„Sprawę wyjaśni komisja”. Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz ocenił w czwartek, że działania Żandarmerii Wojskowej, która zatrzymała żołnierzy przy granicy z Białorusią, to była nadgorliwość. Jak zaznaczył, sprawę ma wyjaśnić komisja powołana w Żandarmerii Wojskowej. Podczas czwartkowej konferencji prasowej wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz odniósł się do doniesień Onetu, zgodnie z którymi Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy, którzy na przełomie marca i kwietnia przy granicy polsko-białoruskiej w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierających uchodźców. Prokuratura oskarżyła dwóch żołnierzy o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób.Szef MON podkreślił, że działania podejmowanie przez Straż Graniczną, policję oraz żołnierzy są działaniami w zakresie i na podstawie prawa. – Wszyscy żołnierze służący nie tylko na granicy, ale wszędzie, zobowiązani są do przestrzegania zasad prawa. Wiedzą o tym dobrze i robią to z pełną elegancją – powiedział. Kosiniak-Kamysz o zatrzymaniu żołnierzyKosiniak-Kamysz podkreślił, że o zdarzeniu z końca marca został poinformowany przez komendanta Żandarmerii Wojskowej. Jak wskazał, dowódca WZZ Podlasie podjął decyzję o skierowaniu materiału filmowego do Żandarmerii Wojskowej, a ta podjęła kolejne decyzje o skierowaniu sprawy do pionu wojskowego prokuratury. Szef MON zaznaczył, że sprawa początkowo dotyczyła trzech żołnierzy, a następnie dwóch.– Dochodzimy do sytuacji, którą - jak każdą - trzeba wyjaśnić – powiedział Kosiniak-Kamysz. Podkreślił przy tym, że tylko w maju w systemie alarmowym broń została użyta przez polskich żołnierzy ok. 700 razy. – Jeżeli ktokolwiek z dowódców analizuje później i ma jakieś wątpliwości, to też jest zobowiązany do podjęcia określonych działań, i tak się stało w tym wypadku – dodał.Podkreślił przy tym, że głęboko wierzy w polskich żołnierzy, a ci, o których mowa, nigdy nie zostali aresztowani, a jedynie zatrzymani. – Prokuratura wyda zresztą dzisiaj oświadczenie i tam będzie wszystko wyjaśnione – zapowiedział minister obrony. Kosiniak-Kamysz: Wyjaśni to komisjaSzef MON powiedział, że decyzja o zatrzymaniu żołnierzy została podjęta przez Żandarmerię Wojskową. Dodał, że ani on, ani prokurator generalny czy inni ministrowie nie byli o tym informowani. – Moim zdaniem zatrzymanie żołnierzy było nadgorliwością, ale wyjaśni to komisja powołana w Żandarmerii Wojskowej. Jeżeli ktokolwiek przekroczył uprawnienia, jeżeli ktokolwiek wykroczył poza uprawnienia, zostanie ukarany, zostaną wyciągnięte konsekwencje – oświadczył.– Oczekuję natychmiastowych działań ze strony komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej – dodał Kosiniak-Kamysz. Poinformował, że rozmawiał z nim w czwartek „w celu wyjaśnienia sposobu”, w jaki te działania zostaną podjęte.Minister zapewnił, że zdarzenie nie było ukrywane, natomiast prowadzone jest postępowanie o charakterze dochodzeniowym i on nie jest uprawniony do informowania o nim.– Byłem poinformowany o zdarzeniu i o tym, że Żandarmeria Wojskowa i prokuratura podejmują wszelkie potrzebne działania. Jeżeli chodzi o sam sposób zatrzymania, on jest również bulwersujący dla mnie. Do momentu zapytań ze strony Onetu i publikacji portalu nie miałem informacji o sposobie zatrzymania – zaznaczył wicepremier.Zapytany, czy nie powinien być poinformowany o szczegółach zatrzymania, szef MON odparł, że takie samo pytanie zadał komendantowi głównemu Żandarmerii Wojskowej. – On mówi: każdego roku dochodzi do wielu interwencji ŻW wobec żołnierzy. Taka jest misja policji wojskowej, która kontroluje działania związane z legalnością, dobrym postępowaniem, wszystkimi przepisami prawa. Nie ma więc w żadnych przepisach obowiązku informowania ministra o sposobie prowadzonych działań – powiedział Kosiniak-Kamysz. Dodał, że być może zdarzenie jest przyczynkiem do zmiany przepisów.Kosiniak-Kamysz: Zawsze jestem po stronie żołnierzyNa pytanie, na czym miało polegać przekroczenie uprawnień przez żołnierzy, szef MON odpowiedział, że „na nieuzasadnionym użyciu broni, na przekroczeniu uprawnień”. – Konkretne zarzuty już sformułował prokurator i sprawa po prostu musi być wyjaśniona – powiedział Kosiniak-Kamysz. Dodał, że widział materiał filmowy ze zdarzenia na granicy, ale – jak podkreślił – nie jest od rozstrzygania sprawy. – Nie mogę wpływać na tok postępowania – podkreślił. Szef MON jednocześnie zaznaczył, że zawsze jest po stronie żołnierzy. Kosiniak-Kamysz: Prokurator miał świadomość tych działańMinister skomentował również słowa zastępcy prokuratora generalnego ds. wojskowych prok. Tomasza Janeczka, który odnosząc się do sprawy interwencji żołnierzy wobec grupy migrantów na polsko-białoruskiej granicy, oświadczył, że nie był „w żaden sposób poinformowany zarówno o zajściach na granicy, jak i o późniejszych krokach procesowych podjętych przez prokuratora”.– Według tych informacji, które zostały nam przekazane z Ministerstwa Sprawiedliwości, z Prokuratury Generalnej, pan prokurator miał świadomość tych działań, bo wydawał zresztą decyzje w tej sprawie. Prokuratura będzie o tym informować – powiedział Kosiniak-Kamysz. Podkreślił również, że informacje w tej sprawie miał również działający na miejscu prokurator z Białegostoku, który został powołany na to stanowisko w 2019 r. Szef MON powiedział też, że również prok. Janeczek, o którego oświadczenie z czwartku pytał również obecny na konferencji poseł Jacek Ozdoba (Suwerenna Polska, klub PiS), został powołany za poprzedniego rządu.