Szczery wywiad o nowej płycie i życiu. Nie ma we mnie rebelii – mówi portalowi tvp.info wokalistka, autorka tekstów i kompozytorka Anna Rusowicz. I trudno jej nie wierzyć, słuchając nowego albumu Rusowicz „Dziewczyna Słońca”. Album wydany nakładem Polskiego Radia to eksploracja pozytywnych emocji, podszytych szczerą, osobistą historią. „Dziewczyna Słońca” to dziesięć piosenek zainspirowanych muzycznym bogactwem hippisowskiej złotej ery przełomu lat 60. i 70. XX wieku. Wokalistce towarzyszy zespół wirtuozów, którzy podróżują z nią po ścieżkach soulu, rocka, rhythm and bluesa, gitarowego popu, a nawet jazzu. Fanki i fani Anny Rusowicz właśnie na taki album czekali – a ona sama właśnie taki album chciała nagrać. Bez kompromisów. Artystka podobnie bez kompromisów podchodzi do życia. Trudno nie ulec jej pozytywnej energii. Zresztą, przekonacie się sami! Morał jest jeden i chyba można go zdradzić: Zwolnij! Dlaczego? O tym w naszej rozmowie. ***Mateusz Baran: Muszę przyznać, że po wysłuchaniu Twojego albumu, jakoś lepiej robi się na duszy. W tej muzyce jest dużo radości, choć też porusza trudne, osobiste tematy. Od początku wiedziałaś, że właśnie taki album chcesz nagrać? Ania Rusowicz: Nigdy nie myślę w kategoriach, że muszę wydać płytę, albo że jest jakaś koniunktura i w związku z nią muszę nagrać konkretnie brzmiący album. Zawsze szłam pod prąd i robiłam rzeczy niemodne. Choć z czasem właśnie one stawały się modne. Tę płytę napisało tak naprawdę życie. Pracowałam nad nią ponad dwa lata, jest wynikiem moich niełatwych doświadczeń. Pod ich wpływem napisałam piosenki, ale też nagrałam te, które są mi bliskie, które towarzyszyły mi – niczym drogowskazy – w tych trudnych chwilach. Oprócz moich kompozycji znalazły się na płycie „Dziewczyna Słońca” i „Zielono mi”. Płyta jest wesoła, tak. Ale też niesie ze sobą przekrój różnych emocji. Żeby naprawdę być szczęśliwym, trzeba znieść jakąś dawkę cierpienia i poczuć wdzięczność za to, co się ma. Jaka jest twoja recepta na szczęście? Ważne jest to, aby otaczać się muzyką. Muzyka nas uwrażliwia, powoduje jakieś refleksje, a one czynią nas bardziej ludzkimi. Jako ludzie nieustannie przechodzimy jakiś rozwój. Do opisywania tego procesu służą właśnie piosenki. Muzyka może wpływać na całe masy ludzi. Żaden inny biznes – może poza internetem, choć muzyka przecież też tam jest – nie ma w tej chwili takiego wpływu na masowe myślenie i postrzeganie świata. Rola muzyki jest nieprzeceniona, może realnie nas zmieniać! Ja dzięki muzyce mogę stawać się lepszym człowiekiem, mogę kompensować swoje emocje, przeżywać je albo odcinać, przerabiać, pójść dalej. Mogę zamknąć to wszystko w piosence, podsumować, zrozumieć, pogodzić się i rozstać. Taką moc mają dla mnie piosenki, które np. piszę w momencie, w którym coś zrozumiałam. Wtedy pojawia się piosenka, która jest taką kodą, podsumowaniem jakiegoś doświadczenia. Piosenka powoduje, że mogę pójść z tą mądrością dalej.Pisanie piosenek jako terapia? Widzę misyjność swojej twórczości. Wierzę w to bardzo, że ludzie, którzy tworzą muzykę, wzbogacają ten świat. A możemy go wzbogacać w różne rzeczy: w piękno, ale też w agresję. A przecież nic tak nie wpływa na nasz umysł, jak właśnie kultura i muzyka. Od nas zależy, co chcemy przekazać światu i w jakie emocje chcemy go wzbogacić. Muzyka jest częstotliwością, to jest po prostu fizyka, a my z nią rezonujemy. Jesteśmy wodą, to jest totalna, totalna fizyka! Jesteśmy tym, czym się karmimy, a muzyka jest właśnie dla nas takim pokarmem. Jak rozumieć to fizyczne rezonowanie z muzyką? Muzyka niskowibracyjna, która w warstwie tekstowej porusza wątki nawiązujące do agresji, np. do buntu, obniża naszą wibrację, naszą częstotliwość! Zawsze więc powtarzam, aby bacznie przeglądać