Czy najlepszy polski piłkarz ma dyplom łódzkiej uczelni? Nowe informacje w sprawie dyplomu, który na łódzkiej uczelni miał zdobyć Robert Lewandowski. O tym, że najlepszy polski piłkarz „kupił” dyplom, napisała w mediach społecznościowych była wykładowczyni jednej z prywatnych szkół. Przedstawiamy, co wiadomo, a czego nie wiadomo w tej dziwnej historii. Zobacz nasz cykl: Sprawdzamy„Robert Lewandowski kupił dyplom w prywatnej uczelni w Łodzi. Piszę to z całą odpowiedzialnością, bo »zdał« u mnie dwa egzaminy. O wszystkim dowiedziałam się w czasie przesłuchania jako świadek w tej obrzydliwej sprawie” – napisała 7 lipca w serwisie X Barbara Mrozińska-Badura, dziennikarka, socjolożka i wykładowczyni łódzkich szkół wyższych.Mrozińska-Badura na X: Robert Lewandowski kupił dyplom w prywatnej uczelni w ŁodziW sieci zawrzało, a internauci dopytywali, czy informacja jest prawdziwa i czy zajmują się nią odpowiednie służby.„Nie jestem zdziwiony, że »król« kupił dyplom. Posłuchał swoich giermków” – napisał 8 lipca na X Cezary Kucharski, były menedżer Lewandowskiego od lat pozostający z nim w konflikcie. „Myślę, że nie tylko #RL9 kupił sobie wykształcenie. Lista sportowców może być długa. Po co to robią? Dobre pytanie” – komentował 12 lipca, również na X, wiceprezydent UEFA Zbigniew Boniek.Post Mrozińskiej-Badury to najprawdopodobniej odprysk sprawy, w której od lat pojawia się nazwisko Lewandowskiego. W lipcu 2021 r. reporter Onetu Łukasz Cieśla opisał, jak Zbigniew D., były kanclerz Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi, handlował dyplomami i prowadził intensywną korespondencję m.in. ze znanymi polskimi piłkarzami.Jak ustalił wówczas Cieśla, Zbigniew D. rozmawiał o magisterce dla Roberta Lewandowskiego z jego żoną Anną i innymi osobami z otoczenia piłkarza. Co więcej, podczas przeszukania u D. policja odnalazła zdjęcie dyplomu Lewandowskiego datowanego na marzec 2018 roku.Absolwent LewandowskiSprawą Zbigniewa D. zajmuje się gdańska prokuratura. Z informacji uzyskanych przez Onet w 2021 r. wynikało, że poza nim zarzut w tej sprawie usłyszała jeszcze jedna osoba. Prokuratura zaznaczała jednak wówczas, że nie jest ona uznawana za celebrytę, a żaden z piłkarzy nie został jeszcze przesłuchany. Jak ustalił Onet, nawet jeśli prokuratura ustali, że któryś z wymienianych w sprawie Zbigniewa D. piłkarzy uzyskał nieuczciwie dyplom, nie musi usłyszeć zarzutu. Zgodnie z art. 270 Kodeksu karnego przestępstwem jest bowiem dopiero posługiwanie się fałszywym dyplomem.W sprawie pojawia się nazwisko Roberta Lewandowskiego, ale jest tu wiele niejasności.W październiku 2017 roku „Lewy” obronił licencjat w Wyższej Szkole Edukacji w Sporcie w Warszawie. Sam także chwalił się tym w mediach społecznościowych.Źródło: FB/ Wyższa Szkoła Edukacja w Sporcie Na tej samej uczelni w 2020 r. uzyskał magisterkę. A zatem według niepotwierdzonych informacji kilka miesięcy po uzyskaniu licencjatu w Warszawie miałby w Łodzi zdobyć pierwszy tytuł magistra. Do obrony miałoby dojść w dość intensywnym dla Lewandowskiego czasie zgrupowania piłkarskiej reprezentacji Polski. Odpowiedź rzeczniczki „Lewego”, którą Onet uzyskał w 2021 r., niewiele jednak wyjaśniała.Pełnomocnik piłkarza nie komentuje oskarżycielskiego posta. „Lewandowski nie ma w tej sprawie nic do ukrycia”O komentarz i wyjaśnienia po opublikowaniu przez Barbarę Mrozińską-Badurę posta na X zwróciliśmy się do współpracowników Lewandowskiego. Odpisał prawnik piłkarza Kamil Gorzelnik. Nie odniósł się jednak do słów Mrozińskiej-Badury o „kupieniu” dyplomu przez jego klienta ani do jej sugestii o fikcyjnym egzaminie.Uczelnia Nauk Społecznych zasłoniła się przepisami o ochronie danych osobowych. „Uczelnia Nauk Społecznych co do zasady wstrzymuje się od komentarzy do czasu zakończenia postępowania toczącego się przeciwko byłemu pracownikowi Uczelni” – odpisał nam rektor Piotr Domżał.