Uwaga na dezinformację w internecie. Jak rozpoznać, czy mamy do czynienia z fake newsem lub fałszywą narracją? Jak weryfikować posty w mediach społecznościowych? Jakie darmowe internetowe narzędzia pomogą rozpoznać fejka? Przed nadchodzącymi wyborami do Parlamentu Europejskiego podpowiadamy, jak nie dać się oszukać w internecie. „Chcą miliardy wpompować, żeby ulepszyć granicę z Białorusią. Tymczasem tak wygląda nasza granica z Rosją” – ogłosił 21 maja jeden z użytkowników serwisu X. Na opublikowanym przez niego zdjęciu widać fragment plaży i stojące na niej niskie, łatwe do sforsowania ogrodzenie z siatki. Post szybko zdobył popularność. Wyświetliło go ponad 200 tys. internautów. Ok. tysiąc – polubiło. „Wiedzą, że są bezkarni i że nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za złe, czy błędne decyzje” – komentował jeden z użytkowników X (pisownia oryginalna).Wprowadzający w błąd post z serwisu X (X.com)Wielu komentujących zwracało jednak uwagę, że na zdjęciu wcale nie widać polsko-rosyjskiej granicy. To strefa przygraniczna w Nowej Karczmie, części Krynicy Morskiej. Właściwa polsko-rosyjska granica jest kilkaset metrów dalej i jest pilnie strzeżona. „Widoczna na zdjęciu zapora w postaci lekkiego płotu nie jest konstrukcją stworzoną przez Straż Graniczną” – potwierdza mł. chor. Katarzyna Przybysz z Morskiego Oddziału Straży Granicznej. „Służba na granicy pełniona jest całodobowo przez cały rok. Strażnicy graniczni mają do dyspozycji nowoczesny sprzęt do wykonywania swoich codziennych zadań” – dodaje Przybysz.Lądowy odcinek granicy polsko-rosyjskiej liczy ok. 200 km i w znacznej części przebiega przez lasy i tereny zabagnione. W ostatnich latach na granicy zbudowano zaporę z drutu ostrzowego (concertiny), a na całej jej długości funkcjonuje zapora elektroniczna - system 3 tys. kamer i 200 km kabli detekcyjnych.Post o granicy nawiązuje do znanych narracji rosyjskiej dezinformacji i propagandy. Wywołuje emocje, wzmaga uczucie niepokoju w obliczu trwającej agresji Rosji na Ukrainę i w czasie kryzysu migracyjnego na wschodniej granicy. Co powinno zapalać nam czerwoną ostrzegawczą lampkę i skłaniać do weryfikowania informacji? Na podstawie jakich przesłanek możemy podejrzewać, że mamy do czynienia z dezinformacją? Zapytaliśmy o to dziennikarzy i fact-checkerów, na co dzień opisujących krążące w internecie fałszywe narracje.Jak rozpoznać fake newsy i fałszywe narracje. Podejrzane konta, brak źródeł, emocjePodejrzane konto posługujące się pseudonimem. Fałszywe przekazy w mediach społecznościowych często rozpowszechniają osoby, które używają pseudonimów. Nie mają również zdjęcia profilowego, na którym widać twarz. – Rosyjska dezinformacja dysponuje dziesiątkami kont, na przykład w serwisie X, które nagłaśniają rosyjskie narracje dnia – zwraca uwagę Anna Gwozdowska z Fake Huntera, serwisu fact-checkingowego Polskiej Agencji Prasowej. Filip Szulik-Szarecki z serwisu Wojownicy Klawiatury przestrzega przed anonimowymi fanpejdżami, anonimowymi kontami, ale i politykami, którzy lekko rzucają poważnymi oskarżeniami, nie przedstawiając dowodów. – To są lampki ostrzegawcze – zaznacza.Brak wiarygodnych źródeł informacji. – Informacja przekazywana jest bez podanego źródła? Najlepiej o nie zapytać – zauważa Natalia Sawka, dziennikarka oko.press zajmująca się m. in. opisywaniem