Morderstwa, porwania, tortury. Brutalność karteli narkotykowych weszła do masowej świadomości poprzez popkulturę, między innymi dzięki amerykańskim filmom i serialom. To co w Europie kojarzymy z ekranu, dla Meksykanów jest gorzką codziennością. Złapanie lidera kartelu Sinaloa Ismaela „El Mayo” Zambady przypomina, że działalność odległych gangów ma coraz większy wpływ na cały świat. Rok 2010, trwa świętowanie osiemnastych urodzin Jesusa Henriqueza. W domu znajduje się ponad czterdziestu nastolatków. Impreza na przedmieściach Ciudad de Juarez rozpoczęła się już rano od wspólnego oglądania jednego z meczów Premier League. Zabili nie tego JesusaPod dom w dzielnicy Salvacar podjeżdża sześć samochodów, z którego wychodzi kilkunastu zamaskowanych napastników uzbrojonych w kałasznikowy. Członkowie kartelu włamują się do domu i po kolei rozstrzeliwują bawiących się nastolatków. Niektórzy są jeszcze dobijani, gdy ranni próbują dopełznąć do domu sąsiadów. Policja długo szuka motywów zbiorowej masakry. Świętujące wejście w dorosłość ofiary są zupełnie niezwiązane z narkotykową wojną, która od lat toczy się na ulicach Ciudad de Juarez. Po wielu miesiącach okazuje się, że zadecydowała wyłącznie zbieżność nazwisk: Jesus Henriquez to przecież popularna zbitka imienia i nazwiska w Meksyku. Kartel nie sprawdził dokładnie, śmierć w Meksyku nie jest przecież aż tak istotna. ***Kolorowe znicze, czaszki, a nawet całe kościotrupy można znaleźć w Meksyku w niemal każdym domu. To już część tradycji wywodzącej się jeszcze z kultury Azteków, gdzie śmierć była postrzegana jako integralna część cyklu życia. Choć większość mieszkańców Meksyku jest katolikami, to Boże Narodzenie w hierarchii świąt zdecydowanie ustępuje Dia de los Muertos, czyli miejscowego odpowiednika święta zmarłych.W ten wyjątkowy dzień Meksykanie celebrują nie tylko umarłych, ale i nadchodzące spotkanie ze śmiercią: Sposób jego obchodzenia: wyjątkowo radosny, pełen śpiewów i tańców, pokazuje, że koniec żywota dla mieszkańców tego kraju nie jest czymś szczególnie strasznym.Stosunek do śmierci jest więc w Meksyku bardzo specyficzny i odmienny od przyjętych w Europie norm. Nie może to być jednak w żaden sposób usprawiedliwieniem i próbą relatywizacji bestialskiej fali morderstw, która od dziesiątek lat paraliżuje Meksyk.***Po ciemnej (choć łatwo dostępnej) stronie internetu, gdzie użytkownicy wymieniają się filmikami z morderstw, tych nakręconych w Meksyku jest najwięcej. Nie są to jednak zwykłe zabójstwa – najczęściej to zmyślne tortury, polegające na zadaniu umierającemu jak największej ilości bólu. Śmierć nie wystarczy. Mają żyć i ma bolećJeden z nich – opisany w akcie oskarżenia lidera kartelu Los Zetas – przedstawia mężczyznę, któremu oprawcy usuwają po kolei organy wewnętrzne, by na samym końcu wyciąć mu twarz. Ofierze przez cały czas podawane są zastrzyki z adrenaliną po to, by ten jak najdłużej wytrzymał. By żył i czuł ból.Członek kartelu Sinaloa zapytany przez europejskiego reportażystę o przyczyny tortur, odpowiedział, że to „dla przykładu”.W kraju, gdzie śmierć robi mniejsze wrażenie, trudniej jest wykorzystać strach, by zapanować nad ludźmi. To dlatego poddawani torturom są nie tylko członkowie wrogiego gangu, ale często również cywile. W Meksyku wpływa to na wyobraźnię zdecydowanie mocniej, niż samo odejście z tego świata. Kartele wiedzą o tym już od lat.Czytaj też: Europejskie gangi rosną w siłę. Sytuacja jest dramatyczna***Sinaloa, Los Zetas, Cartel Tijuana, Jalisco – te nazwy karteli są znane nie tylko w Meksyku. Ich brutalność i zła sława dawno wykroczyła poza kraj i działa na wyobraźnie na całym świecie. – Ludzie nie rozumieją, że życie to nie serial. Każdego dnia boimy się wyjść na ulicę, tutaj ofiarą porwania może paść każdy i nie ma znaczenia, czy będzie to mój 90-letni dziadek, czy pięcioletnia córka. Przez takie seriale jak „Narcos: Meksyk” składacie hołd tym bandytom, pokazujecie ich ludzką stronę. Działacie na szkodę kraju – mówił w reportażu CNN mieszkaniec miasta Tijuana, jednego z najniebezpieczniejszych na świecie.Mitologizowanie przestępców w dziełach popkultury to problem znany od dziesiątek lat. Wpływ na społeczeństwo seriali Netflixa takich jak „Narcos: Meksyk” czy „El Chapo” wywołał lawinę dyskusji nie tylko w samym Meksyku. Inspiracja dla ścinania główWedług dziennikarzy CNN wyjątkowa na skalę światową brutalność karteli stała się inspiracją dla niektórych gangów działających w amerykańskich stanach Teksas i Luizjana. To właśnie tam kilka lat temu znaleziono odcięte głowy liderów zorganizowanych grup przestępczych.Przy zatrzymaniu lidera Sinaloi warto przypomnieć, że meksykańskie kartele to nie tylko filmowa „inspiracja”, ale także realny wpływ na amerykańskie i europejskie społeczeństwo. Najlepszym przykładem na to jest dystrybucja fentanylu, który w zastraszającym tempie niszczy Stany Zjednoczone, a coraz częściej – jako narkotyk – trafia do Europy, w tym także Polski. Królem tej używki był właśnie zatrzymany „El Mayo” – to on stworzył jeden z najprężniej działających szlaków fentanylowych i to on w dużej mierze jest odpowiedzialny za kryzys opioidowy w USA. Jego działalność pochłonęła tysiące istnień nie tylko w Meksyku, ale i na całym świecie.Zobacz także: Gangster, który uważa się za Robin Hooda. Kim jest człowiek trzęsący Haiti?