W Paryżu wystartują dwie polskie osady. Na igrzyskach olimpijskich w Paryżu wystartują tylko dwie polskie osady wioślarskie. To najmniej od… 56 lat. Z drugiej strony wioślarze od 2000 roku nieprzerwanie przywożą medale z igrzysk. I mają olbrzymią szansę, by tę passę podtrzymać. Na igrzyskach olimpijskich wystartuje czwórka podwójna mężczyzn (Dominik Czaja, Mateusz Biskup, Mirosław Ziętarski i Fabian Barański) oraz dwójka podwójna wagi lekkiej kobiet (Martyna Radosz i Katarzyna Wełna). Czytaj też: Ile wioślarze zarobią za ewentualny medal? Związek podał kwotyPanowie są faworytem do medalu, wszak to mistrzowie świata z 2022 roku i brązowi medaliści z 2023. Tylko trzeba pamiętać, że przed rokiem szlakowy (siedzący na początku i nadający tempo – przyp. kol) Fabian Barański zmagał się z urazem pleców, przez co nie mógł się w pełni przygotować do zawodów. Poskutkowało to zmianą miejsc w łodzi i na szlaku usiadł Biskup (w wioślarstwie zmiana miejsc w łodzi ma bardzo duże znaczenie). Teraz ze zdrowiem naszych zawodników jest wszystko w porządku, wrócili do optymalnego ustawienia i – jak zaznaczają – są w dobrej formie, co potwierdzili podczas ostatniego zgrupowania w Wałczu. – W Paryżu chcemy pojechać nasz najlepszy bieg, w pełni skupienia, ze stuprocentowym oddaniem – mówi Ziętarski. – Wiemy, że jak dobrze popłyniemy, jak zrobimy to, co potrafimy najlepiej, to może się dla nas dobrze skończyć – wtóruje Biskup. – Chciałbym pojechać bezbłędny wyścig, żeby nam wszystko w łodzi zagrało – dodaje Barański.– Oczywiście chciałbym spełnić swoje marzenie i przywieźć stamtąd medal olimpijski – puentuje Czaja. W tych zapowiedziach słychać pewność siebie, poczucie wysokiej dyspozycji, ale jednocześnie jest duża pokora. Ale inaczej być nie może, skoro ta sama osada (choć w nieco innym składzie, bo bez Ziętarskiego i Biskupa, którzy płynęli w dwójce) w Tokio przegrała medal o 0,3 sekundy. I to w biegu, w którym pobito rekord świata. Największymi rywalami Polaków będą Holendrzy, którzy zawsze są świetnie przygotowani na najważniejsze zawody, oraz Brytyjczycy i Włosi. To między tymi ekipami powinna rozegrać się walka o medale, choć niespodziankę mogą sprawić Szwajcarzy, Estończycy czy Niemcy. Dwójka wagi lekkiej chce zagrać na nosie faworytkom Nasze panie nie są kandydatkami do medalu. Wełna i Radosz wywalczyły przepustkę do Paryża dopiero w tym roku podczas regat kwalifikacyjnych w Segedynie. – Nie przygotowywałyśmy się do tych kwietniowych kwalifikacji ze względu na to, że wiedziałyśmy, że ich obsada będzie dosyć okrojona. Pojechałyśmy tam z marszu, więc nie były nam potrzebne dwa szczyty formy – powiedziała Radosz. – Marzymy o tym, żeby walczyć o medale. Po to jedziemy do Paryża – zapowiedział trener dwójki podwójnej Łukasz Pawłowski. W wadze lekkiej często decyduje dyspozycja dnia, a różnice w czasach zazwyczaj są niewielkie. I tu jest duża szansa dla naszych zawodniczek, które czują się dobrze przygotowane do regat. – Chłopaki mają szansę na medal i kibice mogą mieć takie oczekiwania po tym, jak ta osada pływała w ostatnich sezonach. Natomiast jeśli chodzi o debla wagi lekkiej, to myślę, że finał będzie sukcesem – ocenia w rozmowie z tvp.info Agnieszka Kobus-Zawojska, brązowa medalistka z Rio de Janeiro i srebrna z Tokio w czwórce podwójnej. Dawno nie było tak… źleOstatni raz dwie osady wysłaliśmy na igrzyska w Meksyku w… 1968 roku (nie licząc oczywiście zbojkotowanej imprezy w Los Angeles). Z kolei od 2000 roku wioślarze zawsze przywożą chociaż jeden medal z igrzysk. Te sukcesy zbiegły się z prezesurą Ryszarda Stadniuka, który został sternikiem Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich w 1996 roku, po nieudanych igrzyskach w Atlancie. I choć czasami był krytykowany przez część środowiska, to z faktami dyskutować nie można: za jego kadencji polscy wioślarze zdobyli pierwsze złoto mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Ponadto zawsze wracali z imprez czterolecia z medalami. Najpierw naszą flagową osadą była dwójka podwójna wagi lekkiej Tomasz Kucharski - Robert Sycz, następnie dominowała czwórka podwójna mężczyzn (Adam Korol, Marek Kolbowicz, Michał Jeliński, Konrad Wasielewski), a później prym wiodły kobiety. Najwybitniejszą polską wioślarką jest Magdalena Fularczyk-Kozłowska, która w Londynie zdobyła brąz w parze z Julią Michalską-Płotkowiak, a cztery lata później w Rio złoto z Natalią Madaj-Smolińską. Ostatnie sukcesy należały do czwórki podwójnej kobiet, która – w zmienionych składach – zdobywała brąz w Rio i srebro w Tokio. Zmiana warty i sprzeczka mistrzów Po igrzyskach w Japonii Stadniuk poszedł na zasłużoną emeryturę, a sternikiem związku został namaszczony przez niego Adam Korol. Wydaje się, że kandydat idealny: z doświadczeniem sportowym (wszak to mistrz olimpijski) i politycznym (piastował funkcję ministra sportu w rządzie Ewy Kopacz). Jednak po tym, jak Polska zakwalifikowała tylko dwie osady do Paryża, na związek spadła fala krytyki. Na cierpkie słowa zdecydował się m.in. kolega Korola z osady – Marek Kolbowicz. – Ostatnie trzy lata spowodowały, że poziom polskiego wioślarstwa mocno spadł na twarz (…). Jeśli w trzy lata można było wszystko zepsuć, to może w trzy lata uda się wszystko naprawić – powiedział w rozmowie z TVP Sport. – Sytuacja w polskich wiosłach jest wynikiem naturalnej zmiany warty, jaka ma miejsce po każdych igrzyskach. Przy choćby pobieżnej analizie potencjału polskiego wioślarstwa łatwo zrozumieć, że dopiero czekamy na następców. Naszym zadaniem, rozłożonym na lata, jest odbudowa tego potencjału – odpowiedział z kolei Korol. Czytaj też: Zdobyła medal olimpijski, pomimo depresji. „Zrobiłam coś wielkiego”– Jeśli w Rio było siedem osad, w Tokio sześć, a teraz są dwie, to ta krytyka dziwić nie może. Z tym nie ma co dyskutować, ale moim zdaniem trzeba spojrzeć na problem szerzej. Weźmy naszą osadę, gdzie obecnie w centralnym szkoleniu z czterech zawodniczek została tylko Marta Wieliczko. Potrzeba cierpliwości. Oczywiście kibice mają prawo krytykować, bo patrzą na suche liczby, ale gdy się zagłębimy, to perspektywa jest nieco inna – mówi Agnieszka Kobus-Zawojska.Zmiana pokoleniowa Trzeba też zaznaczyć, jaki jest potencjał polskiego wioślarstwa. – Mamy około 1500 zarejestrowanych wioślarzy. A np. Niemcy mają 80 tysięcy, Amerykanie 220 tysięcy, a Holendrzy 35 tysięcy. Nie ma czego porównywać – wyjaśniał były prezes PZTW Ryszard Stadniuk. Od lat system szkolenia jest prosty: związek wyłania najlepszych zawodników w ramach przejazdów kontrolnych, a później – niemal przez cały rok – szlifuje ich formę. Bardziej przypomina to pracę w klubie niż w reprezentacji. – Ma to swoje plusy, bo nie musimy odrzucać dobrych zawodników, tylko doskonalimy ich umiejętności. A w bogatych wioślarsko krajach zawodnicy eliminują się nawzajem – wyjaśnił Stadniuk. Obecnie w polskiej kadrze dokonuje się zmiana pokoleniowa. Najgorzej wygląda sytuacja w długich wiosłach. Na początku XXI wieku budowano ósemkę, czyli obok jedynki najbardziej prestiżową konkurencję w wiosłach. I choć polska załoga prezentowała wysoki poziom, to była nieobliczalna. Mówiono, że może wygrać z każdym, ale też z każdym może przegrać. Niestety, na igrzyskach medalu wywalczyć się nie udało (dwa razy zajęła piąte miejsce). Po igrzyskach w Rio ósemka się rozpadła, a trener Wojciech Jankowski stworzył z niej czwórkę bez sternika. Osada okazała się piekielnie mocna: w cuglach zdobyła mistrzostwo świata w 2019 roku i była głównym faworytem do złota w Tokio. Niestety, na przeszkodzie stanęła pandemia. Trener Jankowski ubolewał, że przez przerwę w treningach, jego zawodnicy już nie wrócili do tego samego poziomu i – mówiąc w żargonie wioślarskim – stracili czucie wody. W Japonii, niestety, zajęli dopiero siódme miejsce. – Taki