dezinformacji. – Bez ustalenia źródła, nawet gdy coś udostępniła nasza najlepsza znajoma na Facebooku, nie powielajmy takiej treści – przestrzega. Na brak źródeł zwracają uwagę również Filip Szulik-Szarecki i Anna Gwozdowska. Jeśli w danym przekazie pojawia się informacja o źródle, warto ustalić, czy jest ono wiarygodne i nie powielało wcześniej fałszywych informacji. Wiarygodne źródła to strony internetowe instytucji państwowych, ośrodków badawczych i szkół wyższych, renomowane agencje prasowe, uznane media zatrudniające profesjonalnych dziennikarzy.Przekaz silnie oddziałujący na emocje. Wszyscy fact-checkerzy, których poprosiliśmy o wypowiedź, podkreślają: dezinformacja to silnie emocjonalne przekazy i ostry język pod adresem grup społecznych, etnicznych, polityków. – Powinniśmy być ostrożni zawsze wtedy, kiedy jakaś treść wzbudza w nas silne emocje takie jak gniew lub złość – zauważa Natalia Sawka. – Bazowanie na strachu, sensacji, domysłach. Kontrowersyjne treści, clickbaity – podpowiada Filip Szulik-Szarecki. Anna Gwozdowska wspomina również o sposobie prezentacji danego przekazu. O tym, że mamy do czynienia z fałszywą informacją może świadczyć wyraźnie publicystyczna forma przecząca zdrowemu rozsądkowi i powszechnie dostępnej wiedzy.Zmanipulowane zdjęcia i wideo. W internecie roi się od przerobionych fotografii czy filmów. Warto zatem sprawdzić, czy popularny i budzący emocje obraz na pewno jest prawdziwy (jak to zrobić, piszemy niżej). Anna Gwozdowska zwraca ponadto uwagę na nieprzerobione fotografie i filmy, ale publikowane bez odpowiedniego komentarza. – Manipulacja informacją polega w tym przypadku na zmianie kontekstu albo daty powstania nagrania – zauważa.Błędy językowe i wszelkie nietypowe elementy przekazu. Natalia Sawka zachęca do zwrócenia uwagi na błędy – gramatyczne i składniowe. Tego rodzaju pomyłki raczej nie zdarzają się w artykułach przygotowanych przez profesjonalnych dziennikarzy. Sawka wspomina ponadto o nietypowych elementach tekstów – na przykład emotikonach w treści. To przesłanki, że mamy do czynienia z niewiarygodnym źródłem.Jak weryfikować informacje w sieciWyszukiwanie obrazem. Fact-checkerzy zachęcają do weryfikowania prawdziwości budzących wątpliwości obrazów znalezionych w internecie. – Warto korzystać z wyszukiwarek obrazu, które mogą pokazać, czy zdjęcie nie zostało zmanipulowane – przerobione albo odpowiednio przycięte – podpowiada Filip Szulik-Szarecki z Wojowników Klawiatury, który korzysta z wtyczki RevEye. To popularne rozszerzenie dostępne dla różnych przeglądarek internetowych. Umożliwia szybkie wyszukanie obrazu w czterech popularnych serwisach. Natalia Sawka z oko.press wymienia wyszukiwarkę Google Grafika i serwis TinEye. Tych samych narzędzi można użyć do wyszukiwania pojedynczych klatek z nagrań wideo. Wystarczy zrobić zrzut ekranu i wprowadzić go do wyszukiwarki. Anna Gwozdowska z Fake Huntera wspomina ponadto o programach do sprawdzania, czy krążący w sieci filmik to efekt zastosowania sztucznej inteligencji. – Ale nie są one jeszcze idealne – zaznacza.Krytyczne myślenie i zwracanie uwagi na szczegóły. W kontekście wprowadzających w błąd obrazów czy nagrań wideo przydają się nie tylko programy. – Czasem trzeba użyć własnej spostrzegawczości – zauważa Natalia Sawka. Warto zadać sobie pytanie, czy dane nagranie na pewno pochodzi z