Pierwszy mecz eliminacji Ligi Konferencji. Piłkarze Śląska Wrocław przegrali 0:1 (0:1) na wyjeździe z FC Ryga w pierwszym meczu drugiej rundy eliminacji Ligi Konferencji. Rewanż zostanie rozegrany 1 sierpnia na Tarczyński Arenie. Pierwsze fragmenty meczu w wykonaniu Śląska były gorsze niż złe. Wrocławianie sprawiali wrażenie zupełnie zaskoczonych wysokim pressingiem rywali, nie potrafili utrzymać się przy piłce, którą jedynie wykopywali jak najdalej od własnego pola karnego.Agresywna postawa piłkarzy Rygi przyniosła im szybko efekt, chociaż słusznie trzeba przyznać, że bardzo pomogli im sami wicemistrzowie Polski. Mateusz Żukowski próbował zgrać głową do Rafała Leszczyńskiego, ale zrobił to tak fatalnie, że do piłki dopadł Ousseynou Niang i lekkim strzałem trafił do siatki.Gol nic nie zmienił i nadal to zespół łotewski miał zdecydowaną przewagę. Po kwadransie powinno być już 2:0, ale Leszczyński zdołał wygrać pojedynek sam na sam z Reginaldo Ramiresem.Śląsk pierwszy raz bramce rywali zagroził dopiero po 20 minutach gry. Po rzucie rożnym piłka trafiła do niepilnowanego Żukowskiego, ale ten nie trafił w bramkę. Była to właściwie jedyna okazja wrocławian na gola w pierwszej połowie.Z czasem podopieczni trenera Jacka Magiery lepiej sobie radzili z pressingiem, ale na połowie rywali grali za wolno i niedokładnie, aby przedostać się w pole karne. Nadal groźniejsze były akcje FC Rygi, które często sami prokurowali swoim niedokładnym rozegraniem sami wrocławianie.Zmiany niewiele pomogłyTrener Magiera nie zwlekał ze zmianami i już w przerwie posłał na boisko Filipa Rejczyka i Tommaso Guercio. Zmieniło się też nastawianie wrocławian, którzy podeszli wyżej pod rywali i zaczęli grać agresywniej. Już po kilku minutach mogło, a nawet powinno to przynieść efekt bramkowy, ale osamotniony Nahuel Leiva z kilku metrów nie trafił w bramkę.Śląsk wyciągnął wnioski z pierwszej połowy i przejął inicjatywę w drugiej, ale miał duże problemy z wypracowaniem sytuacji bramkowej. W takiej sytuacji wrocławianie szukali wyrównującego gola w strzałach z dystansu, ale poza uderzeniem Żukowskiego piłka mijała światło bramki.Wicemistrz Polski naciskał i do ostatnich sekund szukał wyrównującego gola. W doliczonym już czasie wydawało się, że się uda, ale po dobrym dośrodkowaniu Łukasza Gerstensteina żaden z jego kolegów nie zdołał wepchnąć piłki do siatki.