jest sport. Spójrzmy na reprezentację Niemiec, która kiedyś była potęgą, a teraz się odbudowuje. Zgodzę się z tym, że u nas jest wymiana pokoleniowa, więc powtórzę: trzeba być cierpliwym. Z doświadczenia wiem, że trzeba przegrać wiele razy, żeby później wygrać – ocenia Kobus-Zawojska. Co dalej z wioślarstwem w Polsce? To pytanie zadają sobie fani tej pięknej dyscypliny. Na ostatnich mistrzostwach świata do lat 23 Biało-Czerwoni wywalczyli cztery medale: dwa złote i dwa srebrne. To wynik bardzo dobry, ale na razie bez przełożenia na kadrę seniorów. Tylko tu wracamy do słowa powtarzanego przez Kobus-Zawojską: „cierpliwość”. – Do Los Angeles mamy cztery lata, więc widzę szansę na progres. Po Tokio, przez pandemię, mieliśmy tylko trzy lata do kolejnych igrzysk, więc nie było wiele czasu na budowanie osad, bo tak naprawdę rok po igrzyskach były już kolejne kwalifikacje. Teraz wróci cykl czteroletni, dlatego jestem dobrej myśli – ocenia dwukrotna medalistka olimpijska. Poza tym nasza flagowa osada wciąż może walczyć o medale. W Los Angeles najstarszy z czwórki podwójnej Ziętarski będzie miał 35 lat, najmłodszy Barański – 29. To wciąż będą mężczyźni w sile wieku. Dla porównania Marek Kolbowicza na igrzyskach w Pekinie miał 37, a Adam Korol - 34 lata. Wioślarstwo morskie W Los Angeles pojawi się jeszcze jedna zmiana i wyzwanie dla polskiego wioślarstwa, bowiem będziemy mieli nową konkurencję. Wagę lekką zastąpi wioślarstwo morskie, a konkretnie beach sprint. – W dzisiejszych czasach wiele rzeczy się zmienia i trzeba iść z duchem czasu. Ktoś może powiedzieć, że to tradycja, ale przecież klasyczne wioślarstwo zostaje, a dzięki morskiemu otwiera się możliwość rywalizacji dla nowych krajów. Uważam, że wioślarstwu potrzebna jest taka zmiana. Bo w klasycznej odmianie płynie się dwa kilometry i nie oszukujmy się, że ludzie na trybunach czasami się nudzą, gdy czekają na kolejny wyścig. Z trybun widać przecież maksymalnie ostatnie 500 metrów. Z kolei beach sprint jest konkurencją znacznie ciekawszą i bardziej dynamiczną. Uważam, że to bardzo dobry krok – mówi Kobus-Zawojska, która startowała już w tej konkurencji, a jej mąż Maciej Zawojski przecierał szlaki w Polsce w wioślarstwie morskim. Sprint w wioślarstwie morskim to połączenie biegu, sprawnego wejścia do łódki i wiosłowania. Najpierw zawodnicy muszą dobiec do łódki, następnie płynąć slalomem między trzema bojkami na dystansie 250 metrów, później zrobić nawrót, dopłynąć w linii prostej do brzegu, wysiąść z łódki i dobiec do mety.– Trochę musimy się obudzić, bo w innych krajach wioślarstwo morskie jest bardziej rozwinięte. Wynika to z tego, że u nas pływanie po morzu nie jest tak popularne, jak choćby w Hiszpanii, gdzie rywalizuje się nie tylko na łódkach coastalowych. U nich jest to tradycja, my jej jeszcze nie mamy, ale możemy ją wypracować – ocenia Kobus-Zawojska. Wioślarstwo morskie zaczyna się w Polsce rozwijać, są robione regaty kontrolne czy Puchary Polski. Wszystko po to, by wyselekcjonować ekipę na igrzyska w Los Angeles. Czy Kobus-Zawojska podejmie rękawice i powalczy o wyjazd do Stanów Zjednoczonych? – Trudno powiedzieć. Chciałabym mieć wpływ na wioślarstwo w Polsce i staram się to robić. Razem z mężem propagujemy wioślarstwo w Przystani Warszawa, gdzie siedzibę ma nasz klub z licencją PZTW, więc mam co robić. Ale jeśli wystarczyłoby czasu, to nie mówię nie. Natomiast nie chcę się deklarować – kończy. Plan startów Polskich wioślarzy na igrzyskach olimpijskich w ParyżuCzwórka podwójna mężczyzn Sobota (27.07.2024) godz. 12:40 – przedbiegPoniedziałek (29.07.2024) godz. 11:20 – ew. repasaż Środa (31.07.2024) godz. 12:26 – ew. finał Dwójka podwójna wagi lekkiej kobiet Niedziela (28.07.2024) godz. 11:50 – przedbieg Poniedziałek (29.07.2024) godz. 11:00 – ew. repasaż Środa (31.07.2024) godz. 11:30 – ew. półfinałPiątek (02.08.2024) godz. 12:22 – ew. finał