiego nie wynika.Choć ów czarny poniedziałek nie łapie się do zestawienia najgorszych dni giełdowych w historii, sprawa nie jest błaha. Jak podaje „Bloomberg”, w ciągu kilku dni z rynków światowych wyparowało łącznie ponad 6 bln dol., gdy inwestorzy wyprzedawali aktywa w firmach energetycznych, technologicznych i kryptowaluty, przerzucając się na bezpieczniejsze obligacje, obniżając jednocześnie ich rentowność. Ekspert o zamykaniu fabryk. "Mamy w Polsce jakiś problem systemowy"Panika zaczyna stopniowo opadać. Nikkei zaczął odrabiać straty, WIG20 wtorek rozpoczął od małego wzrostu, by przed południem znów zapłonąć na czerwono. Sytuacja na rynkach będzie w najbliższych dniach charakteryzowała się sporą zmiennością.A co dalej? Rynki czekają na wypowiedzi decyzyjnych członków Fed, jakie spodziewane są w tym tygodniu. Niewiadomą są nastroje samych inwestorów i tego, kiedy stwierdzą że sytuacja na giełdach dojrzała do zwiększonych zakupów. Wreszcie – decydująca będzie publikacja dalszych danych.Najważniejsze, by pamiętać, jak podkreśla Sahm, że nie należy się opierać na jednym wskaźniku. – I mówię to jako osoba, która ma wskaźnik połączony z nazwiskiem – skwitowała.