„Zależy mi na losie mojego kraju”. Koncertem „Zakochani są wśród nas” poświęconemu piosenkom Janusza Kondratowicza, w niedzielę zakończył się 61. Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu. Jednym z wykonawców był Krzysztof Zalewski, który przyznał szczerze, że na scenie pojawił się stres. - Było dobrze, ale mogło być lepiej. Zawsze jestem bardzo krytyczny wobec siebie - powiedział. MATEUSZ BARAN: Byłeś w Opolu na festiwalu Telewizji Publicznej. Dawno Cię tutaj nie było. Brakowało Ci TVP? KRZYSZTOF ZALEWSKI: Ja chyba nie jestem w ogóle jakoś specjalnie telewizyjnym wykonawcą. Zdarza mi się oczywiście i to zawsze jest niezwykle miłe, kiedy telewizje zapraszają mnie na różnego rodzaju festiwale. Bardzo się oczywiście cieszę, że mam możliwość zaśpiewać nowy singiel w TVP i innych telewizjach. No cóż, rzeczywiście przez chwilę była taka sytuacja, że do TVP się nie chodziło albo nie było się zapraszanym. Teraz, mam nadzieję, że to się zmieni. Ale też liczę, że nie będzie tak, że sympatycy tamtej władzy, będą mieli zakaz wstępu do Opola, przecież nie o to chodzi! Chodzi po prostu o to, żeby wrócił pluralizm i żeby muzyka była na pierwszym miejscu. Żeby przedstawiciele różnych światopoglądów mogli po prostu pośpiewać. Bo przecież na festiwalu nie chodzi o politykę, tylko o muzykę. Nie mam pojęcia, jakie są zapatrywania polityczne wczorajszych wykonawców, ale domyślam się, że są różne. I bardzo dobrze! Chodzi o to, żebyśmy się mogli pięknie różnić. A tutaj w Opolu najlepiej o tym nie gadać, tylko śpiewać. Pozwól, że jednak pociągnę ten wątek, bo należysz do artystów, którzy jasno komunikują swoje poglądy. Czy uważasz, że artyści powinni się tak angażować, zabierać głos w sprawach politycznych czy społecznych? To jest indywidualna sprawa każdego artysty. Absolutnie nie mam nic przeciwko temu, że ktoś ma ochotę robić piosenki do tańca, czy stricte rozrywkowe albo śpiewać o miłości i absolutnie nie chce się mieszać do polityki. To jest jego decyzja. Natomiast artysta jest takim samym obywatelem, jak szewc czy piekarz i ma prawo wypowiadać głośno swoją opinię na pewne tematy. Różnica jest taka, że ja mam jakieś tam forum, więc po prostu z niego korzystam w momencie, w którym czuję, że powinienem. Bo zależy mi na losie mojego kraju. Będę to jednak podkreślał: to jest tylko i wyłącznie moja opinia i absolutnie nie chciałbym zmuszać nikogo do tego, żeby myślał tak, jak ja. Wręcz przeciwnie. Nauczmy się w końcu prawdziwej demokracji, nauczmy się pięknie różnić. Chodzi o to, żebyśmy byli w stanie w kulturalny, cywilizowany sposób porozumieć się, mimo różnic w oglądzie świata. Mam wrażenie, że póki co kiepsko nam to wychodzi.Dobrze to sportretował rysunek autorstwa „Andrzej rysuje” o tym, dlaczego Polacy są dla siebie niemili? Może po prostu leży to w naszej naturze? A może, żeby uzyskać polityczną przewagę, niektórzy politycy uznali, że najłatwiej będzie podzielić społeczeństwo. Mam nadzieję, że będziemy mogli zrezygnować z tych podziałów. Bo przecież nie o to chodzi, żeby skakać sobie do gardeł. Powinniśmy rozmawiać ze sobą z szacunkiem. I jakoś czuję, że to się zmienia powolutku. Zostawmy politykę i porozmawiajmy o muzyce. We wrześniu ukaże się twój nowy album, na który czekaliśmy cztery lata. Długo. W międzyczasie wydałem płytę unplugged, było „Męskie Granie”, wydałem kilka singli, było sporo różnych kooperacji, więc to też nie jest tak, że siedziałem na tyłku.Natomiast przyszedł po prostu ten moment, w którym poczułem, że już nie wytrzymam dłużej, że muszę te piosenki, które gdzieś tam wewnątrz we mnie narosły, z siebie wyrzucić. To jest chyba definicja i odpowiedź na pytanie: dlaczego to robię. Bo czuję wewnętrzną potrzebę. Dlaczego pisarz pisze? Bo musi, bo nie wyobraża sobie inaczej. Ja mam podobnie. Przychodzi taki moment, że mam już tyle pomysłów w głowie, że one wylewają się ze mnie. I muszę je nagrać. Prawie rok pracowałem nad materiałem do nowej płyty. Wypuściliśmy dwa single, bardzo różne. Jeden rapowy, dosyć odważny. I piosenkę „Kochaj”, która na pierwszy rzut ucha może się wydawać taką klasyczną rockową balladą, ale niesie w sobie naprawdę poważny ładunek emocjonalny. Dużo mnie kosztowało emocji i nerwów, żeby ten numer z siebie wykrzesać, wylać na papier, przelać na nuty. Myślę, że ten ładunek