Sylwia Chutnik w programie Mariusza Szczygła. – Jestem osobą biseksualną, queerową, właściwie chyba coraz częściej myślę sobie jako o panseksualnej, czyli takiej, która nie zwraca uwagi, jakiej płci jest osoba, czy ma płeć, czy ma wiele płci, to mnie w ogóle nie interesuje – powiedziała pisarka i aktywistka Sylwia Chutnik w „Rozmowach (nie)wygodnych” Mariusza Szczygła w TVP Info. Mariusz Szczygieł przyznał, że Sylwia Chutnik jest dla niego uosobieniem siły i odwagi. – Kiedy byłam mała, bardzo bałam się huśtać na huśtawce. Jeżeli już, to musiałam robić to w ten sposób, że cały czas miałam nogi obok ziemi, żeby mieć poczucie kontroli sytuacji. Odwaga, jeśli chodzi o dzieciństwo, kojarzy się zwykle z chłopczycą, która chodzi po drzewach i walczy o swoje. To nie ja. Byłam raczej introwertyczną Sylwunią, która czyta książeczki gdzieś w kącie i pisze pamiętniczek. Dlatego też, kiedy mówi się o mnie „odważna, bezkompromisowa”, to myślę sobie: ja? Bo cały czas mam w pamięci małą Sylwię, która siedzi na huśtawce i wyje, bo ktoś podszedł i ją chciał bardziej rozbujać. Ale może ta odwaga polega na tym, że żyjesz, jak chcesz – mówi Sylwia Chutnik.Cztery lata temu na łamach magazynu „Replika” pisarka wyznała, że jest lesbijką. Dzisiaj twierdzi, że akurat w jej przypadku nie wymagało to wielkiej odwagi. – Coming out wymaga wielkiej odwagi, ale osoba niezależna ekonomicznie, z dużego miasta, z jakąś tam pozycją, z wolnym zawodem artystycznym, gdzie ludzie zawsze mają troszeczkę więcej marginesu tolerancji dla osób, które są kolorowe, więcej wybaczą, która ma dużego syna, nie potrzebuje do nikogo niczego, nie ma szefa nad sobą ani szefowej. To nie jest jakaś wielka odwaga – uważa Chutnik. Pisarka dodaje, że zrobiła to z myślą o młodych nieheteronormatywnych osobach, które żyją w rodzinach, gdzie panuje homofobia. – Kiedy ten out był przeze mnie dokonany, był czas grozy również w publicznych mediach, jeśli chodzi o osoby nieheteronormatywne, queerowe, trans. To było apogeum potwornej homofobii i transfobii, która sączyła się zewsząd, również z ust prezydenta. Pomyślałam sobie, że moim symbolicznym gestem dokonam czegoś w rodzaju przybicia piątki ze wszystkimi queerowymi dzieciakami, które chodzą z tęczową torbą. Powiem im: „jesteście ok. Ja, starsza od was, jestem z wami w tym – opowiada pisarka.„Mój syn jest tolerancyjny” Jak na to zareagował jej 16-letni wówczas syn Brunon?– Mój syn jest do mnie przyzwyczajony (śmiech). Jest tolerancyjny. Zareagował bardzo dobrze. To była bardzo ciekawa rozmowa, ta pierwsza, którą z nim przeprowadziłam. Rozmowa, o której się nie mówi publicznie, bo jest bardzo intymna, ale tyle, co mogłabym powiedzieć, to spokój wynikający z tego, że wychowując dziecko przez lata, wkładasz różne rzeczy do koszyczka i w takich sytuacjach, ciężkich i ważnych, jak ta z przeprowadzeniem rozmowy o oucie ze swoim dzieckiem, patrzysz, co się w tym koszyczku nagromadziło – opowiada Sylwia Chutnik. Dodaje, że rozmowa z synem była „swoistym sprawdzianem tego, jakie są relacje” między nimi. – Okazało się, że są dobre. Bardzo dobre. Mój syn powiedział: „Byłaś dziwna, jesteś dziwna i to jest OK” – powiedziała pisarka. Przyznała, że bolał ją brzuch, kiedy magazyn z jej wyznaniem szedł do druku, ale nie chciała się wycofać. – Jestem osobą biseksualną, queerową, to znaczy właściwie chyba coraz częściej myślę sobie jako o panseksualnej, czyli takiej, która nie zwraca uwagi, jakiej płci jest osoba, czy ma płeć, czy ma wiele płci, to mnie w ogóle nie interesuje – wyznaje Chutnik. Mariusz Szczygieł zapytał Sylwię Chutnik, co oznaczają słowa „queer” i „queerowy”, których używa. – To jest dziwak. To jest taka sytuacja, w której ktoś kiedyś wobec osób nieheteronormatywnych powiedział: „Wy tacy dziwni jesteście, takie dziwaki”. Ja osobiście bardzo lubię to słowo. Jesteśmy dziwni, no i? No i tak, następne pytanie proszę. Ten queer to taki dziwak i to słowo często jest używane wobec osób, które są nieheteronormatywne i nie za bardzo się widzą w ciasnym dualizmie, czyli podziale na dwie płcie - samiczka i samiec. Są jakby gdzieś poza tym, mówią o tym, że ta tożsamość jest płynna, że czasem jesteśmy hetero, a czasem niehetero, nawet są teorie, że nikt nie jest hetero – podkreśla pisarka. „Hejt jest pobiciem człowieka”Chutnik przyznaje, że spotyka się z hejtem.– Nigdy nie można sobie poradzić z hejtem. Nigdy nie jest tak, że ktoś cię pobije, a ty powiesz: „O, Jezu, radzę sobie”. Możesz poradzić sobie z tym, co potem się dzieje, z siniakami, z bólem. Ja radzę sobie w ten sposób, że jestem odważna i silna, a na pewno zawzięta i niezależnie, co będzie się działo, będę robiła swoje (…) Hejt jest pobiciem człowieka i nie możesz sobie poradzić z tym, że leżysz na murawie i krwawisz. Absolutnie! Ale jeśli wiesz, co chcesz robić i wierzysz w to, wierzysz w siebie, to po prostu robisz swoje – mówi Chutnik.