Rozmawiamy z Pauliną Piechną-Więckiewicz, wiceprzewodniczącą Nowej Lewicy. – Jeżeli z rozmowy z dzieckiem wynika, że sytuacja zagraża jego zdrowiu, to nie ma co czekać. Wtedy wzywamy karetkę, albo udajemy się na dyżur w szpitalu – tłumaczyła Paulina Piechna-Więckiewicz, wiceprzewodnicząca Nowej Lewicy, wiceszefowa komisji zdrowia i kultury fizycznej sejmiku województwa mazowieckiego i działaczka na rzecz zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży w rozmowie z portalem tvp.info. Portal tvp.info: W poprzednim roku znów padł rekord prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży, ponad 2100 przypadków, z czego 146 zakończyło się śmiercią. Jak zatrzymać ten trend?Paulina Piechna-Więckiewicz: Wszystkie osoby i instytucje zaangażowane w wychowanie dzieci i młodzieży muszą ze sobą współpracować: rząd, samorząd i organizacje pozarządowe. Zawsze chodzi o to, żeby nie dopuścić do sytuacji kryzysowej. Działania nie mogą być podejmowane tylko na etapie interwencyjnym, gdzie widoczne są już skutki kryzysu. Najważniejsza jest profilaktyka, jak we wszystkim. Od początku powinniśmy być objęci programami profilaktycznymi. Skąd bierze się tak duży odsetek dzieci z problemami psychicznymi w ostatnich latach? To trend, który nie dotyczy tylko Polski. Obserwujemy to w większości krajów Europy. To jest m.in. pokłosie pandemii i życia w dwóch równoległych światach: realnym i wirtualnym. To, w jaki sposób powinno wyglądać nasze życie wirtualne, nadal jest kwestią otwartą. Jest coraz więcej uzależnionych od technologii cyfrowych i mediów społecznościowych. Wszystkie programy związane z byciem offline są na wagę złota, bo uświadamiają nas, w jaki sposób technologia ma wpływ na nasz mózg. Musimy korzystać z dóbr cyfrowego świata, ale zawsze pamiętać o zagrożeniach.Kto powinien odgrywać najważniejszą rolę w wykrywaniu problemów psychicznych u dzieci i młodzieży?Trudno wskazać najważniejszy podmiot. Na pewno ważny jest sektor polityki społecznej, ochrony zdrowia i edukacji. Przez ostatnie lata bardzo wiele wysiłku i zaangażowania w dobrostan psychiczny dzieci i młodzieży włożyły organizacje pozarządowe. To bardzo ważny filar pomoc dzieciom. Przykładem mogą być telefony zaufania i szereg programów profilaktycznych. A rodzina?Oczywiście, jest najważniejsza. Nierzadko zdarza się, że dzieciaki, które mają problemy psychiczne lub znajdują się w kryzysie emocjonalnym, czują, że nie mają wsparcia najbliższych osób. Ten rodzaj pomocy jest kluczowy w procesie dbania o dobrostan psychiczny. Niestety zdarza się, że mamy do czynienia z brakiem akceptacji w np. w domu i trywializowaniem problemów swoich podopiecznych. Młodzi ludzie często się skarżą, że gdy zgłaszają swoje problemy związane ze złym stanem emocjonalnym, to w odpowiedzi słyszą, że mogą pójść pobiegać i wtedy poczują się lepiej.Może problem polega na tym, że najbliżsi nie są przygotowani do wykrywania takich problemów i rozmawiania o nich? Niestety zdarza się, że najbliżsi nie są na to przygotowani. Dlatego nasze działania powinny skupiać się także na edukacji osób, które zajmują się dziećmi: rodziców i profesjonalistów na każdym etapie opieki nad dzieckiem. Każda z takich osób powinna potrafić odpowiedzieć na emocjonalne potrzeby dziecka. To może udać się dzięki odpowiednim kompetencjom społecznym i naciskowi na rozwój umiejętności miękkich. Dzięki temu osoba odpowiedzialna za dziecko będzie umieć skierować dziecko do odpowiedniego profesjonalisty, a także udzielić pierwszej pomocy. Najważniejsze jest to, żeby system każdemu zapewnił pomoc. Pamiętajmy, że czasami jedno słowo może kogoś skrzywdzić, a czasami uratować. To zakłada także pomoc rówieśniczą?Tak, jestem dużą zwolenniczką pomocy rówieśniczej. Bardzo często nastoletnia osoba w pierwszej kolejności zwierza się koledze lub koleżance. Rówieśnicy mogą wyłapać pierwsze sygnały, ale one też muszą mieć wsparcie. Nie chodzi o to, żeby nastoletnia osoba nagle stała się w pełni odpowiedzialna. Udzielanie takiej pomocy to bardzo trudne przeżycie. Wielokrotnie