Kagame rządzi od niemal ćwierć wieku. Niebanalne 99,15 proc. głosów otrzymał prezydent Rwandy Paul Kagame w poniedziałkowych wyborach. O wyniku poinformowały władze po przeliczeniu 79 proc. głosów. Agencja Reutera zwraca uwagę, że jest on zgodny z przedwyborczymi oczekiwaniami. Dyktatura od dawna przestała dbać o pozory uczciwości. Rywale lidera Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego (RPF) po raz kolejny byli tylko tłem. Frank Habineza z Demokratycznej Partii Zielonych Rwandy i niezależny kandydat Philippe Mpayimana według oficjalnych szacunków otrzymali poniżej jednego procenta głosów. Ostateczne wyniki spodziewane są najpóźniej 27 lipca, ale zanosi się na powtórkę z 2017 roku, gdy Kagame otrzymał 98,79 proc. głosów. Zresztą nigdy nie otrzymał mniej niż 93 proc. głosów, co wpisuje się w mechanizmy znane w innych „demokracjach” w Afryce, Rosji czy na Białorusi.Choć był pewny reelekcji, Kagame zadbał najgroźniejsi konkurenci nie zostali dopuszczeni do startu. Bernard Ntaganda i Victoire Ingabire zostali zdyskwalifikowani w przedbiegach. Tuż przed wyborami wierny reżimowi sąd odrzucił ich apelację.– Demokracja jest często mylnie rozumiana lub różnie interpretowana przez ludzi, ale mamy własne jej rozumienie, oparte na wyjątkowej rzeczywistości Rwandyjczyków i tym, co musi zmienić się w naszym życiu – skwitował prezydent Kagame podczas przedwyborczego wiecu.Kolejki do lokali wyborczychLudzi przekonał. Do wielu lokali wyborczych między innymi w Kigali, stolicy 14-milionowej Rwandy, ustawiały się długie kolejki. – To moje pierwsze głosowanie. Głosuję na prezydenta Kagame, ponieważ nigdy wcześniej nie widziałem takiego przywódcy, jak on – mówił Reutersowi motocyklista Jean Claude Nkurunziza.Paul Kagame urodził się 23 października 1957 roku w mięsice Gitarama w rodzinie pochodzącej z plemienia Tutsi. Pochodzenie w Rwandzie jest kluczowe. Tutsi przez wieki byli koczowniczymi pasterzami, którzy podporządkowali sobie Hutu, ludy rolnicze zajmujące się uprawą dzierżawionej ziemi.W listopadzie 1959 roku w Rwandzie Hutu obalili króla Kigeli V. Podczas rewolty zamordowano około 150 tysięcy osób, w znacznej mierze Tutsich. Setki tysięcy przedstawicieli tego plemienia miały uciekać, głównie do Ugandy i Burundi. Wśród nich była rodzina Kagame. Młody chłopak wychowywał się w obozie dla uchodźców, co musiało odbić się na jego psychice.Młody człowiek postawił na karierę wojskową. W 1979 roku wstąpił do Narodowej Armii Oporu, dowodzonej przez Yoweri Museveniego, która walczyła z rządem prezydenta Ugandy Miltona Obote. W 1985 roku wieloletnia „wojna w buszu” zakończyła się obaleniem Obote. Museveni zdobył władzę i dzierży ją do dziś.Wojna domowaKagame brał udział w szkoleniu w USA, gdy siły RPF dokonały inwazji na Rwandę. Wybuchła wojna domowa, która zakończyła się w 1993 roku włączeniem Frontu do rządu jedności narodowej i obietnicą przeprowadzenia wyborów generalnych. Konfliktu między Hutu i Tutsi to jednak nie skończyło.6 kwietnia 1994 w Kigali doszło do zestrzelenia samolotu z prezydentem Rwandy Juvenalem Habyarimaną i prezydentem Burundi Cyprienem Ntaryamirą na pokładzie. Hutu oskarżyli Tutsich o zamach i rozpoczęli eksterminację rywali. W ciągu pierwszych stu dni walk zamordowano od 800 tysięcy do miliona Tutsich, co było jednym z