Aktor gościem programu „100 pytań do...”. Najbardziej chciałem się dostać do Teatru Ateneum w Warszawie, ale nie wpuścili mnie do budynku ludzie, którzy stali w kolejce po bilety. Tłumaczyłem, że nie chcę kupić biletu bez kolejki, tylko dostać do teatru, jestem młodym aktorem. Na co jedna pani z kolejki powiedziała: „proszę pana, aktorzy tak nie wyglądają” – opowiada Artur Barciś w programie „Sto pytań do...”. Premiera w sobotę o godz. 20.00 w TVP Info. Artur Barciś to aktor filmowy, teatralny i telewizyjny, a także reżyser i scenarzysta. Ogromną popularność zyskał m.in. dzięki roli Arkadiusza Czerepachy w serialu TVP1 „Ranczo”. W programie „Sto pytań do” aktor był pytany o to, dlaczego na początku swojej kariery zawodowej wybrał Teatr na Targówku.– Bo tylko ten teatr mnie chciał. Zaczęło się od tego, że (po szkole aktorskiej – red.) nie dostałem żadnej propozycji. To polegało na tym, że jako studenci czwartego roku graliśmy w sztukach dyplomowych i na te sztuki przyjeżdżali dyrektorzy teatrów z całej Polski, proponując angaż. Nie dostałem żadnej propozycji. Nikt mnie nie chciał. Chociaż naprawdę byłem dobrym studentem, pracę magisterską obroniłem na „bardzo dobry”. Bali się zaryzykować. Powiedziałem więc sobie: „nie to nie, jadę do Warszawy” – opowiada Barciś.„100 pytań do...” Artura BarcisiaDodaje, że wszyscy znajomi się z tego śmiali, bo w stolicy nie miał żadnych znajomości, nie zagrał też w filmie i nie był znany. Jednak zaryzykował.– Jestem dosyć dokładnym człowiekiem, więc wziąłem mapę Warszawy i pinezkami zaznaczyłem wszystkie teatry, żeby któregoś nie opuścić. Zacząłem od wschodu. Najdalej na wschód był Teatr na Targówku. Nawet mi się tam podobało, bo napisałem pracę magisterską o musicalu. To był mój świat, a Teatr na Targówku chciał wystawiać musicale. Dyrektor Marian Jonkajtys mnie przyjął, kazał mi coś zaśpiewać, zatańczyć. To trwało może dziesięć minut i na koniec powiedział: „dziękuję, zadzwonimy do pana”. Tyle że ja wtedy nie wiedziałem, że to oznacza „nie jesteśmy zainteresowani” – wspomina aktor.– Dopiero w drzwiach, jak wychodziłem, dotarło do mnie, co on powiedział. Odwróciłem się i mówię: „ale ja nie mam telefonu”. Wtedy mało kto miał telefon. To go strasznie rozbawiło i mówi: „pan zostawi numer telefonu, to zadzwonimy do akademika”. Mówię tak: „do akademika? Ten portier wiecznie pijany, jak nie odbierze, to mi karierę złamie”. On był już kompletnie ugotowany i powiedział: „no to wyślemy telegram do szkoły” – dodaje Barciś.Zobacz także – Wanda Traczyk-Stawska: Pomnik powstańczyń warszawskich zamiast głupich schodów [WIDEO]„Aktorzy tak nie wyglądają”Po tym spotkaniu młody aktor próbował też swojego szczęścia w Teatrze Ateneum na Powiślu.– Do niego najbardziej chciałem się dostać, ale nie wpuścili mnie nawet do budynku ludzie, którzy stali w kolejce po bilety. Takie były czasy, że się stało na Jaracza w kolejce, żeby dostać bilety do Ateneum. Tłumaczyłem tym ludziom, że nie chcę kupić biletu bez kolejki, tylko dostać do tego teatru, jestem młodym aktorem. Na co jedna pani z kolejki powiedziała: „proszę pana, aktorzy tak nie wyglądają” – śmieje się aktor.Po nieudanej próbie dostania się do Ateneum Artur Barciś wrócił do Łodzi, a dwa dni później dostał telegram z Teatru na Targówku, że ma przyjechać, ponieważ dostał angaż. Cała rozmowa z Arturem Barcisiem w programie „100 pytań do...” już w sobotę o godz. 20:00 w TVP Info.