swoje playlisty i to, czego słuchamy. Tym karmimy nasze umysły, to determinuje nasze myślenie o świecie. Jeżeli nasz stan emocjonalny jest bliski depresji, proponuję przejrzeć playlistę. Co w takim razie znaleźlibyśmy na playliście Ani Rusowicz? Na mojej playliście jest bardzo dużo pozytywnej muzyki, ja nawet nie zapędzam się w rejony depresyjne! Nie ma mnie tam! Myślę dużo o młodych ludziach, w końcu jestem psychologiem z wykształcenia. Mamy bardzo wysoki wśród nich wskaźnik samobójstw. Warto by się przyjrzeć, czego słuchają i jak to wpływa na ich życie psychiczne. O tym się w ogóle nie mówi! Wszystkim się wydaje, że muzyka tylko towarzyszy nam w życiu, ale to jest tak naprawdę programowanie naszego umysłu. Wystarczy, że codziennie słuchamy muzyki, która ma jakieś zabarwienie na przykład na tle wrogości czy agresywności. Uwierz mi, takim człowiekiem będziesz i to w niedługim czasie. I właśnie taką rolę spełnia twoja muzyka? Chcesz nas pozytywnie programować? O to w tym wszystkim chodzi! Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy piosenka jest smutna. Może poruszać naprawdę trudne treści, ale i tak może być wysokowibracyjna! Ma szansę poruszyć wątki w duszy, które będą służyły ku twojemu rozwojowi, ku zrozumieniu! Skąd zatem, twoim zdaniem, taka nadprodukcja treści? Jesteśmy codziennie zalewanie muzyką, która wydaje się nie mieć większego znaczenia. Chodzi tylko o hajs? Tak. Myślę, że chodzi tutaj o hajs. Muzyka jest pewnego rodzaju obietnicą, która jest bardzo kusząca. Za tą obietnicą kryje się chęć zarobienia pieniędzy, bycia znanym, bycia docenionym. De facto często nie chodzi o muzykę i o tworzenie, ale o docenienie właśnie, leczenie swoich kompleksów. To potrzeba zaspokojenia poczucia, że jest się ważnym. Często wynika to z tego, czego nie otrzymaliśmy w dzieciństwie. Ale obietnica nie oznacza jeszcze spełnienia! Widzę w obecnym biznesie muzycznym błahość, wielu nie reprezentuje żadnego poziomu artystycznego, robi się błędne koło i mamy taki koniunkturalny zalew treści. Każdy jest dzisiaj artystą, każdy jest kreatorem. Każdy może tworzyć muzykę na komputerze i każdy myśli, że to jest takie łatwe. A to jest najtrudniejszy biznes świata! Jak już się w to wejdzie, to tak naprawdę czeka takiego młodego artystę bardzo duże rozczarowanie, bo to jest ciężka robota! W Polsce naprawdę trzeba się nagiąć i naprężyć, żeby żyć z muzyki. A tutaj nieustany zalew, gonitwa za modą. Wszystko musi być nowe, wszystko musi być takie świeże. W dzisiejszym świecie nie ma hitów, piosenka żyje w radiach co najwyżej trzy tygodnie. Jaki jest zatem twój sposób na radzenie sobie we współczesnym biznesie muzycznym? Przede wszystkim chodzi mi o muzykę. To moja pierwotna motywacja, reszta to jest tylko dodatek. Świat wszystko wrzuca już do jednego worka, śpiewasz, tańczysz, jesteś celebrytą, to jeden wielki tygiel wszystkiego. Ja jednak - mimo wszystko - chcę być rozpoznawalna dlatego, że śpiewam i komponuję! To jest moja ścieżka, dość konkretna, nie rozdrabniam się na drobne. Brzmi to jak radykalna, punkowa wręcz postawa. Właśnie dokładnie na odwrót! W tym nie ma rebelii, tu jest zgoda i jest dużo akceptacji! Nie mam po co się buntować, bo ten mój bunt, to byłoby jak zderzenie się ze ścianą. Z kim i z czym bym walczyła? Ze światem, który tak dzisiaj wygląda, jak wygląda? Ja go nie zmienię, jedynie co mogę zrobić, to iść swoją ścieżką i robić tak, żeby w tym było dużo zgody i zrozumienia. Okej, świat swoją drogą idzie, ale to jeszcze nie oznacza, że ja mam totalnie się temu poddać. To, co proponuje współczesny świat, nie jest dla mnie. W jednym z wywiadów powiedziałaś, „że wiesz już, o co Ci chodzi w życiu”. Właśnie o to? Coraz bardziej wiem, każdego dnia przeżywam jakieś