W zaginięciu bliskiej osoby najgorsza jest niewiedza. Stowarzyszenie Zaginieni kilka razy dziennie publikuje informacje o osobach zaginionych na terenie całej Polski. Latem telefony dzwonią częściej. 15 lipca policjanci z Mrągowa publikują na swojej stronie internetowej informację o trwających poszukiwaniach 16-letniej Klaudii K., która jak piszą „samowolnie oddaliła się z ośrodka wczasowego”. Rysopis: wzrost około 170 cm, budowa ciała szczupła, włosy długie koloru blond, oczy brązowe. Nastolatka ostatni raz widziana była przez opiekunkę dwa dni wcześniej. Służby proszą o pomoc każdego, kto zna miejsce aktualnego pobytu dziewczyny, bądź kto w ostatnim czasie ją widział. Tego samego dnia informację o zaginięciu Klaudii publikuje u siebie w mediach społecznościowych oddolna grupa „Stowarzyszenie Zaginieni Cała Polska”. – Nie ma dnia, byśmy nie dostali tego typu zgłoszenia – mówi nam Ewelina Malinowska, założycielka grupy, z wykształcenia pedagożka resocjalizacyjna. Wpis o zaginionej Klaudii internauci udostępniają 117 razy, dzielą się informacjami, piszą o nadziei na odnalezienie nastolatki całej i zdrowej. Po prostu zniknął Dwa dni później na grupie pojawia się informacja o szczęśliwym odnalezieniu dziewczyny. Ktoś opatrzył ją cytatem francuskiego filozofa-egzystencjalisty, Jeana Paula Sartre’a: „Nadzieja najcenniejszą towarzyszką życia”. – Ja też mam nadzieję, ale odkąd zaginął mój brat, nie śpię, nie jem, nie jestem w stanie na niczym się skupić. Tylko pytam siebie samą w myślach: co mogło się stać – opowiada Monika, siostra zaginionego Sebastiana Grądzika, lat 28 z miejscowości Myszyniec Stary. Mężczyzna wyszedł z domu w sobotę, 13 lipca i od tej pory do niego nie wrócił. Przepadł bez śladu, jego telefon milczy. Ale kilka osób zapewnia, że widziało Sebastiana w okolicy. – Brat był dla mnie bliską osobą, znam go na tyle, by wiedzieć, że nie rzuciłby wszystkiego i nie oddaliłby się od rodziny. W jego pokoju zostały rzeczy, nic nie spakował, nawet ładowarka została w mieszkaniu – mówi nam siostra zaginionego. – Martwię się, że coś się stało, może upadł, uderzył głową o kamień, jest gdzieś ranny i czeka na pomoc… Feralnej soboty Monika widziała się z bratem. W niedzielę i w poniedziałek już się z nią nie kontaktował. Zadzwonił do niej wówczas właściciel pokoju, który wynajmował Sebastian. „Przepraszam, że przeszkadzam, ale nie wrócił po weekendzie do domu, to nietypowa sytuacja, dotąd nigdy mu się to nie zdarzyło”, przekazał jej. – To był moment, od którego zaczęłam przeczuwać, że coś jest nie w porządku. Moje obawy potwierdził szef Sebastiana, brat pracował w firmie przetwórstwa drzewnego w miejscowości obok. W poniedziałek pracodawca potwierdził, że nie przyszedł na zmianę. Zwykle zgłaszał, że go nie będzie, jeśli był chory, czy coś się działo. Pracował w tej firmie siedem lat, nie było dotąd takiej sytuacji, by po prostu się nie pojawił. Zaginięcie pozostawało zgłosić policji. Zaginięcie i co dalej? – Na rodziny zaginionych informacja o zniknięciu bliskiego spada nagle, często nie mają pojęcia, co robić, od czego zacząć. Osoba znika, ale ich codzienność trwa nadal: dzieci trzeba posłać do szkoły, samemu pójść do pracy. Wtedy z pomocą przychodzimy my, wolontaryjnie z własnej chęci pomocy wspieramy informacją, podtrzymujemy na duchu, pomagamy rozwieszać plakaty. Jesteśmy po to, żebym im pomóc – mówi założycielka Stowarzyszenia Zaginieni. Był czerwiec 2019 roku, kiedy Ewelina Malinowska przebywała na urlopie macierzyńskim. Przypadkiem trafiła w sieci na informację o zaginięciu młodej kobiety z okolicy, Marty. Była w podobnym wieku co Ewelina, w domu też czekało na nią dziecko. Wtedy Ewelinę coś tknęło. – Razem z koleżanką, również młodą mamą, bardzo przejęłyśmy się tą historią. Postanowiłyśmy, że założymy profil, który pomoże zbierać informacje o zniknięciu Marty. Obie z założycielek kontaktowały się wówczas z rodziną kobiety, prosiły w sieci o pomoc, utworzyły mapę, która mogłaby pomóc zlokalizować dziewczynę, wykluczały miejsca, w których już jej szukano i te, gdzie jeszcze nie sprawdziły. Finał tej sprawy ostatecznie był tragiczny. Marta została znaleziona martwa, a jak ustaliła policja, popełniła samobójstwo. – Zamknęłyśmy grupę, ale stworzyłyśmy nową, ogólnopolską – dodaje Malinowska. – Nie miałam wtedy pojęcia, że będę zajmować się poszukiwaniem zaginionych przez następne lata. Pytania bez odpowiedzi Obowiązkiem policji, jak wynika z zarządzenie nr 48 