Rozmowa z redaktorem naczelnym BRD24.pl Łukaszem Zboralskim – Prawo mówi wyraźnie, że kierowca musi obserwować otoczenie i dostrzec pieszych, zanim jeszcze wejdą na przejście i przygotować się do ustąpienia. Nie mam żadnej wątpliwości, że kierowca tej ciężarówki złamał prawo, za co grozi mu co najmniej 1500 zł grzywny i 15 punktów karnych – twierdzi Łukasz Zboralski, redaktor naczelny BRD24.pl, specjalizujący się w prawie drogowym i bezpieczeństwie na drodze. Ekspert odniósł się do ostatniej sytuacji w Radawcu Dużym, gdzie dwie dziewczynki próbę przekroczenia przejścia dla pieszych nieomal przypłaciły życiem. Kto ponosi odpowiedzialność prawną za sytuację z Radawca Dużego, gdzie dwie dziewczynki nieomal wpadły pod koła tira na przejściu dla pieszych? – Polskie prawo nakłada obowiązki na dwie strony w tej sytuacji. Na pewno większa odpowiedzialność spoczywa na kierowcy, szczególnie zawodowym. Kierowcy w Polsce, dojeżdżając do przejścia dla pieszych, mają obowiązek zwolnić. W tym wypadku kierowca miał informację o tym, że ma się zatrzymać na ponad 200 metrów przed przejściem. Prawo mówi wyraźnie, że kierowca musi obserwować otoczenie i dostrzec pieszych, zanim jeszcze wejdą na przejście i przygotować się do ustąpienia. Nie mam żadnej wątpliwości, że kierowca tej ciężarówki złamał prawo, za co grozi mu co najmniej 1500 zł grzywny i 15 punktów karnych. Być może pojawi się też wniosek do sądu o większą karę, z uwagi na to, że jest zawodowym kierowcą.A co z odpowiedzialnością pieszego?– Jest przepis o tym, że pieszy nie może wchodzić pod rozpędzony pojazd. Innymi słowy, pieszy ma prawny obowiązek nie dać się zabić, kiedy kierowca łamie prawo. Dziewczynka, która zdecydowała się wejść na przejście, w świetle prawa popełniła błąd. Jednak świat nie opiera swojego prawa drogowego na dzieciach, tak jak próbuje się to robić w Polsce. W Australii tłumaczy się kierowcom, że dzieci do pewnego wieku mają poważny problem z oszacowaniem odległości od pojazdu i jego prędkości. Oczywiście, z dziećmi trzeba rozmawiać i ciągle im przypominać, żeby rozglądały się na przejściach. Jednak nie możemy zrzucać na nie odpowiedzialności, to w dalszym ciągu są dzieci, które będą popełniać błędy.Niektórzy kierowcy próbują nas przekonać, że prawo to jedna kwestia, a instynkt samozachowawczy to druga. W tym sensie, że prawo nas nie ochroni, jak już coś nas przejedzie. – To bardzo brzydkie zachowanie polskich kierowców, które szczególnie wyraźnie widać w internecie. To wynika z dwóch powodów. Po pierwsze, polscy kierowcy od trzydziestu lat kształceni są fatalnie. Nie mamy dobrego systemu, który przygotuje ich do myślenia o tym, co dzieje się na drodze. Kierowcy często nie wiedzą, co robić gdy widzą na drodze dziecko. W Wielkiej Brytanii, żeby zdać na prawo jazdy, trzeba przejść test percepcji i ryzyka. Polega to na tym, że mamy wyświetloną na komputerze perspektywę kierowcy i w odpowiednim momencie trzeba nacisnąć myszkę, żeby zaznaczyć, że mamy do czynienia z sytuacją potencjalnie niebezpieczną. Na tych testach, jako sytuacje potencjalnie niebezpieczne oznacza się na przykład moment, w którym dziecko jedzie rowerem po chodniku. W Polsce w ogóle się tego nie uczy, dlatego ludzie tego nie rozumieją. Polscy kierowcy przekonują, że to od dziecka zależy, czy zginie. Jednak prawo powstało po to, żeby dzieci i starsi dorośli, którzy słabo widzą, byli zabezpieczeni przed tymi, którzy są w pełni sprawni. Zrzucanie odpowiedzialności na dzieci jest moralnie nieodpowiedzialne. To oczywiście nie znaczy, że nie musimy kształcić i uczulać dzieci, bo – jak widać – są kierowcy, którzy mogą je zabić.Jak można egzekwować prawo o pierwszeństwie dla pieszych? – W tym wypadku była to droga wojewódzka, która – jak widać – jest uczęszczana przez dzieci, ma dwa pasy ruchu i ograniczenie prędkości do 70 km/h. To połączenie to zbrodnia. Takich przejść nie powinniśmy mieć w ogóle. Powinniśmy wpłynąć na zarządców dróg, żeby zmusić ich do przebudowy miejsc niebezpiecznych. Jeśli mamy przejście dla pieszych w takim miejscu, to musi tam być sygnalizacja świetlna. Dopuszczalna prędkość nie może przekraczać 50 km/h. Droga powinna też zostać zawężona do jednego pasa ruchu przy przejściu. W Polsce nowych przejść, w tym rodzaju już nikt nie buduje, bo są niezgodne z prawem. Jednak żaden polityk nie zmusił samorządowców do przebudowy niebezpiecznych przejść, które już istnieją.Gdy będziemy mieć dobrą infrastrukturę, to do takich sytuacji praktycznie nie będzie dochodzić. Do tego możemy dołożyć egzekucję kar dla kierowców za przekraczanie prędkości. Jeśli zautomatyzujemy karanie kierowców np. poprzez fotoradary, to uwolnimy patrole policji, które będą mogły czuwać przy przejściach dla pieszych.