Kilkanaście medalowych nadziei. "Równanie matematyczne uwzględniające szanse duże, średnie i małe mówi, że polskich medali w Paryżu powinno być miedzy 11 a 14" – uważa wieloletni działacz sportowy i były prezes PZLA Jerzy Skucha. Dodał, że obecnie lekkoatletów stać na 2-3 medale, a biało-czerwoni mocniejsi są np. kajakarstwie. Skucha powiedział, że obserwuje już wśród sportowców bardzo napiętą atmosferę, typowo przedolimpijską.– Widać to szczególnie u tych czołowych. Mnie nieco drażni to, że zawodnicy, którzy dostali się np. z ostatnich relokacji, bardzo się cieszą z tego, że w ogóle jadą na igrzyska. Może i dobrze. Nie wiem tylko, czy proporcja nie jest zachwiana pomiędzy tymi, którzy będą tam rzeczywiście walczyć o najwyższe cele a tymi, którzy jadą, bo się dostali – ocenił Skucha.Mówiąc o związkach sportowych wskazał, że sytuacja jest opanowana. Podkreślił, że w tych największych są ludzie, którzy igrzyska już przeszli, jak np. w lekkiej atletyce, gdyż PZLA szefuje Henryk Olszewski, czy w pływaniu, którym zarządza Otylia Jędrzejczak.– Wszystko jest poukładane z każdym zawodnikiem i każdym trenerem. Poziom profesjonalizmu w większych związkach jest bardzo duży. Widać jednak, że to już ostatnie dni przed startem – zauważył Skucha.Jako matematyk z wykształcenia podkreślił, że w każdej dyscyplinie można zastosować proste równanie i podzielić szanse medalowe na duże, średnie i małe. Duża ma współczynnik 0,7, średnia - 0,5, a mała - 0,2.– Każdą szansę mnożymy przez ten współczynnik i wychodzi nam liczba medali. Z tego równania wychodzi, że polskich powinno być miedzy 11 a 14. Nie da się tego inaczej policzyć – zaznaczył były (2009-16) szef PZLA.Przypomniał, że przed Tokio 2021 w ostatnich dekadach rozkład polskich medali był dość równomierny wśród różnych dyscyplin sportu.– Lekkoatletyka zdobywała 2-4 medale, a te dziewięć w Tokio było czymś niesamowitym i niezapomnianym. Pamiętajmy jednak, że wówczas tylko pięć medali zdobyły inne sporty. Tego nie było widać, a to była klęska innych sportów, a przecież odtrąbiono nawet sukces, bo 14 medali ogółem. Przecież tylko „Królowa Sportu” uratowała dla nas te igrzyska – przypomniał.Dr nauk matematycznych wspomniał, że jest w kontakcie z prezesem Olszewskim i szefem wyszkolenia PZLA Krzysztofem Kęckim i z rozmów z nimi wygląda, że będą zadowoleni z 2-3 medali w Paryżu.– Taka jest rzeczywistość i nie jest to złe słowo na temat związku. Tyle mamy kandydatur - mocniejszych lub trochę słabszych. Na pewno jesteśmy dziś o wiele mocniejsi w tenisie ziemnym niż trzy lata temu, choć po wycofaniu się Huberta Hurkacza już trochę inaczej do wygląda. Ważne będzie przygotowanie fizyczne, ale Iga Świątek jest wielką faworytką – ocenił.Niedoceniane nadziejeJego zdaniem nadal bardzo niedoceniona w polskim sporcie jest czterokrotna medalistka olimpijska w kajakarstwie Karolina Naja.– Pewnie zabrzmi to brzydko, ale jakoś kajakarzy słabo pamiętamy. A to jest znakomita zawodniczka, która ma za sobą sporo lat wspaniałej kariery, a nie jest popularna tak, jak inni sportowcy, z mniejszymi osiągnięciami. Ta dyscyplina chyba jest niedostatecznie promowana. Wielu kibiców nie kojarzy za bardzo tych zawodników. Być może więcej osób pamięta wioślarską czwórkę z Adamem Korolem na czele – wskazał Skucha i podsumowując grupę kajakarzy wyraził przekonanie, że także ona jest silniejsza niż trzy lata temu.Doświadczony działacz obserwuje zmianę na igrzyskach, wchodzenie nowych dyscyplin jak breaking, deskorolka czy wspinaczka, i podoba mu się to... średnio.– Trochę nas śmieszy ten breaking, ale co z tego, jeżeli w tę stronę idzie świat. Pewnie niedługo wypadną zapasy czy jakiś inny klasyczny, ale mniej popularny obecnie sport. Nie do końca jest to wszystko przemyślane. Przecież ten trójbój wspinaczkowy w Tokio był nieco bez sensu. Świetna we wspinaniu na czas Ola Mirosław nie mogła w części technicznej zmagań pokonać pierwszej przeszkody. Trzeba to wszystko robić z głową – powiedział Skucha.Pytany o potencjalne niespodzianki „na plus” w polskiej ekipie przywołał złoto Dawida Tomali w Tokio, bo w jego ocenie była to absolutna sensacja.– Czy niespodzianką będzie medal siatkarek? Nie będzie, bo na nie nie bez przyczyny liczymy. Niespodzianką nie będą też dwa medale we wspinaczce na czas, naszych obu Oli. Medal w judo Angeliki Szymańskiej, wicemistrzyni świata, także nie będzie niespodzianką, bo po co ona ma tam jechać, jak nie po medal? Ale już podium kogoś innego w judo byłby sensacją, bo są daleko w rankingu, a w pierwszych walkach trafią na zawodników rozstawionych. Może jednak zaskoczą i się przebudzą – analizował.Do Paryża się nie wybiera, bo w tym czasie będzie... pracował. Obecnie Skucha jest trenerem-ekspertem zespołu metodycznego przy Ministerstwie Sportu i Turystyki.– Igrzyska wymagają odpowiedniej psychiki. Są tacy zawodnicy, którym nic nie jest w stanie pomóc i oni na tej imprezie nie zdobywają medalu. Pamiętam taką sytuację bodaj 20 lat temu. Polska sztafeta szykuje się do finału olimpijskiego. Mają wyjść do call roomu i trzech tam idzie, a czwarty idzie do... autobusu, bo tak był zestresowany. Wiadomo, że taki zespół czy sportowiec nie zdobędzie potem medalu na igrzyskach, bo nie wytrzyma presji. Oni wówczas też nie zdobyli – podsumował ekspert.