Służby nie sprawdziły dokładnie terenu wiecu. Generał Mirosław Gawor stwierdził, że zamachu można było uniknąć. – Trudno mi komentować to wydarzenie, bo mieliśmy bardzo dobrą współpracę z Secret Service i mam tam bardzo dużo znajomych. Jest dla mnie sporym zaskoczeniem, że popełniono tak podstawowe błędy przy zabezpieczeniu. To jest takie ABC. Przed przyjazdem osoby ochranianej miejsce i otoczenie tego miejsca ma być sprawdzone i zabezpieczone. Tutaj tego nie dokonano – mówił gość TVP Info. Generał zwrócił uwagę, że na miejscu było wiele różnych służb, a „kwestia koordynacji i współpracy między nimi nie jest łatwą sprawą”. Pytany o to, dlaczego nie zareagowano na informacje od ludzi o mężczyźnie z bronią na dachu, odparł: – Służby posiłkują się miejscową policja, a ona jest nastawiona na co innego. Ktoś to zlekceważył, albo pomyślał „to nasi” i tego nie sprawdził – mówił. Dodał, że niedopuszczalną jest sytuacja, że jakikolwiek funkcjonariusz mógł nie sprawdzić informacji od osoby, która miała widzieć podejrzanego z długą bronią, chodzącego po dachu. Liczne błędy ochrony Gawor zaznaczył, że zadaniem służb jest profilaktyka i próba przewidzenia wszelkich możliwych sytuacji. – Przyjeżdżając i sprawdzając to miejsce stawiamy się w roli przestępcy i próbujemy wytypować miejsca, których by użył. Po to, aby zniwelować zagrożenie. Tutaj tego nie zrobiono – przekonywał Gawor. Gość TVP Info przyznaje, że kolejnym błędem ochrony było zamieszanie po samym momencie zamachu. – Wszystkie służby wiedzą, że trzeba najszybciej ewakuować osobę ochranianą. Tutaj prezydent Trump jeszcze wiwatował, to jest niedopuszczalne. Jestem zaskoczony. Ceniłem ich (Secret Service – przyp. red.) za profesjonalizm i organizację – mówił gen. Gawor wskazując, że ewakuacja powinna trwać kilkanaście sekund, a nie dwie minuty. Podkreślał, że służby specjalne codziennie winne dokonywać analizy zagrożeń dla osoby ochranianej i brać pod uwagę to co się dzieje w USA i na świecie. Zdaniem generała, na szczęście zamachowiec nie był profesjonalistą, bo dla wykwalifikowanego strzela odległość 140-150 metrów „to żadna odległość”. – Odległość stu czy stu pięćdziesięciu metrów to dla strzelca z karabinem wyborowy nie jest żadną odległością – mówił. – Całe szczęście, że była to osoba nie do końca profesjonalna i przygotowana. Ale do tragedii było naprawdę blisko – stwierdził.