Wybory do Parlamentu Europejskiego. Polityczne emerytury, wewnątrzpartyjne przetasowania i niespodzianki na listach wyborczych. Na ostatniej prostej przed wyborami do Parlamentu Europejskiego przypominamy wielkich nieobecnych i największe zaskoczenia. 9 czerwca 2024 Polacy wybiorą 53 europosłów. Karty są rozdane, jednak na listach wyborczych nie znajdziemy kilku pewniaków z lat ubiegłych – na przykład polityków, którzy reprezentowali nas od czasu wstąpienia Polski do UE. Kogo zabraknie w nowym Parlamencie Europejskim po wyborachDo Parlamentu Europejskiego nie idzie Jerzy Buzek, który zasiadał tam od 2004 roku. Najpierw trzykrotnie zdobywał mandat, kandydując z list Platformy Obywatelskiej. W 2019 r. był liderem śląskiej listy Koalicji Europejskiej. To też jedyny, jak na razie, przewodniczącym PE z naszego kraju. Z europarlamentem żegna się też prof. Zdzisław Krasnodębski, który zasiadał tam od 2014 roku, w tym roku nie otrzymał miejsca na listach Prawa i Sprawiedliwości. „Bylem czynnym zawodnikiem zespołu PiS przez 10 lat. (...) Obecnie rozwiązujemy kontrakt i znowu będę mógł, teraz nie łamiąc zasad lojalności wobec zespołu, swobodnie formułować swoje opinie o jego grze” – napisał. W ławach europarlamentu nie zobaczymy też Bogusława Liberadzkiego z Nowej Lewicy. On także zasiadał w nich od polskiej akcesji. W kwietniu, po ostatniej sesji plenarnej pożegnał się na platformie x. „Wszystkie obietnice zrealizowałem. Swoją pracę kończę z podniesionym czołem. Dziękuję za te 20 lat!” – napisał. Zobacz także: Wszystko, co musisz wiedzieć o Parlamencie EuropejskimDo wyborów nie idzie też były premier Leszek Miller, który w 2019 roku startował z list Koalicji Europejskiej. Zapowiedział już polityczną emeryturę i podkreślił, że nie planuje pełnić już żadnych funkcji publicznych i nic nie jest w stanie go odwieźć od tego założenia. Z ławą PE żegna się także Danuta Hübner, która reprezentując Koalicję Obywatelską zasiadała tam od trzech kadencji. Piastowała także urząd komisarza Unii Europejskiej ds. polityki regionalnej – pierwsze tego rodzaju stanowisko dla polskiego polityka w historii. Głośny polityczny transferAle oprócz pożegnań i politycznych emerytur są też zaskoczenia związane np. z przesiadkami w ramach komitetów wyborczych. I tak Łukasz Kohut, dotychczasowy europoseł Nowej Lewicy, w tych wyborach będzie startował z ramienia Koalicji Obywatelskiej. Znalazł miejsce na trzeciej pozycji listy KO w woj. śląskim. To pokłosie sporu wewnątrz Lewicy, który miał powstać w trakcie układania list do PE. Sam Kohut w rozmowie z dziennikarzami wyjaśniał na gorąco, że wewnętrzna wojna mu się nie podoba. – Zwłaszcza po moich pięciu latach w Parlamencie Europejskim. Poza tym jest jeszcze kwestia partii Razem, która jest skrajnie lewicowa, a mi to nie odpowiada programowo. Uznałem, że to rozsądniejsze: start z listy KO – tłumaczył Polskiej Agencji Prasowej Kohut. Jedynki PiSGłośno wciąż jest wokół byłego prezesa Orlenu Daniel Obajtka – „jedynki" PiS na Podkarpaciu. Obajtek nie stawił się przed komisją śledczą ds, afery wizowej. Jeśli nie zrobi tego ponownie, komisja może złożyć wniosek o podjęcie kolejnych kroków, może to być nawet zatrzymanie albo aresztowanie, o czym mówił w TVP Info szef tej komisji Michał Szczerba. To niejedyne szeroko komentowane kandydatury Prawa i Sprawiedliwości. Na listach są też m.in. były szef MSWiA Mariusz Kamiński, były wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. Kamiński otwiera lubelską listę PiS, zaś Wąsik jest „jedynką” w okręgu obejmującym województwa podlaskie i warmińsko‑mazurskie. Obydwaj stracili mandaty po prawomocnym skazaniu za udział w tak zwanej aferze gruntowej z 2007 roku. Z kolei były prezes TVP Jacek Kurski jest „dwójką” na liście Prawa i Sprawiedliwości z okręgu 5 – czyli listy z województwa mazowieckiego. Z sondażu przeprowadzonego dla „Gazety Wyborczej” wynika, że 60 proc. badanych ocenia, że były prezes Orlenu Daniel Obajtek nie powinien kandydować do PE, zaś byłego prezesa Telewizji Polskiej Jacka Kurskiego na europejskich listach krytycznie ocenia 64 proc. ankietowanych. Niemałym zaskoczeniem były też kandydatury, których start wymagał przeprowadzenia rekonstrukcji rządu. Na listach do Parlamentu Europejskiego znaleźli się między innymi ministrowie wybrani kilka miesięcy temu. Koalicja Obywatelska wysyła do Brukseli m.in. byłego już szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego, Borysa Budkę czy Bartłomieja Sienkiewicza. Ministrowie idą do PEBorys Budka, do niedawna minister aktywów państwowych startuje jako „jedynka” w okręgu śląskim. Zastąpił na tym miejscu wspomnianego wcześniej Jerzego Buzka. Marcin Kierwiński z kolei otwiera warszawską listę KO. A były szef resortu kultury Bartłomiej Sienkiewicz otwiera listę w regionie świętokrzyskim i małopolskim. W badaniu SW Research przeprowadzonym na zlecenie „Rzeczpospolitej” zapytano badanych: „Jak ocenia Pani/Pan fakt, że ministrowie i wiceministrowie rządu startują w wyborach do PE”? 43,1 proc. ankietowanych negatywnie oceniło ten ruch, 25,2 proc. badanych pozytywnie ocenia start ministrów w eurowyborach. Brak zdania zadeklarowało 31,7 proc. Polek i Polaków biorących udział w badaniu. Wielka batalia Ale szef rządu Donald Tusk broni swojej decyzji i przekonuje, że to najważniejsze wybory w powojennej historii Polski.– Sprawy, które będą się rozstrzygały, także w Parlamencie Europejskim, w całej Europie, we wszystkich europejskich stolicach, nigdy nie były tak ważne i nigdy nie miały tak radykalnego wpływu na nasze codzienne życie, jak właśnie teraz, w czasie wojny, zagrożeń o jakich Europa nie myślała jeszcze kilka lat temu – mówił Donald Tusk podkreślając, że na kandydatach spoczywa wielki ciężar, bo do rozegrania jest „wielka batalia, od której będzie zależało to, czy wojna nas dopadnie czy nie.