Komendanta Głównego Policji z dnia 28 czerwca 2018 r. w sprawie prowadzenia poszukiwania osoby zaginionej, „policja podejmuje poszukiwania osoby zaginionej niezwłocznie po otrzymaniu informacji o zaginięciu osoby”. Mitem jest więc powielana często przez popkulturę kalka, że do ogłoszenia zaginięcia danej osoby potrzebne są 48 godziny bez kontaktu. – Choć znam przypadki, kiedy zaleca się odczekanie 24 godzin, szczególnie, w miejscach, w których funkcjonariusze znają daną rodzinę, wiedzą, że wcześniej zdarzały się w niej jakieś problemy – mówi Malinowska. – Ale to wbrew przepisom, zgodnie z prawem, trzeba działać natychmiast. Tak się stało po zgłoszeniu zaginięcia Sebastiana. Od tego czasu rodzina jest z policją w stałym kontakcie. Co chwilę napływają do nich nowe informację, każdą trzeba sprawdzić. Choćby tę ostatnią, że pewna kobieta widziała łudząco podobnego mężczyznę do zaginionego w pociągu relacji Poznań-Olsztyn o godzinie 10:41. Z jej opisu rzeczywiście wydawało się, że może to być Sebastian. Ale nie zgadzały się ubrania, w których jechał. Świadkini widziała go tylko przez chwilę, po czym zniknął jej z oczu. Wcześniej do rodziny i policji dotarła z kolei informacja, że Sebastian był widziany dwa dni po zaginięciu około godziny 18., obok sklepu w Myszyńcu. Nie ma jednak jak sprawdzić tej informacji, bo na zewnątrz sklepu nie ma żadnych kamer. Założycielka Stowarzyszenia: – Ludzie w sieci reagują bardzo szybko, piszą też do nas, że ta i ta osoba widziana była tutaj i tutaj, a my przekazujemy te wieści bliskim i służbom. Internauci bywają bardzo pomocni. Siostra Sebastiana: – To daje nadzieję, ale i rodzi kolejne pytania czy wątpliwości. Mnóstwo pytań, żadnej pewnej odpowiedzi. Co go zgubiło Monika: – W każdym miejscu, w którym potencjalnie mógł być Sebastian, byliśmy. Ja, rodzina, znajomi, koledzy z pracy, przeszukaliśmy całą okolicę. Ślad urywa się tam, gdzie, jak wynika z monitoringu, był z dwójką znajomych. Choć jeden z nich utrzymywał początkowo, że był tylko on i mój brat. To też dało mi do myślenia. Policja sprawdziła ostatnie logowanie telefonu zaginionego. Sygnał pojawił się w sobotę późnym wieczorem. Siostra nie chce wierzyć, że po prostu przestał odzywać się do rodziny. Może nie widywali się codziennie odkąd przeprowadziła się 50 km od rodzinnego domu, ale Sebastian codziennie do niej dzwonił. Jeśli miał jakiś problem, mógł na nią liczyć. – To jest mój młodszy brat, zawsze czułam się za niego odpowiedzialna. Nie umiem się pogodzić z myślą, że nagle go nie ma. Był radosny, kontaktowy, ale też bardzo ufał ludziom. Oddałby komuś ostatnią kromkę chleba, chociaż sam nie miałby co zjeść. Boję się, że to go zgubiło. Trzeba się trzymać Ze statystyk policyjnych wynika, że średnio w Polsce w 2022 roku funkcjonariusze otrzymali prawie 15 tysięcy zgłoszeń dotyczących zaginięć, z czego około 2 tysięcy dotyczy osób małoletnich, do 17 roku życia. Jak opowiada Malinowska, w przeszło 90. procentach zaginięcia kończą się szczęśliwym odnalezieniem. – Wiele z nich to np. nastoletnie ucieczki, którym sprzyja lato, nastolatki nie chodzą do szkoły, jest ciepło, jeśli chcą uciec, mogą spać pod namiotem, czy gołym niebem. Dlatego w tym okresie widać wzrost przypadków zaginięć. A pozostałe 10 procent? W nich mieszczą się sprawy z tragicznym finałem, kiedy odnajdywane jest ciało osoby zaginionej, która odebrała sobie życie, uległa nieszczęśliwemu wypadkowi, bądź została zamordowana. Oraz te najgorsze, kiedy z pytaniem co się właściwie stało bliscy zostają na długie lata. Psycholodzy podkreślają, że zaginięcie bliskiej osoby to jedno z najbardziej dramatycznych wydarzeń w życiu. Niepewność co do jej losu powoduje lęki, depresje, rujnuje dobrostan psychiczny. – Z mojego doświadczenia wiem, że najgorsza dla rodzin jest niewiedza. Często mówią, że lepsza jest najgorsza prawda, niż brak pewności, co się z bliską osobą stało. Wiem to, bo sama osobiście angażuję się w kontakty z rodzinami zaginionych, przeszłam do tego odpowiednie kursy, szkolenia, edukowałam się na własną rękę – mówi Malinowska. – Pyta pani, czy się trzymam? Powiem tak: nie mam wyjścia – mówi Monika. – Ktoś w rodzinie musi być silny, rodzice tej siły teraz nie mają. Czują się odpowiedzialni, myślą, że może chciał zostawić rodzinę, zacząć życie sam, gdzieś daleko, na nowo. Nie wykluczamy żadnej opcji – dodaje.– Jeśli mój brat chciał się odciąć, wybaczymy mu to.Byleby dał sygnał, że żyje i jest cały, i zdrowy.