Serial od kilkunastu lat ma swoje wierne grono fanów. Gdy tylko ten serial pojawia się na głównej antenie TVP, zaczyna się prawdziwe szaleństwo. Widzowie cytują w sieci Borewicza, zachwycają się poszczególnymi scenami, postaciami czy grą aktorów. Można powiedzieć, że to już taka „wakacyjna, świecka tradycja”. Skąd bierze się fenomen serialu „07 zgłoś się”? Dlaczego Borewicz wciąż jest jednym z ulubionych bohaterów minionej epoki? Serial „07 zgłoś się” od kilkunastu lat ma swoje wierne grono fanów. Mimo że można go oglądać prawie o każdej porze na różnych antenach Telewizji Polskiej czy w sieci, to gdy tylko pojawia się w TVP 1, czy TVP 2 – zwłaszcza w czasie wakacji – ponownie gromadzi przed telewizorami spore grono widzów. Serial ten nie tylko jest oglądany, ale ma też swoje fora i grupy w mediach społecznościowych mu poświęcone. Na jednym z nich pada pytanie: „Czy też tak macie, że kiedy włączacie »07 zgłoś się«, to czujecie psychiczną ulgę i ucieczkę od teraźniejszości?”. Wśród odpowiedzi nie brakuje tych twierdzących. „Relaks całkowity. Wspomnienia”; „Tak jakby wszystko wróciło na swoje miejsce”; „Jako 50-latek przenoszę się w czasie” – odpisują fani porucznika Borewicza. Sam Bronisław Cieślak, który wcielał się w główną postać przystojnego, inteligentnego i szarmanckiego wobec kobiet porucznika, w jednym z wywiadów stwierdził, że zapewne są ludzie, którzy chętnie wróciliby do tych czasów, w których dzieje się akcja serialu. „Kojarzą, jak wtedy pachniał las, jak pachniała dziewczyna”– Do polityki powszechnego niedoboru wszystkiego i dziwacznej ustrojowej sytuacji, niezbyt normalnej, chociaż w miarę bezpiecznej socjalnie, z wczasami, brakiem obawy o pracę. Ale ci ludzie są w liczbie niewielkiej i niedecydującej. Cała reszta tęskni za młodością. (…) Ci którzy dziś oglądają „07", oglądają nie dlatego, że w PRL był ustrój socjalistycznej demokracji, ale dlatego, że kojarzą, jak wtedy pachniał las, jak pachniała dziewczyna – mówił w rozmowie z „Dziennikiem Polskim”. Jego słowa potwierdza dr Małgorzata Bulaszewska, filmoznawczyni i kulturoznawczyni z Uniwersytetu SWPS. Jej zdaniem ani filmów, ani seriali w tradycyjnej telewizji nie oglądają tzw. zetki czy alfy, czyli najmłodsze grupy pokoleniowe. – To nie są odbiorcy ani filmów o Bondzie, ani serialu o Borewiczu. Jeżeli w ogóle o nim wspomną to na zasadzie żartu, czyli tzw. „beki”, choć raczej cringowo, jak to się mówi w młodzieżowym slangu – wyjaśnia. Borewicz prawie jak meblościankaZwraca uwagę, że grupy pokoleniowe urodzone wcześniej, które pamiętają mniej lub bardziej czasy, w których powstał ten serial, oglądają przygody porucznika Borewicza właśnie ze względu na sentyment, który w ostatnich latach jest ogromny, jeśli chodzi o PRL. – To nic innego jak właśnie resentyment. Wspaniały obraz ówczesnego świata. Cały ten serial, podobnie zresztą jak wiele innych produkcji z tamtych lat, to historyczno-kulturowe archiwum PRL. Widz ogląda to okiem antropologicznego przyglądania się epoce. Tak, jak z łezką w oku patrzymy na meblościanki czy porcelanę z tamtych lat, tak tu widzimy kultowego poloneza MR’78, którym jeździł Borewicz, czy ośrodek wczasowy, w którym rozgrywała się akcja jednego z odcinków a z którym po prostu kojarzą nam się wakacje z tamtych czasów – tłumaczy dr Bulaszewska. Czytaj więcej: Skarby PRL. Wyrzucano je na śmietnik, dziś