Z legendą rapu rozmawiamy o współczesnej Polsce. Taksówkarze mają wspaniałą zdolność do syntetycznego ujmowania tego, co myśmy zwykli przyjmować w jakiejś rozwlekłej postaci. Ich konstatacje są jędrne, krótkie. Urodzeni aforyści, wspaniali poeci narzekania – o genezie albumu „Taxi” opowiada nam Adam Zieliński, szczeciński raper szerzej znany jako Łona. Jeden z najciekawszych głosów na polskiej scenie w rozmowie z portalem tvp.info mówi o koncertach, rapie i współczesnej Polsce. Jesienią 2023 roku, wraz z jazzowymi muzykami Andrzejem Koniecznym i Kacprem Krupą, wydał koncept album „Taxi”, którego siłą nośną są historie szczecińskich i poznańskich taksówkarzy. Płyta okazała się wydarzeniem, doskonale przyjęta zarówno przez publiczność, jak i krytykę, została doceniona podczas jubileuszowej 30. gali Fryderyków, czyli nagród polskiej branży muzycznej.Artyści od kilku tygodni są w trasie, nie omijając dużych festiwali. My pytamy Łonę o koncertową ewolucję i recepcję tego materiału. ***Łona: Zabieramy ludzi w podróżMateusz Baran: Sezon festiwalowy w pełni. Jak odbierasz płytę „Taxi” w wersji koncertowej? Adam „Łona” Zieliński: Ten materiał świetnie rezonuje z publicznością. Noże dlatego, że opowiada o nas samych jakąś historię. Chociaż zderzenie z żywym odbiorcą jest zawsze trochę niewygodne. Wojciech Młynarski świetnie opisał tę gorzką prawdę w „Strasznie lubię cię, piosenko”: najpierw, tuż po jej napisaniu, autor nabiera do piosenki intymnego stosunku, a potem wszystko to gwałtownie się kończy, gdy piosenka zaczyna żyć własnym życiem „publicznym” i jest interpretowana przez odbiorców, często w zaskakujący sposób. Ale z drugiej strony to jest właśnie powód, dla którego w ogóle się je upublicznia. Piosenki stają się pasem transmisyjnym do dialogu między twórcą a odbiorcą. I odwrotnie, bo często po koncertach dostajemy solidny – że tak powiem po staropolsku – feedback od odbiorców. Podczas trasy koncertowej odkryłem, że ten materiał działa na ludzi w nieoczywisty sposób. Ludzie raczej się zatrzymują. Widzę, że nie uciekają nam spod sceny, ale trwają i słuchają do końca. Ten album – również na koncertach – jest opowieścią, podróżą. I udaje nam się zabrać ludzi w tę podróż. Nie tylko tych, którzy przyszli świadomie, ale również tych, którzy jakoś nam się zaplątali pod scenę. To jest wielkie osiągnięcie Zaskoczyło mnie wasze podejście właśnie do publiczności. Po koncercie naprawdę spotykacie się z fanami, rozmawiacie. To trwa. Bez przesady. Jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że nie mamy 30 tysięcy fanów, więc nie kosztuje to jakoś strasznie dużo, żeby porozmawiać z tymi ludźmi. Zobacz także – Ania Rusowicz: To ja jestem „Dziewczyną Słońca” [WYWIAD]Spotkania nie kończą się na wspólnym zdjęciu i podpisaniu płyty. To prawdziwa rozmowa. Wiesz, co było najfajniejsze w takich np. Fryderykach? Nie wręczenie nagród, tylko to, że w po wszystkim w kuluarach podszedł do nas znakomity muzyk z zaprzyjaźnionego zespołu i pół godziny nam perorował, dlaczego nasza płyta jest świetna. Bo najważniejsze okazuje się spotkanie z odbiorcą, do którego ta płyta dotarła. Okazuje się, że nasza muzyka w tym odbiorcy kotłuje i wraca do nas. A co mówią fani po koncertach? Staram się najciekawsze rzeczy wynotować, ale robię to na własny użytek, z myślą o skorzystaniu z tego w przyszłości w