interweniowałam w tego typu sytuacjach i za każdym razem zostawiało to we mnie ślady. Sądzę, że wsparcie rówieśnicze jest bardzo ważne, ale przy wsparciu osób dorosłych. Jak w pani ocenie szkoła mogłaby lepiej wykrywać przypadki dzieci z problemami psychicznymi? To szereg różnych kwestii. Oprócz psychologów, ekspertów i programów profilaktycznych – musimy budować „społeczeństwo życzliwości”, które nie udaje, że nie ma problemów. W dzisiejszym świecie brakuje poczucia odpowiedzialności za drugiego człowieka. Coraz bardziej odcinamy się i stawiamy na indywidualizm. Musimy na nowo nauczyć się budować więzi społeczne. Tylko wtedy będzie można stworzyć sieć, która złapie nas, gdy będziemy spadać. Załóżmy, że rodzic zauważa, że jego dziecko ma problem psychiczny. Gdzie ma się zgłosić w pierwszej kolejności? Do szkolnego psychologa, NFZ-u, a może skazany jest na leczenie prywatnie?Na pewno dobrze jest porozmawiać z wychowawcą i zorientować się w sytuacji dziecka. Należy odbyć bardzo poważną rozmowę z dzieckiem. Jeżeli widzimy, że problem jest poważny, to należy się udać do specjalisty. W zależności od regionu i miasta będzie to łatwiejsze lub trudniejsze. Jeżeli podejrzewamy, że zagrożony jest dobrostan naszego dziecka, to najpierw udajemy się do psychologa. Dopiero on stwierdzi, czy niezbędna jest pomoc psychiatryczna. Jeżeli z rozmowy z dzieckiem wynika, że sytuacja zagraża jego zdrowiu, to nie ma co czekać. Wtedy wzywamy karetkę albo udajemy się na dyżur w szpitalu.Od lat środowiska medyczne sygnalizują, że jest za mało psychiatrów dziecięcych. Jak zachęcić przyszłych lekarzy do wybierania tej specjalizacji? Jest ich mało, ale to zaczyna się zmieniać. Kluczowe jest to, żeby usprawnić system i przekonać psychiatrów do pracy w instytucjach publicznych. A jak to zrobić?O tym trzeba rozmawiać ze związkami zawodowymi i Naczelną Izbą Lekarską. Bardzo dużo rzeczy można zrobić, jeżeli konsultuje się je ze środowiskiem i stwarza odpowiednie warunki. Bardzo ważne jest to, żeby zaangażować w te kwestie samorządy. Na poziomie sejmików znajdują się bardzo duże środki na kampani profilaktyczne, również związane ze zdrowiem psychicznym. Chodzi m.in. o kampanie informacyjne i warsztaty profilaktyczne. Kampanie informacyjne są kluczowe w kwestii łamania stereotypów. Bardzo często osoby z problemami psychicznymi nie zgłaszają ich, bo czują się stygmatyzowane. To odium można zdjąć właśnie dzięki takim kampaniom. Powrócił Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży. Czy program spełnia swoją rolę? Jest odpowiednio finansowany? Telefon zdecydowanie spełnia swoją rolę. Eksperci zgodnie mówią o tym, że takich inicjatyw potrzebujemy jeszcze więcej. W części są one realizowane przez samorządy i organizacje pozarządowe. Ostatnio Biuro Rzecznika Prawa Dziecka otworzyło swoją infolinię. Myślę, że czasami jest łatwiej zadzwonić anonimowo i opowiedzieć o tym co się nam dzieje, niż szukać pomocy dalej. Dla wielu osób jest to jedyne wsparcie.Jak ocenia Pani ostatnie lata w kontekście psychiatrii dziecięcej?Pozytywnym aspektem jest zapoczątkowanie reformy, która ma zapewnić obecność psychologa w każdej placówce oświatowej. Niestety bardzo wiele osób – łącznie z nauczycielami – czuło się wykluczonych ze szkoły. Ten problem dotknął w szczególnym stopniu dzieci i młodzież ze środowiska LGBT+, które czuły, że nie ma dla nich miejsca w szkole zarządzanej przez Zjednoczoną Prawicę. A trzeba wziąć pod uwagę, że młode osoby z tego środowiska, i tak są najbardziej narażoną grupą na kryzysy związane z brakiem akceptacji i dyskryminacją. Kolejnym zarzutem pod adresem poprzedniego rządu, jest brak dbałości o samodzielne budowanie tożsamości młodego człowieka. Rząd wyznaczył idealny wzorzec młodego człowieka, np. chłopak musi być silny, a dziewczynka musi być grzeczna i skromna. A każdy, kto odbiega od tego wzorca, mógł paść ofiarą dyskryminacji, a to ma bezpośredni wpływ na dobrostan psychiczny. Rząd narzucał swoje wartości kosztem wartości wszystkich innych osób funkcjonujących w szkole.