słono kosztują Nie chcieli zagrać porucznika Borewicza. Bali się syndromu KlossaWcielający się w postać porucznika Sławomira Borewicza w serialu „07 zgłoś się” Bronisław Cieślak stał się bożyszczem kobiet i idolem młodzieży tamtych lat. Choć serial krytykowano i uważano za propagandową tubę PRL-u miał i do dziś ma więcej zwolenników, niż przeciwników. Gdy Krzysztof Szmagier zaczynał w 1975 roku pracę nad projektem, łatwo nie było. Zagrania głównej roli w serialu, który pierwotnie miał nosić tytuł „Przygody porucznika Bolskiego” odmówiło mu dwóch znanych aktorów – Jan Englert i Piotr Fronczewski. Ten drugi w serialu jednak się pojawił i to aż trzykrotnie. W 14. odcinku „Hieny” z 1981 roku wcielił się w Roberta Walaska, kierownika ośrodka wczasowego, prowadzącego tak naprawdę zakonspirowany dom publiczny. W odcinku 15., czyli „Skok śmierci”, zagrał mało znaczący epizod, ale już w 19., czyli „Zamknąć za sobą drzwi” – rolę większą od Bronisława Cieślaka, czyli porucznika Pawła Kopińskiego. Ciekawostką jest, że odcinek ten trafił na ekrany kin jako niezależna fabuła. Jeszcze jednym pretendentem do roli Borewicza był Krzysztof Chamiec, ale ten musiał odmówić ze względu na inne zobowiązania zawodowe. Jak po latach tłumaczył, Szmagier, Englert i Fronczewski bali się „syndromu Klossa”, czyli bohatera serialu „Stawka większa, niż życie”, w którego wcielał się Stanisław Mikulski. Reżyser „07 zgłoś się” zainteresował się redaktorem z krakowskiej telewizji. Był nim właśnie Bronisław Cieślak. Zgodził się na zdjęcia próbne nieco z przekory. Myślał, że zrobi reportaż o produkcji i napisze książkę „Jak nie zostałem gwiazdą”. Zdjęcia próbne wypadły jednak tak dobrze, że Cieślak rolę w serialu dostał. Zobacz także: „Dom”: 45 lat kultowego serialu TVP [WYWIAD]Nosił dzwony, pachniał Old Spice’em. Podrywał 3,5 kobiety na odcinekZmianie uległo nazwisko jego bohatera. Zapożyczono je od Bohdana Borewicza, czyli asystenta operatora. Korekcie uległ również tytuł serialu. Postać, którą ostatecznie stworzył Bronisław Cieślak, zachwycała inteligencją, obyciem, ciętymi ripostami. Borewicz zawsze był dobrze ubrany. Nosił dzwony i wranglery, polską kopię amerykańskiej kurtki wojskowej M65, pachniał Old Spice’m i golił się maszynką bezprzewodową. Miał uznanie wśród kobiet. Fani serialu wyliczyli, że podrywał 3,5 kobiety na odcinek. – Widzowie polubili go za to, że nie był klasycznym milicjantem. Nie tylko wyglądał i umiał się wypowiedzieć, co nie kojarzyło się w tamtych czasach z tym zawodem, ale też nie był w stu procentach podporządkowany swoim przełożonym. Jednym słowem ze świecą było szukać takich poruczników w swoich miastach, miasteczkach, czy wsiach – tłumaczy dr Bulaszewska. Dodaje, że to był także kawał dobrego kryminału. Sam pomysł serialu zaczerpnięto wszak z popularnej w PRL serii opowiadań kryminalnych „Ewa wzywa 07”. Tomiki z tej serii posłużyły za pierwowzory scenariuszy do wielu odcinków. Borewicz to polski James Bond?Czy wygadany, przystojny i elokwentny porucznik Borewicz był polskim Jamesem Bondem? Okazuje się, że niekoniecznie. Tytuł „07 zgłoś się” mylnie przez wiele osób interpretowany był i jest jako polską wersję agenta 007. Tytuł nawiązywał do bezpłatnego numeru, na który dzwoniąc, można było wezwać milicję.