KPRM odniosła się do sprawy. – Kristina Voronovska, która w maju została asystentką Donalda Tuska, została sprawdzona przez służby – zapewnił szef kancelarii premiera Jan Grabiec w rozmowie z Wirtualną Polską. Postać asystentki od środy znalazła się w centrum zainteresowania internautów. Zaczęło się od zamieszczenia na koncie „hipopokryzja” w portalu X informacji, że jedną z dwóch asystentek premiera jest Voronovska. Informacje na ten temat są publiczne i dostępne na stronach Kancelarii Sejmu.Do wpisu na koncie „hipopokryzja” dodane były prywatne, pozowane zdjęcia z konta na Instagramie oraz informacja, że kobieta określa się jako #ukrainiangirl i często bywa w Sopocie. Pojawiły się również sugestie, że ma krewnych w Rosji, którzy wspierają napaść na Ukrainę.CZYTAJ TAKŻE: Święto Policji. Premier: Bez was nie ma państwa [WIDEO]Insynuacje, że asystentka Donalda Tuska ma niewyjaśnione związki z Rosją, a temat zaczął budzić spore zainteresowanie na Twitterze, wykorzystał polityk PiS. Bartosz Kownacki, były wiceminister obrony narodowej, wkleił zdjęcie Voronovskiej w kadr ze spotkania Donalda Tuska z Władimirem Putinem na sopockim molo w 2009 roku.Wirtualna Polska zapytała KPRM oraz biuro krajowe PO o okoliczności, w jakich Voronovska trafiła do biura poselskiego Donalda Tuska. Jan Grabiec, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odpowiedział, że trafiła do Platformy w 2022 r. z ogłoszenia rekrutacyjnego na stanowisko sekretarskie, gdyż potrzebne były nowe osoby do pomocy przy kampanii wyborczej.Sprawdzona przez służby„Była wybijającą się pracownicą i na początku tego roku, gdy tworzyliśmy biuro poselskie posła Tuska, (...) zarekomendowaliśmy szefowi dwie osoby do prowadzenia tego biura, w tym Krysię” – dodał Grabiec. Voronovska jest zatrudniona na umowę zlecenie.Grabiec potwierdził, że Voronovska urodziła się w Polsce, gdzie jej ojciec stacjonował jako żołnierz armii radzieckiej. Obecnie jest emerytowanym ukraińskim wojskowym. Jej dziadkowie mają mieć polskie korzenie. Asystentka ma też dalszą rodzinę w Rosji, z którą nie utrzymuje kontaktów.„Jak każda osoba, która pojawia się w otoczeniu premiera, została sprawdzona przez polskie służby, które nie miały zastrzeżeń. Nie jest to też osoba, która ma jakikolwiek dostęp do poufnych dokumentów. Zajmuje się relacjami w ramach biura poselskiego” – wyjaśnił Jan Grabiec.