pracy nad tekstem, więc absolutnie nie zamierzam się teraz z tego rozpruwać. Najczęściej jednak mówią, że daliśmy im coś, czego od dawna nie mieli. Płytę, którą musieli przesłuchać w całości. I zrobili to z przyjemnością. Dają nam dowody na to, że nasze zaproszenie w podróż się udało. Taksówki i taksówkarze to jest tylko pretekst, to tylko forma do tego, żeby opowiedzieć coś więcej i może dlatego nasi odbiorcy utożsamiają się z tym, co słyszą na tej płycie. Taxi – czyli płyta o taryfiarzachSkąd pomysł na album z taksówkarskimi opowieściami jako nośnikami historii? Ze splotu szczęśliwych przypadków i z projektu zainicjowanego przez Zuzannę Głowacką, poznańską animatorkę kultury. Ona ma przy swoich projektach mocny społeczny lot i znakomicie go realizuje. Na początku zaprosiła więc śp. Budynia (Jacek „Budyń” Szymkiewicz, wokalista autor tekstów, frontman zespołu Pogodno – przyp. red.) i mnie do udziału w takich warsztatach artystyczno-społecznych, takich powiedzmy „koloniach twórczych”. Wzięła z jednej strony twórców, a z drugiej prawdziwą grupę zawodową, która żyje ze swojej ciężkiej pracy, a nie jak te darmozjady piosenkarze. I połączyła nas, żebyśmy trochę ze sobą poobcowali. Trwało to bodaj trzy dni. I z tego zderzenia wyszło coś w rodzaju wywiadów. Rozmawialiśmy z tymi taksówkarzami, to była uczciwa reporterska robota, kontynuowana później samodzielnie przez Zuzę. Z rozmów zostało mnóstwo materiału, dziesiątki godzin nagrań z poznańskimi taksówkarzami. A obok tego wszystkiego, przypadkiem spotkaliśmy się z Andrzejem Koniecznym, Kacprem Krupą i Izą Polit, aby zamknąć część warsztatową koncertem w poznańskim klubie Tama. Koncert udał się tak znakomicie, że powiedzieliśmy sobie: „no nie, ku***, to tak być nie może, że to się skończy na tym jednym koncercie”. To jest za dobre, zbyt ciekawe, żeby to tak lekko porzucić. Stąd pomysł robienia dalszych piosenek taksówkarskich. Bez specjalnej ambicji, żeby robić płytę, czy żeby robić całą opowieść o taksówkarzach. I tak rozpoczęliśmy trzyletni okres pracy nad muzyką, która zakończyła się jednak płytą. Łona: Taksówkarze to urodzeni aforyści, poeci narzekaniaCzego nauczyli Cię taksówkarze? Może zabrzmię trochę niczym Paulo Coelho, ale jakiejś prawdy o sobie. Wyszło, że dużo mnie z nimi łączy. Bariera między pasażerem a taksówkarzem, która jest na pierwszy rzut oka bardzo widoczna, jest w gruncie rzeczy pozorna. Im głębiej się wejdzie w ich świat, w ich podejście do życia, również w ich uprzedzenia, czy stereotypy, tym bardziej okazuje się, jak wiele nas łączy. Ta konstatacja trochę odbrązawia postać pasażera, a trochę z kolei każe nieco przychylniejszym wzrokiem spojrzeć na taksówkarza. Potwierdziło się też, że wszystkie stereotypy są kłamliwe. No i najważniejsze: taksówkarze mają wspaniałą zdolność do syntetycznego ujmowania tego, co myśmy zwykli przyjmować w jakiejś rozwlekłej postaci. Ich konstatacje są jędrne, krótkie. Urodzeni aforyści. I poeci, którzy żyją w prozie, ale mają dużą skłonność do poetyzowania, zwłaszcza przeszłości. Wspaniali poeci narzekania. Nikt tak pięknie nie narzeka jak taksówkarze, nikt nie jest tak nienachalnie sentymentalny. Jednym z tematów, które niemal zawsze przewijają się w taksówkach, jest polityka. Ty sam nie unikasz politycznego komentarza na koncertach. To, co jednak zaskakujące, to twój zmysł