Popularny aktor gościem „Sto pytań do”. Zawsze wierzyłem w siebie. To zasługa mojej babci, która wychowywała mnie przez dłuższy czas dzieciństwa z powodu różnych rodzinnych spraw – opowiadał w programie „Sto pytań do” popularny aktor Artur Barciś. Wskazał, że to babcia chciała, by został aktorem. – Rodzice byli sceptyczni. Ojciec bał się, że mi się nie uda. Ojciec był bardzo niski, też był aktorem amatorem i po nim najprawdopodobniej odziedziczyłem ten dar, ale bał się, że to jest taki zawód niepewny, najprawdopodobniej będę nieszczęśliwy, dlatego chciał, żebym był cukiernikiem – wyznał. Artur Barciś to aktor filmowy, teatralny i telewizyjny, a także reżyser i scenarzysta. Ogromną popularność zyskał między innymi dzięki roli Arkadiusza Czerepachy w serialu TVP1 „Ranczo”. W programie „Sto pytań do” aktor był pytany o to, czy dyrygent zawsze potrzebuje spodni.– Chyba zawsze, bo to jest sztuka wyższa i nie wypada bez spodni dyrygować, ale rozumiem, że pani pije do mojego egzaminu na studia. Takie zadanie było na drugim etapie: był wazon przeszkolony i tam na paseczkach były zadania aktorskie. I ja wylosowałem zadanie polegające na tym, że dyryguję orkiestrą i czuję, że spadają mi spodnie. Jako potencjalny aktor musiałem pokazać, jak z tego wybrnę. Dyrygowałem tą orkiestrą, tutaj sobie poprawiałem spodnie i w pewnym momencie powiedziałem: „orkiestra stop!”. Orkiestrą była komisja egzaminacyjna. Zdjąłem spodnie, odłożyłem na bok i dyrygowałem dalej już bez żadnych problemów. I to się tak spodobało komisji, że nawet Jan Machulski, który był opiekunem roku i nie bardzo był za tym, żeby mnie przyjąć do szkoły, chyba wtedy się przekonał – odpowiedział Barciś.Aktor dodał, że od dziecka marzył o tym, żeby być aktorem. – Większość mi mówiła: „Artur, no gdzie ty, z tej wsi spod Częstochowy?”. Pasałem krowy, czego nienawidziłem, bo to jest strasznie nudne zajęcie. Wyobraźcie to sobie: człowiek musi być przy takiej krowie, która idzie po miedzy i żre. I cały czas żre i to jest tak nudne, że można oszaleć. Czasem rzuci jakiegoś placka i coś się dzieje, ale potem znowu idzie i żre. Okropnie nudne. Czytałem książki i zatapiałem się w nich i potem nagle się orientowałem, że nie widzę liter, bo jest ciemno, a krowy już nie ma, bo sobie sama poszła do obory – wspominał.Przyznał, że zawsze wierzył w siebie. – Zawsze wierzyłem w siebie. To zasługa mojej babci, która wychowywała mnie przez dłuższy czas dzieciństwa z powodu różnych rodzinnych spraw – ojciec był bardzo chory, a mama nie dawała sobie rady. Babcia uważała, że jestem wyjątkowy, cały czas mi wmawiała: „Arturku, pamiętaj, ty nie jesteś zwykły, jesteś wyjątkowy” – mówił w TVP Info.To właśnie babcia Artura Barcisia chciała, żeby jej wnuk został aktorem. – To rodzice byli sceptyczni. Ojciec bał się, że mi się nie uda. Ojciec był bardzo niski, też był aktorem amatorem i po nim najprawdopodobniej odziedziczyłem ten dar, ale bał się, że to jest taki zawód niepewny, najprawdopodobniej będę nieszczęśliwy, dlatego chciał, żebym był cukiernikiem. Ciastka ludzie lubią zawsze, a ja w kuchni dawałem sobie radę. Wierzyłem w siebie – podkreślał.Nigdy nie chciał zagrać HamletaAktor został zapytany, czy miał rolę, którą chciał zagrać, na przykład Hamleta. – Nigdy nie chciałem zagrać Hamleta. Była taka rola, o której marzyłem i uważałem, że się do niej nadaję i nawet żartowałem na języku polskim w liceum, że Fredro napisał ją dla mnie. To był oczywiście Papkin w „Zemście”. Wydawało mi się, że już nigdy nie zagram tego Papkina, bo jak Gustaw Holoubek reżyserował w Teatrze Ateneum „Zemstę”, czekałem, kiedy wywieszą obsadę i tam będzie „Papkin – Artur Barciś”. Patrzę: „Papkin – Wiktor Zborowski”. Dziesięć lat temu zadzwoniła do mnie Krysia Janda i zapytała, czy zagram Papkina. No oczywiście! – wyjaśnił.Aktor wyznał również, że był bliski śmierci. Jak to dzisiaj wspomina? – Nie lubię o tym mówić. To był covid i bardzo wielu ludzi uważało, że to nieprawda i ściema. Ja to przeżyłem, na szczęście, bo było bardzo źle. Nie lubię o takich rzeczach mówić, ale musiałem o tym powiedzieć, żeby przekonać ludzi, że tak jest. Przechodziłem to bardzo ciężko. Kiedy wyszedłem z tego, mój syn Franek powiedział mi: „tata, napisz o tym, bo to jest bardzo ważne”. I napisałem wiersz pod tytułem „Obcy”. Jest w internecie, można go sobie zobaczyć. To jest czwarta wersja, trzy pierwsze się nie nadawały, były zbyt osobiste. Płakałem rzewnymi łzami, bo nie byłem w stanie tego wypowiedzieć. Ale tak było, chociaż złośliwcy mówili, że to dobrze zagrana rola = przyznaje Barciś.Padło także pytanie, czy zagrałby znów w serialu „Ranczo”, gdyby padła propozycja kontynuacji. – To zależy od scenariusza. Powiedziałbym „tak”, bo bardzo bym chciał kontynuować tę postać. Czerepach to postać wspaniała, jedna z najwspanialszych, jakie mi przyszło zagrać w moim aktorskim życiu. To nie jest postać jednoznaczna, to człowiek, który się szarpie, jest cwany, jest politykiem, więc wie, że kłamstwo to jego naturalne środowisko, co zresztą widzimy u naszych polityków. Uwielbiałem grać Czerepacha, ale „Ranczo” się skończyło. Gdybyśmy mieli je kontynuować, to scenariusz musiałby być równie dobry, a scenarzysta już nie żyje i nie wiem, kto mógłby to napisać równie dobrze – przyznał.