Powstańczyni warszawska w programie „Rozmowy niesymetryczne”. Jest na placu Krasińskich utrwalona rzeźbą trójka kobiet. Ten pomnik powinien stanąć przy Grobie Nieznanego Żołnierza, bo nieznane dziewczyny nie mają swojego uszanowania. Zamiast tych głupich schodów – powiedziała powstańczyni warszawska Wanda Traczyk-Stawska Dorocie Wysockiej-Schnepf w programie „Rozmowy niesymetryczne” w TVP Info, nawiązując do Pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku. Wanda Traczyk-Stawska, pseudonim Pączek, to psycholożka, żołnierka Armii Krajowej i uczestniczka Powstania Warszawskiego. W programie „Rozmowy niesymetryczne” przyznała, że kiedy śledzi wydarzenia rozgrywające się w Ukrainie, przypomina jej się warszawski zryw. Przyznała też, że „jest bardzo przejęta tym, co się dzieje w Ukrainie”.– Gdybym była młodsza, to może bym tam pojechała, żeby pomóc Ukraińcom, bo wiem, że jest to najważniejsze dla każdego narodu – być wolnym – podkreśliła. Oceniła, że świat zachodni za mało robi dla Ukrainy. – Myślę, że nie zdają sobie sprawy, jak ważna jest wolność Ukrainy. Ta polityka jest bardzo zachowawcza. Nie wspiera Ukrainy tak, jak należałoby, żeby mogła dać odpór Rosji, a sama Ukraina nie może oprzeć się Rosji. To jest za trudne – podkreśliła powstańczyni.Traczyk-Stawska była też pytana o Jarosława Kaczyńskiego i jego partię, która popiera Donalda Trumpa w nadchodzących wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Żołnierka wróciła do katastrofy smoleńskiej.– Mogę to powiedzieć, nie boję się, że gdybym była w takiej sytuacji, że mój brat miałby lecieć samolotem w taką pogodę i na takie lotnisko, to bym się uczepiła skrzydła i nie pozwoliła wystartować. Dalej niech już każdy sobie sam dopowie. To było niedopuszczalne, co się stało. Tym więcej, że pan prezydent wziął ze sobą dziewięćdziesiąt wspaniałych ludzi. To jest największy błąd, bo jeśli nawet chciał lecieć, to sam, nie z tymi ludźmi. Oni powinni mieć możliwość jazdy pociągiem albo samolotem, ale innym. Pamiętam, że Kiepura (Jan Kiepura, przedwojenny śpiewak i aktor – red.) nigdy nie leciał razem z żoną, zawsze żona leciała z jednymi dziećmi, a on z drugimi. Dla bezpieczeństwa innym samolotem. Rozsądny człowiek nie naraża swojej rodziny na taką katastrofę – przekonywała.„Widziałam, jak to dziecko się rozpada”Wanda Traczyk-Stawska wspominała także jak w pierwszych dniach wojny była świadkiem egzekucji niemowlęcia na rękach matki. – Widziałam, jak niemieccy żołnierze strzelali do niemowlaka. Ja rozumiem, że strzelają do drugiego żołnierza, który jest nieprzyjacielem, rozumiem, że strzelają do dorosłego Polaka, do mężczyzny czy do kobiety, ale do niemowlaka... Uważam to za barbarzyństwo, za świadectwo bardzo niskiej kultury osobistej – stwierdziła.– Dla mnie ten moment, kiedy widziałam, jak to dziecko się rozpada, pozostał zawsze w mojej pamięci, nie mogę się od tego uwolnić. Ja to cały czas widzę – podkreśliła powstańczyni.„Nie możemy stale żądać od Niemiec świadczeń”Powstańczyni warszawska była też pytana o wypowiedź kanclerza Niemiec Olafa Scholza, który zapowiedział pracę nad zadośćuczynieniem dla ofiar wojny. – Nie wiem, czy to jest wypowiedź, która przyniesie jakąś dodatkową satysfakcję dla Polaków poszkodowanych przez Niemców w czasie drugiej wojny, ale jedno jest pewne: my nie możemy stale żądać ze strony Niemiec, żeby upokorzone dawały nam jakieś świadczenia – oceniła.– Dostaliśmy bardzo dużo, pewnie, że moglibyśmy jeszcze więcej, ale pamiętajmy, że dostaliśmy też kawał kraju, który był niemiecki i teraz jest nasz. To jest też zadośćuczynienie pewnego rodzaju. Trzeba szukać raczej przyjaciół, a nie wrogów, bo tylko przyjaciele mogą wesprzeć, kiedy przychodzi zła sytuacja – zaznaczyła.„Dzieci nie miały broni”Powstańczyni odniosła się też do pomnika Małego Powstańca, który stoi na Starym Mieście i upamiętnia najmłodszych uczestników warszawskiego zrywu. Przedstawia on kilkuletniego chłopca w za dużym hełmie i z bronią maszynową w ręku. Argumentowała, że ten pomnik „nie reprezentuje prawdy”.– Sama byłam jedną z tych młodszych w powstaniu i wiem, że nie dawano broni żadnej dziewczynie ani innemu chłopakowi, który miałby mało lat. Zabierali tę broń – tu nie było odwołania. Nie było chłopców ani dziewcząt w tym wieku, które miałyby broń. Ja miałam broń, a wyglądałam na dużo mniej niż miałam lat, to chłopaki mi powiedzieli: „przebierz się, nie chodź w spódnicy, musisz mieć spodnie, udawaj chłopaka, bo inaczej będziemy mieli stale awantury, chcą ci zabrać broń, bo jesteś dziewczyną”. Do tej pory mam ten żal w sercu, że moi koledzy uważali, że dziewczyna nie powinna mieć broni, kiedy wiedziałam, że wcale nie jestem gorsza od chłopaków i mogę tak jak oni strzelać, czołgać się i walczyć – przyznała.Jak dodała miała wówczas 17 lat i „musiała udawać chłopaka, żeby się odczepili”.„Pomnik żołnierek zamiast głupich schodów”Wanda Traczyk-Stawska chciałaby, aby w pomnik kobiet-żołnierek stanął na Placu Piłsudskiego.– Bardzo bym chciała, zanim umrę, mówić o tym pomniku, a wy warszawiacy sami musicie zdecydować. Jest na placu Krasińskich utrwalona rzeźbą trójka kobiet, które nie mają właściwie, przynajmniej dla mnie, żadnej symboliki, bo symbolem powstania są kobiety. I ten pomnik powinien stanąć przy Grobie Nieznanego Żołnierza, bo nieznani żołnierze mają swoje uszanowanie, a nieznane dziewczyny – nie. Zamiast tych głupich schodów, niech stanie tam pomnik, na którym dziewczyny będą tymi, które opowiedzą o powstaniu od strony kobiecej – powiedziała powstańczyni. – Te paskudne schody nie mówią żadnemu innemu człowiekowi z obcego kraju cokolwiek o naszej historii, dziwne, prawda? Zresztą, to wydarzenie nie było aż tak ważne, żeby je utrwalić, raczej należy się go wstydzić – oceniła.