Niespodziewana porażka. Iga Świątek nieoczekiwanie przegrała z Chinką Qinwen Zheng (2:6, 5:7) w półfinale turnieju olimpijskiego tenisistek. Polce, najlepszej zawodniczce świata, pozostała walka o brąz. W sobotę zagra z Donną Vekić lub Anną Karoliną Schmiedlovą. Iga Świątek była jedną z największych polskich faworytek do złota. Bo jak nie ona, to kto? Jeśli nie na paryskiej mączce, to gdzie? Po przykrych doświadczeniach w Tokio, gdzie Polka przegrała nie tylko z rywalkami, ale również z pogodą i samą sobą, do Francji przyleciała zmotywowana i zdeterminowana. Jej gra nie wyglądała może najlepiej, ale i tak stosunkowo pewnie pokonała trzy pierwsze przeszkody. Że nie wszystko jest wspaniale, że do optymalnej formy daleko, zdradził wczorajszy mecz z Danielle Collins. Amerykanka, z której żadna przecież specjalistka od gry na kortach ziemnych, wygrała z Igą drugiego seta do dwóch, w trzecim skreczowała, między wierszami sugerując, że „gdyby była w pełni zdrowa, to...” – ale nie była, przegrała, to Polka awansowała do półfinału.Półfinał był to dziwny. Zheng po prostu robiła na korcie swoje, starała się popełniać jak najmniej błędów, a Iga myliła się raz za razem, często w sytuacjach absurdalnie wręcz łatwych. Przegrała pierwszego seta szybko, dość gładko, ale na szczęście w drugim – tak się przynajmniej wydawało – zobaczyliśmy już inną zawodniczkę. Do czasu. Przy stanie 0:4 wiele zawodniczek zwiesiłoby już głowy: zwłaszcza z Igą, zwłaszcza na mączce. Ale nie Chinka. Odrobiła jedno przełamanie, potem drugie, potem, przy 5:5, urwała Idze kolejnego gema i chwilę później zapewniła sobie sensacyjne zwycięstwo.Iga przegrała, złotego medalu nie będzie, ale Polka wciąż ma o co grać. Już w piątek zmierzy się o olimpijski brąz z Donną Vekić lub Anną Karoliną Schmiedlovą.