Wenezuelczycy liczą na zmianę. W Wenezueli rozpoczęły się wybory prezydenckie. Dla jej obywateli to pierwsza od 25 lat szansa na realną zmianę władzy. Oczy większości skierowane są na postać Edmundo Gonzaleza – lidera sondaży i najpoważniejszego rywala Nicolasa Maduro w rywalizacji o „najważniejszy stołek”. Zgodnie z sondażem ośrodka „Delphos” Gonzalez może liczyć na aż 59,1 procent głosów. Przy nazwisku Maduro widnieje 24,6 procent.Kto wygra wybory prezydenckie w Wenezueli?Przewaga kandydata opozycji widoczna jest też w sondażu firmy „Consultores 21”. W ostatnim przeprowadzonym przez nią badaniu 55 procent ankietowanych Wenezuelczyków zadeklarowało chęć oddania głosu na wspomnianego Gonzaleza. 25 procent na urzędującego prezydenta.„Dość krzyków, dość obelg, czas się zjednoczyć” – przekazywał Gonzalez w kierunku wyborców. Jeśli uda mu się zwyciężyć zakończy tym samym 25-letni etap wenezuelskiej polityki nazywanej przez Hugo Chaveza jako „socjalizm XXI wieku”. – Chcę wam powiedzieć, że jesteście nadzieją. Napełniliście mnie siłą, abym mógł stawić czoła niewątpliwie najbardziej nierównej kampanii wyborczej w historii procesów wyborczych w Wenezueli – oznajmił w trakcie spotkania z dziennikarzami.Kim jest Edmundo GonzalezGonzalez rozpoczął karierę polityczną jako asystent ambasadora Wenezueli w USA. Pracował też w Belgii i Salwadorze, pełnił również funkcję ambasadora Caracas w Algierii. Jego ostatnim stanowiskiem była praca jako ambasador Wenezueli w Argentynie w pierwszych latach rządów Hugo Chaveza – poprzednika i mentora Maduro.„Były dyplomata, nowicjusz polityczny, dziadek” – tak sylwetkę doświadczonego 74-latka tytułuje agencja Associated Press. I dodaje, że kandydat ma niemal wszystko, by pokonać głównego konkurenta. Czytaj też: Dyktator rozprawia się z opozycją. Jego konkurentka twierdzi, że próbowano ją zabić74-latek otrzymał propozycję kandydowania po powrocie z Europy, gdzie odwiedzał córkę i wnuki. Dużo też zależało – podkreślał – od podejścia do tej sprawy jego żony. Ostatecznie stanęła po jego stronie i dała „zielone światło”.W kontrze do obrazu wenezuelskich „krzykaczy”Charakterystyczny stonowany ton i pokerowa twarz Gonzaleza, ukształtowane przez lata pracy jako dyplomata, stoją w sprzeczności z wizerunkiem hałaśliwych polityków, do którego przywykli wyborcy w Wenezueli.W trakcie krótkiej kampanii przekazywał, że chce, by Wenezuelczycy znów doświadczyli przyzwoitości – od płacy minimalnej po niezawodne usługi publiczne. Maduro zamyka graniceCo ciekawe, w piątek 26 lipca rząd Maduro oświadczył, że nie wpuści do Wenezueli grupy czołowych latynoamerykańskich polityków, którzy chcieli obserwować przebieg głosowania. Chodzi o eksprezydenta Argentyny, peronisty Alberto Fernandeza i lewicowego prezydenta Brazylii Luisa Inacio Luli da Silvy.Wenezuelskie portale opozycyjne ostrzegały w przededniu głosowania, że „reżim nie odkrył jeszcze wszystkich swoich kart i możliwości manipulowania wynikami wyborów”.