– Śmieszy mnie to, ale już nie mam siły protestować. Nigdy nie miałem takich aspiracji jako Borewicz. Za wysokie progi – nie ta waluta, nie te samochody, jedynie dziewczyny mieliśmy piękniejsze niż 007 – mówił w rozmowie z „Gazetą Wrocławską” z charakterystyczną dla siebie przekorą Bronisław Cieślak. Tą samą, w którą wyposażył swojego bohatera. Borewicz słynął z ciętych ripost i złotych myśli, które cytowane są do dziś i weszły do języka potocznego. „Moja babcia mówiła, że po to się żyje we dwoje, żeby radości mnożyć przez dwa, a kłopoty dzielić na dwoje”; „Dziewczyny, droga pani, to ja lubię wytrawne”; „Każdy mężczyzna lubi słodycze, ale tylko prawdziwi mają odwagę się do tego przyznać”; „Myślenie ma kolosalną przyszłość. W milicji także” – to tylko niektóre z nich. Różnicę między Borewiczem a Bondem podkreśla również filmoznawczyni. – To są dwie kompletnie różne bajki. Nasz rodzimy „07” to milicjant z bloku wschodniego, który zajmuje się sprawami kryminalnymi, a „007” jest szpiegiem, tajnym agentem. Obydwaj mają zupełnie inne zadania i żyją w zupełnie innych rzeczywistościach. Pokusiłabym się natomiast o stwierdzenie, że Borewicz w pewnym sensie był prekursorem tego, co modne jest dziś, czyli seriale kryminalne na platformach streamingowych, gdzie bohaterami są sprytni policjanci, czy policjantki, a czasem człowiek z ludu, który staje się w danej fabule prywatnym detektywem, dąży do odkrycia prawdy – wyjaśnia dr Bulaszewska. Sam Cieślak w wielu wywiadach podkreślał, że lubił swoją postać. – Gdybym poznał takiego faceta, to bym mógł się z nim zakolegować, niezależnie od tego, jaki wykonuje zawód – mawiał Cieślak. „Panie, nie jestem kultowy; kultowa jest Matka Boska”Choć dziś porucznik Borewicz uważany jest za postać kultową i tą, która na stałe zapisała się w polskiej popkulturze, sam aktor za kultowego się nie uważał. Jerzy Wenderlich, były poseł SLD, wspominał w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” jedną z anegdot dotyczącą popularności Bronisława Cieślaka. Okazuje się, że raz spotkał fana, który był szczególnie zafascynowany postacią Borewicza. - Gość staje przed Cieślakiem i zaczyna: „O, Boże, to pan porucznik, o ludzie, ten kultowy gość. Panie Borewicz, to pan? Ten kultowy milicjant? Jaki to był kultowy film to »07 zgłoś się« Przekultowy! Normalnie, ale pan jest kultowy”! I tak jechał z tą kultowością, a Sławek (imienia Bronek używaliśmy rzadziej) już czuł, że ten balon puchnie, że gość nie zmieści się zaraz w emocjonalnym zakręcie, więc bierze go pod rękę i mówi: „Panie, nie jestem kultowy; kultowa jest Matka Boska”. Tak właśnie rozbrajał, jeżeli mogę poetycko powiedzieć, granaty swojej sławy – opowiadał Wenderlich. Sam Cieślak przyznawał, że ceną popularności, była utrata anonimowości. Nie ukrywał, że zwłaszcza we współczesnej Polsce, nieco mu przeszkadzała. - W PRL-u to jeszcze miało wartość - w dobie powszechnego niedoboru wszystkiego, „na małpę” załatwiało się skutecznie pożyteczne rzeczy. Kartki na przykład były na wszystko – mówił w rozmowie z „Gazetą Wrocławską”. Serial „07 zgłoś się” pierwotnie miał mieć tylko cztery odcinki. Na tyle też początkowo namawiał Cieślaka reżyser produkcji. Łącznie przez 12 lat nakręcono w pięciu seriach aż 21. Dzięki temu widz widzi, jak zmienia się PRL-owska rzeczywistość od końca lat 70. do przełomowego 1989 roku, kiedy to w maju widzowie zobaczyli premierę ostatniego odcinka.Zobacz także: „Jeszcze