Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki usłyszą zarzuty? Sejmowa komisja śledcza do spraw wyborów kopertowych przedstawia raport końcowy ze swoich prac. – Wybory, ze względu na skalę nieprawidłowości, mogłyby być kwestionowane i nie uznawane, tak na szczeblu krajowym jak i międzynarodowym. Mogłaby być to kompromitacja całego naszego kraju, a przede wszystkim przykład skrajnego i jawnego pogwałcenia zasad demokracji – cytowała raport przewodnicząca komisji Magdalena Filiks z Koalicji Obywatelskiej. Raport liczy 400 stron. Prace trwały 6 miesięcy, przesłuchano 20 świadków. Raport liczy 400 stron. Prace trwały 6 miesięcy, przesłuchano 20 świadków.Komisja chce wysłać do prokuratury doniesienia w sprawie członków rządu Zjednoczonej Prawicy, odpowiedzialnych za przygotowywanie wyborów w 2020 roku.– W panującej wówczas sytuacji nie było gwarancji równości szans dla wszystkich potencjalnych kandydatów do prezydenckiego fotela. Kampanię wyborczą mógł przeprowadzić tylko jeden kandydat, obecnie urzędujący prezydent Rzeczpospolitej Andrzej Duda, mający wtedy dostęp do mediów publicznych, zagwarantowany udział w spotkaniach dotyczących spraw państwowych – przedstawiała szczegóły raportu Magdalena FiliksZobacz także: PiS szuka kandydata na prezydenta. Kto na liście nazwisk?Niespotykany model wyborówPrzewodnicząca komisji do spraw wyborów kopertowych podkreślała też, że przygotowaniem i przeprowadzeniem wyborów miała zajmować się administracja państwowa. Taki model nigdy wcześniej nie obowiązywał.– Organy władzy publicznej w czasie sprawowania władzy przez koalicję rządową składającą się z partii Prawo i Sprawiedliwość, Porozumienia Jarosława Gowina oraz Suwerennej Polski (wcześniej Solidarnej Polski) zmierzały do przeprowadzenia wyborów prezydenta Rzeczpospolitej w sposób, który mógł pozbawić nawet kilku milionów obywateli czynnego prawa wyborczego. Rządząca większość usiłowała przeprowadzić wybory, które z całą pewnością nie byłyby wyborami powszechnymi, równymi i tajnymi – cytowała raport Magdalena Filiks.Raport komisji śledczej do spraw wyborów korespondencyjnychW projekcie stanowiska sejmowa komisja śledcza odnosi się do działań różnych organów państwa zaangażowanych w przygotowanie wyborów prezydenckich zaplanowanych na maj 2020 r.Przedstawiając ustalenia dotyczące b. premiera Mateusza Morawieckiego, posłanka Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica) wskazała, że wydając decyzję z 16 kwietnia 2020 r. Morawiecki „uznał się samozwańczo za organ uprawniony do wydawania poleceń związanych z procesem przeprowadzenia wyborów na prezydenta RP”.Jak podkreśliła, w tej sprawie b. premier nie działał w granicach prawa i nadużywał swoich uprawnień. Jej zdaniem, wiele wskazuje również na to, że organy władz generalnie nadużywały przepisów wprowadzanych w związku z pandemią COVID-19, a organizacja wyborów była tylko jednym z takich przykładów.Sprawdź także: Awantura podczas przesłuchania Morawieckiego. Joński: Rozjeżdżają wam się zeznaniaZ ustaleń komisji wynika, że właściwym działaniem ze strony byłego szefa rządu byłoby poczekanie do momentu wejścia w życie ustawy o szczególnych zasadach przeprowadzenia wyborów albo ogłoszenie stanu nadzwyczajnego, który w legalny sposób pozwoliłby na przesunięcie ich terminu.„Morawiecki świadomie ryzykował złamanie prawa”– W ocenie komisji prezes Rady Ministrów Mateusz Morawiecki zaryzykował złamanie prawa, będąc świadomym ryzyka swojego działania (...) Tym bardziej że na te ryzyka i potencjalną odpowiedzialność premiera wskazywała opina prawna Departamentu Prawnego KPRM, o której miał premiera poinformować szef KPRM Michał Dworczyk – podkreśliła Kucharska-Dziedzic.Wcześniej szefowa komisji Magdalena Filiks (KO) negatywnie oceniła też aktywność Państwowej Komisji Wyborczej, która jej zdaniem „nie podjęła żadnej znaczącej aktywności, aby uniknąć sytuacji, w której wybory zarządzane na 10 maja mogłyby naruszać standardy demokracji”. Według sejmowej komisji śledczej apolityczność nie powinna oznaczać przyjęcia w takiej sytuacji roli „cichego obserwatora”.Ostatnie posiedzenie komisji, na którym ma zostać przegłosowany końcowy raport, zaplanowano na przełom sierpnia i września. Sprawdź także: Były minister przed komisją śledczą: „Poczta nie powinna mieć spisu wyborców, ale…”Filiks prezentując część projektu raportu, dotyczącego prezesa PiS podkreśliła, że z analizy zeznań świadków, a także z innych dowodów, w ocenie komisji, decyzję o przeprowadzeniu w Polsce wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym podjął Jarosław Kaczyński.„Kaczyński podjął decyzję o przeprowadzeniu wyborów korespondencyjnych” – Zauważyć należy, że nie był on członkiem rządu, tylko szeregowym posłem, prezesem największej partii politycznej tworzącej koalicję rządową – mówiła szefowa komisji.Jak mówiła, „zebrany materiał dowodowy wskazuje, że Kaczyński, będąc posłem partii rządzącej, nie posiadał żadnych kompetencji, jakie konstytucja RP przyznaje marszałkowi Sejmu, czy też Prezesowi Rady Ministrów”. – Jako poseł, funkcjonariusz publiczny przekroczył uprawnienia, wykorzystując przy tym swoją pozycję jako prezes Prawa i Sprawiedliwości – zaznaczyła Filiks.W jej ocenie, „działanie Kaczyńskiego nie służyło ochronie społecznego interesu, lecz było działaniem na jego szkodę”. "Jedyną motywacją działania Jarosława Kaczyńskiego była chęć, by za wszelką cenę przeprowadzić wybory i utrzymać prezydenturę Andrzeja Dudy" – powiedziała Filiks.