Królowej się oberwało. Maryli Rodowicz brylowała w Opolu przez kilka ostatnich lat, ale tym razem na scenie jej zabrakło. 78-letnia artystka nie zniosła tego najlepiej, otwarcie krytykując festiwal i występujących w amfiteatrze artystów. Adam Sztaba, odpowiedzialny za aranżacje, nie pozostał jej dłużny… 61. Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu okazał się wielkim sukcesem. Widzowie docenili artystyczną różnorodność, dobór repertuaru i jakość wykonywanych utworów. Hitem okazał się niedzielny koncert „Zakochani są wśród nas, czyli piosenki Janusza Kondratowicza”, który oglądało średnio prawie 2,3 mln osób. Aranżacje Adama Sztaby, dyrektora artystycznego festiwalu, doceniła publiczność, docenili też sami artyści, chwalący współpracę z utalentowanym muzykiem. Ale nie każdy był zadowolony. Najbardziej ci, którzy… nie zostali zaproszeni. Jak Maryla Rodowicz, która sezon festiwalowy, nieoczekiwanie, spędziła w domu. Zabrakło jej w Sopocie, zabrakło również w Opolu, choć w poprzednich latach pojawiała się na scenie rok w rok. Tym razem wcieliła się w rolę komentatorki i… nie wyszło jej to najlepiej. Legenda polskiej sceny komplementowała co prawda widownię, cieszyła się, że Polacy wciąż znają i kochają starsze przeboje, ale nie spodobał jej się pomysł Sztaby na festiwal. „Muszę napisać, co myślę o aranżacjach znanych hitów. Muszę, bo się uduszę. Boże, kto wpadł na pomysł, żeby dać debiutantom do zaśpiewania Niemena? To nie jest repertuar do śpiewania przez innych wykonawców. Nie, jeszcze raz nie! To jest po prostu za trudne, niemelodyjne, a już karalne powinny być próby aranżowania na nowo. Niby współcześnie, odważnie, na ogół strasznie. Taki zadowolony z siebie aranżer pompuje swoje ego, pisząc nutki kompletnie nieprzystające do melodyki starych kawałków. Po co, ja się pytam?” – napisała na Facebooku.„Niemen się przewracał w grobie, nie mówiąc, co czuł Janusz Kondratowicz. Szkoda tych piosenek, szkoda tej publiczności. I dlatego koncert superjedynkowy starych rockmanów był wyjątkowy, do tego zagrany szczerze i prawdziwie” – zakończyła. 49-letni muzyk nie pozostał legendarnej wokalistce dłużny. Opowiedział o swoim pomyśle na koncert, a samej Rodowicz wytknął hipokryzję. Przypomniał, jak przed laty gwiazda nie miała oporów przed wykonywaniem zaaranżowanych przez niego piosenek.„Mało się dziś wymaga od artystów, skoro niektórzy liczyli na to, że wybitni polscy wokaliści i snajperska orkiestra odtworzy wiernie oryginalne aranżacje sprzed 40 lat. Tamte nagrania są i zawsze będą, a ja szukam w tych piosenkach nowych emocji w zderzeniu ze współczesnym wykonawcą. A to, czy moje spojrzenie przypadnie komuś do gustu, jest złożoną sprawą związaną z wrażliwością, smakiem i edukacją muzyczną" – mówił Sztaba.I dodał: „A Maryli przypomnę epizod z koncertu „Zielono mi” na festiwalu opolskim, na którym wykonała nie bez radości utwór „Nie ma jak pompa” w mojej „połamanej” aranżacji. Najwyraźniej wtedy można było „majstrować przy klasykach”. Dlaczego Rodowicz zabrakło w Opolu?Wokół braku Maryli Rodowicz na opolskim festiwalu narosło wiele legend. Sama artystka przekonywała, że to „decyzja polityczna”, przypominając, że „śpiewała za Gomułki, śpiewała za Gierka” i nie rozumie, dlaczego „teraz jest be”. – Bo co, bo śpiewałam za minionej władzy? – pytała retorycznie.Do jej słów odniósł się dyrektor festiwalu, Wojciech Iwański. – Nie zmieściła się, że tak powiem, w formule festiwalu. Nie wystąpiłaby w „Debiutach”. Gdyby zgłosiła piosenkę, mogłaby powalczyć w „Premierach” – uciął wątek.Tymczasem, nawet bez Maryli, Opole podbiło telewizyjny weekend. Wśród dziesięciu najchętniej oglądanych programów, aż połowa to festiwalowe koncerty. Szczytowym momentem był występ Bovskiej, który przyciągnął aż 2,6 mln widzów.