przewidywania przyszłości. W numerze „Nie słuchać przed 2050” sprzed ponad 20 lat profetycznie wyrapowałeś naszą współczesność. Jakie jest twoje zdanie dzisiaj o świecie, w którym żyjemy? Ta piosenka nie miała być kasandryczną wizją przyszłości, tylko żartobliwą przestrogą. Więc bardzo żałuję, że z tyloma rzeczami w tym tekście trafiłem. A jeżeli chodzi o rzeczywistość: wydaje mi się, że doszło do jakiegoś rozszczepienia — między rzeczywistością par excellence a rzeczywistością medialną. I my wszyscy dajemy się nabrać – nie tylko wam, dziennikarzom, ale też nam, samym sobie, że żyjemy w tej drugiej rzeczywistości. Media popełniają ciężki grzech wobec nas wszystkich, grając na polaryzację. A w normalnym, takim przyziemnym życiu oglądanym, co warto podkreślić z prowincji, z najdalej położonego od Warszawy punktu na świecie… Mówimy o Szczecinie, z którego pochodzisz. Wydaje mi się, że ta rzeczywistość dużo mniej skrzeczy, niż mogłoby się wydawać. Podziały, którymi wszyscy żyjemy, są dużo mniejsze, kiedy się człowiek przejedzie tramwajem. Może wynika to z tego, że nie w każdym tramwaju toczą się burzliwe dyskusje o polityce. Ale może też z tego, że jednak w normalnym życiu rozsądek wciąż jeszcze wygrywa z polaryzacją. A co taksówkarze mówią o polityce? „Eee, panie Łona, szkoda gadać”? Wydaje mi się, że oni mają zdrowe podejście. Bo widzą cały kalejdoskop poglądów, ba, są trochę na niego skazani. To specjaliści od badań socjologicznych, czują tętno społeczeństwa. Dużo rozmawialiśmy z taksówkarzami nocnymi. Jak się jeździ w nocy, to widzi się specyficzny kawałek rzeczywistości. Oni oglądają naturę ludzką w jej bujniejszej odsłonie. Zwłaszcza taksówkarze z kilkudziesięcioletnim stażem w starych korporacjach są Polakami, tylko jeszcze bardziej. Widać w nich wszystkie namiętności, wady i zalety Polaków w dużym powiększeniu. ROZMAWIAŁ: MATEUSZ BARAN*** Projekt Łona x Konieczny x Krupa to kooperacja szczecińskiego rapera Adama Zielińskiego z Andrzejem Koniecznym i Kacprem Krupą — muzykami ze składu Siema Ziemia. Łona (Adam Zieliński) to legendarny raper, autor tekstów i producent muzyczny, a także prawnik i ekspert w dziedzinie prawa własności intelektualnej. Laureat Paszportu Polityki i nagrody Yach Film. W 2011 roku znalazł się na 16. miejscu listy 30 najlepszych polskich raperów według magazynu Machina, a rok później – na 8. miejscu listy najlepszych polskich raperów opublikowanej przez serwis Porcys. Andrzej Konieczny – uznany kompozytor, producent i perkusista. Jego muzyczna podróż zaczęła się w Akademii Muzycznej w Poznaniu, gdzie teraz przeprowadza badania na poziomie doktoranckim, jednocześnie poszerzając swoje artystyczne horyzonty na kierunku ArtScience w Royal Academy of Arts. Kacper Krupa – wybitny saksofonista i kompozytor, występował na wielu festiwalach, w tym m.in. na Jazz Jamboree, OFF Festival czy Męskim Graniu. Tworzy ścieżki dźwiękowe do filmów animowanych, współpracuje z Polskim Teatrem Tańca oraz prowadzi wykłady na temat realizacji ścieżki dźwiękowej na Uniwersytecie Artystycznym im. M. Abakanowicz w Poznaniu. Współpraca tego wyjątkowego trio zaowocowała albumem „Taxi” nagrodzonym w tym roku Fryderykiem w kategorii „Album Roku Hip Hop” oraz „Teledysk Roku” za singiel „Bym Poszedł”, a trio otrzymało Fryderyka w kategorii „Zespół/ Projekt Artystyczny Roku”.