„Śledztwo w tej sprawie jest kontynuowane” – przekazała portalowi tvp.info Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku i dodała, że podejrzany Zbigniew D. pozostaje pod zarzutem popełnienia łącznie 46 czynów. Wawryniuk wymieniła art. 270 § 1 Kodeksu karnego dotyczący podrabiania lub przerabiania dokumentów w związku m.in. z art. 65 § 1 K.k. Paragraf ten dotyczy m.in. sprawców, którzy z popełnienia przestępstwa uczynili sobie stałe źródło dochodu, czy działali w grupie.Prokurator Wawryniuk przekazała ponadto, że zarzuty popełnienia czynów z art. 270 w związku m.in. z art. 230 § 1 K.k. dotyczącym płatnej protekcji czy art. 18 § 2 K.k. dotyczącym pomocnictwa łącznie przedstawiono kilkunastu innym osobom.„Z poczucia przyzwoitości”Przez kilka dni próbowaliśmy skontaktować się z Barbarą Mrozińską-Badurą. W końcu oddzwoniła, odmówiła nam jednak komentarza. Z autorką głośnego posta udało się za to porozmawiać Łukaszowi Cieśli z Onetu. 11 lipca opublikował fragmenty tej rozmowy i inne ustalenia dotyczące śledztwa.Mrozińska-Badura powiedziała Onetowi, że odezwała się na platformie X „z poczucia przyzwoitości” i z uwagi na swoich studentów, którzy musieli się mocno napracować, by zdobyć swoje dyplomy. Mrozińska powiedziała, że nigdy nie spotkała Lewandowskiego ani na zajęciach, ani na egzaminach. Tymczasem podczas przesłuchania, które odbyło się w zeszłym miesiącu, dowiedziała się, że miała dwukrotnie egzaminować piłkarza i ocenić go na trójki.Z informacji opublikowanych przez Onet 11 lipca wynika, że Lewandowski miał ukończyć licencjat na Wyższej Szkole Edukacji Zdrowotnej i Nauk Społecznych (WSEZiNS) w Łodzi. Szkoła ta nie istnieje, ale pod tym samym adresem działa wspomniana wcześniej Uczelnia Nauk Społecznych, gdzie „Lewy” miał skończyć magisterkę. Ta ostatnia szkoła pozwała Onet za publikację z 2021 r., domagając się przeprosin. Jak czytamy w tekście Onetu, uczelnia „przekonuje, że Robert Lewandowski jest jej absolwentem, a dyplomy w Łodzi uzyskał w legalny sposób”.Łukasz Cieśla opisuje ponadto, czego dowiedział się od „źródła w organach ścigania”, czyli że: „Robert oba dyplomy z Łodzi dostał więc po znajomości, ale w pewnym momencie zrozumiał, że kłamstwo ma krótkie nogi i zapobiegliwie tymi papierami nigdy się nie pochwalił”.Onet zwrócił się po komentarz do współpracowników Lewandowskiego i uzyskał słowo w słowo ten sam komentarz Kamila Gorzelnika. Przy okazji autor tekstu zwrócił uwagę, że w lutym 2024 roku nazwisko Zbigniewa D. pojawiło się w kontekście innej afery – polegającej na wystawianiu fałszywych dyplomów MBA przez Collegium Humanum.Współpracownik Lewandowskiego Artur Adamowicz komentował wówczas w mediach, że z tą sprawą „Lewy” nie ma nic wspólnego. Ale w oświadczeniu przekazanym „WP SportoweFakty” wspomniał również, że Lewandowski dopiero w 2021 r. dowiedział się o pojawieniu się swojego nazwiska w kontekście zarzutów wobec władz łódzkiej Uczelni Nauk Społecznych. „Według medialnych informacji od kilku lat prowadzone jest w tej sprawie postępowanie wobec przedstawicieli uczelni, ale my nie otrzymaliśmy na ten temat żadnych oficjalnych informacji” - dodał.