mogę to przewalczyć”. Niezwykła droga Jerzego StuhraPlejada gwiazd i technologiczne nowinkiPoza główną postacią Borewicza serial zachwycał też całą plejadą gwiazd, które pojawiały się w poszczególnych odcinkach. Wśród nich byli wspomniany już wcześniej Piotr Fronczewski, a także m.in. Grażyna Szapołowska (Lidia Dorecka w odcinku „Hieny”), Zdzisław Kozień jako porucznik Zubek, Ewa Florczak jako sierżant Olszańska, Izabela Trojanowska jako była żona Borewicza, czy Barbara Brylska jako Zofia Gambetti. Lista była długa a z dzisiejszej perspektywy naprawdę imponująca. Fani samochodów czy nowoczesnej technologii z zachwytem patrzyli na auta Borewicza – najpierw Fiata 126p, a potem Poloneza, a także to, że przestępców ścigał helikopterem, używał podsłuchów, krótkofalówek czy zegarków z wbudowanym mikrofonem. „Paru górali było w pewnej sprawie innego zdania”, czyli naprawdę złamany nos BorewiczaNiektóre sceny, jak chociażby dialog pomiędzy Borewiczem a stewardessą Małgosią, powstały na podstawie zdarzenia z życia samego Bronisława Cieślaka. Chodzi o jego złamany nos. Porucznik Borewicz, wysiadając z samolotu, przechodzi obok bardzo atrakcyjnej stewardesy, która ma na mundurku tabliczkę „Małgosia Czarnecka”. W charakterystyczny dla niego sposób flirtuje z nią. A ona na to: „A takie odzywki to pan wymyśla na poczekaniu, czy na każdą okoliczność ma pan przygotowany taki playboyski tekst? Bo nie wygląda pan na myśliciela, tylko na boksera, i to kiepskiego, bo panu nos połamali”. Dwa dni potem przez radio proszę stewardesę, by sprawdziła, czy na liście pasażerów jest jakiś facet. I okazuje się, że zgłasza się ta moja stewardesa. „Kłania się ten bokser myśliciel. A nos to mi połamali nie na ringu, tylko paru górali było w pewnej sprawie innego zdania niż ja i tak się to skończyło” – mówił w rozmowie z tygodnikiem „Świat seriali” Bronisław Cieślak. Seksualny domokrążca kontra poważny, żonaty człowiekChoć zaskarbił sympatię wielu, nie wszystkim się podobał. Świadczyć o tym, może opinia mamy reżysera. Ładne te filmy zrobiłeś, Krzysiu. Ale czemu ten twój bohater to taki seksualny domokrążca? – miała powiedzieć. Przeciwieństwem Borewicza w serialu był równie dobrze zapamiętany przez widzów i wzbudzający równie spory sentyment był porucznik Zubek, z którym główny bohater rozwiązywał kryminalne zagadki. Prawilny, dobrze się prowadzący, także zapisał się w pamięci wielbicieli „07 zgłoś się” złotymi myślami w stylu: „Przyzwoity mężczyzna nie nocuje poza domem” czy „Uczciwy człowiek powinien liczyć na uczciwie zapracowaną emeryturę”. Poważnego, żonatego człowieka z dzieckiem udało się Bronisławowi Cieślakowi zagrać w filmie kryminalnym „Wściekły” w reżyserii Romana Załuskiego, w którym wcielił się w kapitana Zawadę z Komendy Głównej MO. – Siła rażenia Borewicza była tak duża, że pierwsza recenzja tego filmu, jaka się ukazała w tygodniku „Ekran”, nosiła tytuł „07 na dużym ekranie – mówił po latach Cieślak. Jako Borewicz pojawił się, także w filmie Janusza Kidawy „Latające machiny kontra Pan Samochodzik”. Serial „07 zgłoś się” mogli obejrzeć także widzowie z Chin, Bułgarii, czy Włoch. „07 zgłoś się” – czyli porucznik Borewicz wraca do TVP 1W tym roku polscy widzowie już od 14 lipca będą mogli w ramach „wakacyjnej tradycji” oglądać odcinki serialu „07 zgłoś się” w TVP 1 od poniedziałku do środy o godz. 20.35.