W programie także o aferach Suwerennej Polski. Czy polski rząd wprowadzi krótszy tydzień pracy? Ministra rodziny wskazała, że „coraz więcej państw decyduje się na przeprowadzanie pilotaży, albo zachęt dla firm do tego, żeby próbowały skrócić tydzień pracy”. – W państwach, gdzie nie ma obligatoryjnego obowiązku, to same firmy próbują skrócić tydzień pracy, bo widzą, że długość pracy niekoniecznie przekłada się na jej efektywność. Polacy pracują niemalże najdłużej w całej UE. Dłużej od nas pracują tylko Grecy. Ale jeśli chodzi o efektywność pracy, to jest to około 60-66 proc. w skali UE. Niemiecka efektywność to ponad 100 proc. średniej unijnej. Wprowadzenie czterodniowego dnia pracy – 100 lat po wprowadzeniu ośmiogodzinnego czasu pracy – dałoby szanse na podjęcie kolejnego kroku cywilizacyjnego – uważa Dziemianowicz-Bąk.Ministra stwierdziła, że „za kilka lat takie rozwiązanie może być nie tylko potrzebne, ale i konieczne”. – Rozwój nowych technologii i sztucznej inteligencji może wymusić konieczność zmian w organizacji pracy. Powinniśmy się do tego przygotować, dlatego rozpoczęliśmy prace nad analizą, tego jak skrócenie czasu pracy wpłynęłoby na jej produktywność i efektywność. Nie chodzi o to, żeby dać w prezencie wszystkim wolny dzień i nie liczyć się ze skutkami gospodarczymi. Wręcz przeciwnie, chodzi o to, żeby polska gospodarka była jak najbardziej wydajna – deklarowała polityczka.Dziemianowicz-Bąk wskazała także na aspekt tego, że dłuższy czas spędzony w pracy nie nie wiąże się pozytywnie z jej efektywnością. – Jeżeli jesteśmy wypaleni zawodowo, doskwiera nam stres związany z pracą i nie mamy czasu na odpoczynek, to praca – w sensie przebywania w niej - wcale nie przekłada się na efekty. Jeśli pracownik jest wypoczęty i jest zmotywowany do pracy, to pracuje lepiej i produktywniej. Dodatkowo, ma czas dla rodziny i jest zadowolony z tego, że ta efektywność wzrasta. Oczywiście, jesteśmy na początku tej drogi. Teraz jest czas na to, żeby zacząć rozmowę o tym, jak ten czas pracy skrócić. Do końca roku chcemy przedstawić wyniki naszej pracy w ministerstwie w tej sprawie. Później chcemy ze stroną społeczną: pracownikami i przedsiębiorcami wypracować model pilotażu, badania i zachęty – wyjaśniła ministra.Wzrost płacy minimalnejRedaktor Marek Czyż zapytał o to, o ile finalnie wzrośnie płaca minimalna w Polsce w 2025 roku. – Będzie rosła z obowiązującymi przepisami. To znaczy, że 15 czerwca Rada Ministrów przedstawi Radzie Dialogu Społecznego naszą propozycję wzrostu płacy minimalnej – przekazała Dziemianowicz-Bąk.Czyż dopytywała o zapowiedzi ministry o wzroście płacy minimalnej do 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Zapowiedź została zdementowana przez premiera Donalda Tuska. – To jest propozycja zapisana w ustawie, jako cel, do którego należy dążyć. Jako ministra rodziny muszę patrzeć nie tylko na kolejny rok, ale na perspektywę następnych lat i wskazywać w jaki sposób polityka płacowa powinna rosnąć. Kończą się czasy, w których polska gospodarka musiała konkurować tanią siła roboczą. Mamy świetnych specjalistów i ekspertów. Polscy pracownicy są gotowi pracować w innowacyjnych branżach i kreatywnej ciężkiej pracy – stwierdziła ministra rodziny.Fundusz SprawiedliwościDo drugiej części rozmowy zostali zaproszeni politycy i publicyści m.in. Kamila Gasiuk Pihowicz, posłanka KO, Stefan Krajewski, poseł PSL, Waldemar Buda, poseł PiS, Michał Wawer, poseł Konfederacja, Andrzej Stankiewicz, dziennikarz Onet.pl i dr Bartosz Rydliński z Centrum im. Ignacego Daszyńskiego, UKSW. Goście rozmawiali o nieprawidłowościach w działaniu Funduszu Sprawiedliwości i taśmach Tomasza Mraza, byłego dyrektora Funduszu Sprawiedliwości na których zarejestrowane zostały rozmowy polityków Suwerennej Polski. Kamila Gasiuk-Pichowicz stwierdziła, że „w Ministerstwie Sprawiedliwości wprowadzono struktury mafijne”. – Struktura pracowała w sposób zorganizowany, żeby popełniać przestępstwa i sprzeniewierzać środki, które miały zostać przeznaczone dla ofiar przestępstw. W mojej ocenie to spełnia znamiona zorganizowanej grupy przestępczej – podkreśliła posłanka.Z kolei, Stefan Krajewski zwrócił uwagę, że znamiennym jest fakt, że „dyrektor Funduszu Sprawiedliwości zabezpieczył się na przyszłość”. – Wiedział w czym uczestniczył, i dlatego pojawiają się teraz godziny nagrań rozmów polityków Solidarnej Polski – stwierdził polityk.Redaktor Stankiewicz wskazywał na zależność Ministerstwa Sprawiedliwości i Funduszu Sprawiedliwości od Zbigniewa Ziobry. – Suwerenna Polska najpierw kradła pieniądze z europarlamentu. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone przez prokuraturę kierowaną przez Zbigniewa Ziobrę. Ziobro był też dysponentem Funduszu Sprawiedliwości. Bez względu na to, kto kogo by oszukał i okradł, to nic nie mogło zostać wyjaśnione, bo prokuratura też była kierowana przez Zbigniewa Ziobrę. Suwerenna Polska zbudowała prawno-finansowe perpetuum mobile, w którym nic się nie mogło zdarzyć – uważa dziennikarz. Zdaniem Bartosza Rydlińskiego, „niejednokrotnie Zbigniew Ziobro dopychał premiera Morawieckiego do ściany”. – Zakładam, że nie ma miłości między PiS-em i Suwerenną Polską. Jarosław Kaczyński powinien zabrać głoś w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Mitem założycielskim PiS-u było stworzenie nowego państwa, odnowy moralnej i walki z układami. To co słyszymy na tych nagraniach jest porażające dla demokratycznych standardów. Fundusz powinien służyć na pomoc ofiarom, a nie zakup Pegasusa – wskazywał ekspert.