największych ludobójstw ubiegłego wieku. Ta rana krwawi do dziś.W lipcu 1994 roku RPF pod dowództwem Kagame ostatecznie pokonał wojska rządowe Rwandy, bojówki Interahamwe oraz Impuzamugambi i przejął władzę w kraju. Tym razem to tysiące przedstawicieli Hutu musiało uciekać z kraju.Kagame został wiceprezydentem i ministrem obrony u boku prezydenta Pasteura Bizimungu. Zaangażował się w walki z Hutu, także poza granicami Rwandy. Praktycznie sprawował władzę, ale chciał mieć ją również tytularną. W 2000 roku poprzez Zgromadzenie Narodowe obalił prezydenta i sięgnął po władzę.Walka z korupcjąTrzeba przyznać, że zasługi miał. Zarządził, by w kraju nie używać pojęć określających przynależność etniczną, by zwalczać animozje między zwaśnionymi grupami. Zajął się też przestępczością – nieodłącznym skutkiem wojen domowych. Ograniczył korupcję, jego administracja postawiła na rozbudowę infrastruktury, inwestycje w oświatę.Rwanda, która przez lata stała się synonimem afrykańskiej tragedii, dość szybko podniosła się z ruin. Kagame mógł liczyć na wsparcie Zachodu. Pieniądze na dalsze inwestycje popłynęły. Przymykano oczy, że państwo stało się dyktaturą, w której reżim brutalnie tępi wszelki opór. Za ważniejszą wartość uznano spokój.Satrapa wiedział, że oddawanie władzy nie ma sensu i dążył do zniesienia limitu kadencji. W 2015 odbyło się referendum, w którym Rwandyjczycy zgodzili się z jego wizją demokracji. Podobny manewr zastosował później rosyjski zbrodniarz Władimir Putin.Dzięki poniedziałkowemu zwycięstwu Kagame może utrzymać się u władzy do 2034 roku, gdy będzie miał 77 lat, choć trudno wykluczyć, że i wtedy najdzie go ochota na dalszą dzierżenie sterów. Na razie nie dochodzą bowiem sygnały, żeby myślał o sukcesji.Mit zbawcy naroduMało tego, uwierzył w swój własny mit zbawcy narodu, pokornie podsycany przez państwową propagandę. Dowodzą tego słowa wypowiedziane tuż przed wyborami. – Partia rządząca i Rwandyjczycy proszą mnie, abym ubiegał się o kolejną kadencję, choć osobiście wolałbym spokojnie wrócić do domu i mieć spokój – mówił dziennikarzom. O spokój w regionie Wielkich Jezior w Afryce jednak trudno. Bojownicy z grupy M23 walczą z siłami rządowymi Demokratycznej Republiki Konga na wschodzie tego kraju. Administracja Stanów Zjednoczonych wskazuje, że M23 są wspierani przez Rwandę. Kigali oskarża natomiast Kongo o werbowanie bojowników, wywodzących się z Hutu, sprawców ludobójstwa.Kagame prowadzi niebezpieczną grę w regionie, w którym próbuje się rozpychać Rosja. Kremlowi podporządkował się już między innymi Museveni w Ugandzie. Dyktator mówi wprost, że ta współpraca jest bardziej opłacalna niż z Waszyngtonem.Na alarm biją również organizacje broniące praw człowieka. Zwracają uwagę na deptanie przez reżim Kagame podstawowych wolności, w tym prawa do zrzeszania się. Amnesty International w niedawnym oświadczeniu wyraziła zaniepokojenie „groźbami, arbitralnymi zatrzymaniami, ściganiem na podstawie sfabrykowanych zarzutów, zabójstwami i wymuszonymi zaginięciami” wymierzonymi w opozycję polityczną.W raporcie oceniono, że tłumienie głosów sprzeciwu, w tym ze strony wśród grup obywatelskich czy mediów, „ma efekt odstraszający i ogranicza przestrzeń debaty dla mieszkańców Rwandy”. Tego typu dokumenty znaczą dla dyktatora tyle co brud za paznokciem.