Apel konserwatora przyrody. Jesienią ubiegłego roku z nielegalnej hodowli na Śląsku uciekły dwa dorosłe bizony: samiec i samica. Mogły przezimować na pograniczu województwa łódzkiego i śląskiego. Gdy w czerwcu bieżącego roku zawędrowały do Świętokrzyskiego, okazało się, że mają potomka. 2 lipca specjalistom z gospodarstwa w Kurozwękach udało się odłowić bizonią samicę i młodego osobnika. Na wolności pozostawał byk Forest, wędrujący po całym województwie. Szybko stał się bohaterem mediów społecznościowych. W niedzielę 21 lipca wytropiono go w okolicach Czyżowa Szlacheckiego, uśpiono i przewieziono do Bizoniego Safari w Kurozwękach. Tej samej nocy, byk wydostał się z zagrody i uciekł. Wyrok na bizona Po ucieczce zwierzęcia Lech Bucholtz, Regionalny Konserwator Przyrody w Kielcach uznał, że zwierzę należy zastrzelić. W mailu wysłanym między innymi do tarnobrzeskiego okręgu Polskiego Związku Łowieckiego napisał: „jedynym rozwiązaniem jest wytropienie i eliminacja tego osobnika ze środowiska w drodze odstrzału, jest to bowiem inwazyjny gatunek obcy podlegający szybkiej eliminacji, w nadzwyczaj istotnym stopniu zagrażający populacji żubra europejskiego (...)”. Lasy, w których prawdopodobnie przebywa Forest wchodzą w obręb działalności Tarnobrzeskiego Okręgu Polskiego Związku Łowieckiego. Myśliwi nie chcą polować na bizona. – Podjęliśmy decyzję, że odmawiamy udziału w odstrzale bizona. Taką decyzję podjął zarząd okręgu, została ona przekazana wszystkim Kołom Łowieckim należącym do tarnobrzeskiego okręgu. Żaden nasz myśliwy nie będzie strzelał do tego zwierzęcia – zadeklarował w rozmowie z „Tygodnikiem Nadwiślańskim” Robert Bąk, Łowczy Okręgowy.