emocjonalny słuchacze odczytają, i że im się udzieli ten nastrój. Mówiąc najprościej, że się wzruszą. W sobotę troszkę nie do końca wyśpiewałem ten numer. Przynajmniej nie tak, jakbym chciał. Chyba trochę stres wziął gór. Mamy ten utwór jeszcze nieograny, jest zupełnie świeży. Wydawało mi się, że idę, gram swoje, nic mnie nie stresuje. Ale potem słyszysz zza kulis Tomka Lipińskiego, potem po kolei hymny z młodości, hit za hitem, naprawdę poważne piosenki. No i jednak ta poprzeczka się podnosi.Wyszliśmy, zagraliśmy „Polsko” – piosenkę, którą grałem tysiąc razy i mam w małym palcu. A potem zacząłem mówić do ludzi i nagle przyszła samoświadomość: gdzie ja jestem, pośród jakich artystów i chyba stres mnie zjadł. Było okej, ale mogło być lepiej. Ja zresztą zawsze jestem bardzo krytyczny wobec siebie. Czy to nie jest dobre dla artysty? Raz na jakiś czas poczuć silną tremę, wyjść ze strefy komfortu. To może być inspirujące i pomaga nie popaść w rutynę.Zgadzam się z tobą i już też tak będę o tym myślał. Po prostu jestem człowiekiem złożonym z żywych emocji, więc też mogę dać sobie przyzwolenie na to, żeby nie być perfekcyjnym za każdym razem. Tak czy siak, podczas występu były duże emocje. „Kochaj” to drugi singiel promujący twój nowy album. Ale pierwszy, „ZGŁOWY”, to było zaskoczenie. Prawdziwie rapowany numer, w którym trochę pobrzmiewa zadzior Kazika. Tak, wielu zauważyło, że tam słychać Kazika na żywo, to piękne skojarzenie. Na każdej płycie mam taki numer rapowany. To było trochę dla zabawy z formą melorecytacji, potem wchodził normalny refren. A tu jest naprawdę prawilny rap z rockowym podkładem! Analizowałem swoje poprzednie piosenki, siadając do pisania nowej płyty i miałem pewien zarzut do siebie. Bo choć czasami wychodzą mi naprawdę niezłe teksty, to w większości były mocno przegadane. Numery, które miały dobre wersy i fajny przekaz, to jednak było w nich trochę za dużo słów.Na nowej płycie chciałem bardzo uprościć przekaz, zrezygnować z lekko nadętej metafory, żeby to było prosto w serce. I wydaje mi się, że w większości numerów nawet mi się to udało. Jednak to wymaga lakoniczności i bardzo dużego cięcia, aby zbędnych słów było jak najmniej. To jest trudne, przekazać coś ważnego z małą objętością słów.W głębi siebie miałem dużą historię do opowiedzenia, które nie da się wyjaśnić w krótkich fragmentach. Forma rapowa okazuje się do tego idealna. Możesz zawrzeć dużo słów w jednej krótkiej piosence. Tak naprawdę tam są trzy teksty w jednym, a każda zwrotka to trochę osobny tekst. Pomyślałem tak: trochę dla zgrywu i z ciekawości, co ludzie powiedzą, puścimy najpierw rapowy numer. „Co temu Zalewskiemu odbiło? On teraz będzie rapował?”. Parę dni później kawałek wyjdzie jako prawilna, rockowa ballada, stylizowana na lata 70. i wszyscy odetchną: „dobra, wszystko jest okej!”. A nagle okazało się, że ten numer działa! Nie dostałem nigdy w życiu tyle sms-ów od ludzi! Wyszło na to, że ten utwór dla wielu ludzi okazał się ważny. Mówię tam szczerze, bez ogródek, na tyle się odsłaniam, że w końcu okazuje się, że chyba mamy jakąś wyrwę w tej mainstreamowej muzyce. Niektórzy krytycy wręcz twierdzą, że utarłeś nosa polskim raperom. W rapie to się zdarza, bo małolaty mówią bardzo szczerze, niektóre ich teksty są genialne. Natomiast w większości – i niestety przykro mi to stwierdzić – cały czas produkowane są kalki sprzed 30 lat z amerykańskich raperów, którzy cały czas nawijali o tym, że chcą mieć dużo hajsu, dużo kobiet i jeździć drogimi samochodami. Może w mainstreamowym popie brakuje piosenek, które mówią prawdę. A ta prawda i szczerość w muzyce jest potrzebna nam wszystkim. Szczególnie w erze komputerów. W radiu wszystko jest wystrojone, co do nuty, wszystko jest idealne, wszystko tak samo po prostu brzmi, jest w takim samym tempie.Chyba potrzebujemy raz na jakiś czas, właśnie takiego niedoskonałego przekazu, połamanego człowieka, który otwarcie śpiewa, że jest rozbity na kawałki. W Opolu w duecie z Natalią Kukulską wykonałeś utwór „Zaopiekuj się mną”, z repertuaru grupy Rezerwat. To piosenka właśnie takiego potłuczonego człowieka.Nagraliśmy ten utwór na jej płytę już ładnych parę lat temu, w bardzo ambitnej aranżacji. W Opolu aranżacja jest jeszcze ambitniejsza, ponieważ Adam Sztaba zrobił bardzo „kwaśny aranż”.