mikrooświecenia. Wszyscy szukamy szczęścia w życiu, wielu idzie w hedonizm czystej postaci. Oczywiście ja też jestem hedonistką, natomiast bardziej niż ten hedonizm, zaczęło mnie interesować poczucie sensu. Czy wystąpię na stadionie, czy na innej scenie, to ja dalej mam poczucie sensu tego, co robię. Czy dostanę dużo braw, czy dostanę mniej braw, to ja i tak wyciągam z tego swoje maksimum. Bo robię to w zgodzie ze sobą, jestem w tym autentyczna. W życiu trzeba umieć powiedzieć sobie, że to, co robię, jest okej! Osiągnąć ten stan jest bardzo trudno.Z twoją nową płytą właśnie tak było? Ta płyta pojawiła się w odpowiednim dla mnie czasie. Wydałam ją na wiosnę i ona jest spójna! I z okładką, i pogodą… Jeżeli człowiek jest spójny z tym, co robi, to tworzy się przestrzeń i oddech. Mam wrażenie, że dzisiaj nie dajemy sobie tej przestrzeni, wszystko próbujemy zagęścić do maksimum. Ludzie nie potrafią być w ciszy, nie potrafią BYĆ w chwili, w której po prostu nic się nie dzieje. Szybko musimy sobie czymś tę ciszę zapełnić, a to social mediami, a to tym, a to tamtym… Rozmawiam z różnymi artystami, oni się zastanawiają, kiedy najlepiej wydać płytę: „może na jesień, bo na jesień to będzie dobry czas, a nie, bo to za chwilę święta…” i tak dalej. A ja sobie myślę: wydam! Zgodzę się z tą gonitwą. Sam tak mam, pędzę, wszystko na raz. Nie wiem, czy mi się to podoba. Chyba nie. Można dojechać samochodem, mając 180 na liczniku i jadąc stówką. I tak dojedziesz, ale chodzi o to, że jak będziesz jechać wolniej, to, po pierwsze – nic Ci się nie stanie, a po drugie – możesz jeszcze podziwiać widoki, posłuchać sobie muzyki. A takie życie na łeb, na szyję, odczytuję jak pewnego rodzaju trend. I rodzi się pytanie: czy chcę w ogóle brać w tym udział? Nie, to, że wszyscy tak robią, wcale nie oznacza, że to jest dobre. Twoją płytę otwiera tytułowy utwór „Dziewczyna słońca”. To piosenka Twoich rodziców Ady Rusowicz i Wojciecha Kordy. Mówisz o niej; „to piosenka talizman”. Dużo masz tych talizmanów, drogowskazów? Nie za dużo dostałam od rodziców, ani czasu, ani tego, co normalnie dzieciaki dostają od swoich rodziców. Ale dostałam coś innego. Oni po prostu pisali piosenki i właśnie je dostałam. To jest ten drogowskaz. Mnie rodzice nie mogli powiedzieć: słuchaj córka, rób tak i tak. Ale zostawiając mi piosenkę, dali mi pewnego rodzaju skrypt, z tych piosenek odczytuję mądrość dla siebie, dla świata i to staram się wykorzystać. Od wielu lat moi przyjaciele do mnie mówią „Dziewczyna Słońca”, tak się przyjęło, niektórzy nie wiedzieli nawet, że jest taka piosenka! To mnie w pewien sposób zbudowało, określiło, nadało energię tej płycie i mojemu życiu w ogóle. Ja jednak zawsze chciałam podążać do światła. Dzięki muzyce możemy zmienić nasze życie. Muzyka pozostaje z nami na zawsze. Ta piosenka, „Dziewczyna słońca”, rozstanie na zawsze! To jest przepiękna historia, że to zostanie dla potomnych, dla mojego syna. Czyli to, co zostawili mi moi rodzice, ja to przekułam na to, co zostawię mojemu synowi, a mój syn – pewnie przekaże to dalej swoim dzieciom. Nie zapominaj też o nas, słuchaczach! Oczywiście! Nigdy! Muzyka ma niesamowita moc!Anna Rusowicz - „Dziewczyna Słońca” Tracklista: 1. Dziewczyna Słońca 2. Wyśniony 3. Zielono mi (feat. Andrzej Dąbrowski) 4. Plan na miłość 5. Tobie 6. Ciebie kochać chcę (feat. Kuba Badach) 7. Moment zwany życiem 8. Rapsodia 9. Co się stało z naszą miłości 10. Naiwna***Ania Rusowicz – wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów i psycholog sceny, znana przede wszystkim fanom muzyki retro. Jej twórczość nawiązuje do lat 60. i 70 i charakteryzuje lekkość i pogoda ducha. Rusowicz ma na koncie cztery Fryderyki, Superjedynkę, a dwa z czterech albumów artystki uzyskały status złotej płyty.