Polski, albo z innego kraju wspomnianego przez autora podejrzanego posta? – Warto przyjrzeć się tablicom rejestracyjnym samochodów, nazwom ulic, logotypom banków, aptek czy stacji paliw. Dzięki temu będzie nam łatwiej zlokalizować miejsce nagrywanego wideo – podpowiada Sawka.Sprawdzenie, co o danej sprawie piszą wiarygodne źródła. – Weryfikowanie zaczyna się od szukania w sieci – podpowiada Filip Szulik-Szarecki. – Jeśli informacja pochodzi z nieznanego źródła, to warto porównać jej treść z agencjami prasowymi, które zawsze podają informacje ze sprawdzonych źródeł np. Reuters, AP news czy AFP – dodaje Natalia Sawka. Dziennikarka zachęca również do szukania informacji w dużych mediach, których wiarygodność można poznać po przywoływaniu więcej niż jednego źródła, czy prezentowaniu problemów w obiektywny sposób. Sawka odsyła ponadto do oficjalnych stron internetowych ministerstw i urzędów państwowych. – Podstawowa czynność to poszukać wiarygodnego źródła, na przykład czyichś wypowiedzi, wykonać typową pracę dziennikarza – podsumowuje Anna Gwozdowska.Czytanie komentarzy. Bardzo często wyjaśnienie budzącego wątpliwości posta z Facebooka czy z X jest bliżej, niż nam się wydaje. Sprawdźmy, co myślą o nim inni internauci przeglądając komentarze. – Często w nich pojawiają się cenne wskazówki od czytelników czy internautów, którzy wytykają błędy i dzielą się znalezionymi w sieci dowodami – podpowiada Natalia Sawka.Ten sam przekaz w obcym języku. Fałszywe przekazy to bardzo często tłumaczenia z innego języka. Warto sprawdzić, czy analogiczne treści nie krążą w sieci na przykład w wersji angielskiej. Można tu użyć internetowych tłumaczy jak Google Translate czy DeepL. Anna Gwozdowska ocenia, że w weryfikowaniu treści przydaje się również znajomość języków. – Daje możliwość szybkiego sprawdzenia, w jakich internetach „narodowych” pojawił się fejk – argumentuje.Fałszywe przekazy powracająKomisja Europejska i czołowe organizacje zajmujące się identyfikowaniem dezinformacji ostrzegają – przed wyborami do Parlamentu Europejskiego mobilizuje się rosyjski aparat propagandowy. Znacząca część fałszywych informacji i narracji, które napotykamy w sieci, może pochodzić z Rosji lub może być inspirowane przekazami zbieżnymi z rosyjską propagandą i dezinformacją.Fałszywe przekazy rodem z Kremla często nawiązują do najważniejszych wydarzeń dyskutowanych w przestrzeni medialnej – w szczególności agresji Rosji na Ukrainę, czy działań hybrydowych podejmowanych przez Rosję. Warto zwrócić uwagę na wszelkie przekazy podważające zaufanie do władz odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, do żołnierzy, czy służb (policja, straż graniczna). 18 maja premier Donald Tusk ogłosił założenia Narodowego Planu Obrony i Odstraszania „Tarcza Wschód” zakładający umocnienie granicy wschodniej. Właśnie dlatego opisywany wcześniej post z przekazem „tak wygląda nasza granica z Rosją”, zwrócił naszą uwagę.Anna Gwozdowska z Fake Huntera przyznaje, że dziennikarze serwisu wyłapują większość fejków z mediów społecznościowych. Zaznacza, że podejrzane wpisy z serwisu X, Telegramu, Facebooka, czy TikToka to najczęściej powtórzone tezy i narracje wymyślone przez kremlowski aparat propagandowy. – Codziennie pojawiają się nowe, związane z bieżącymi wydarzeniami, na przykład dotyczące tego, co dzieje się w Gazie, na amerykańskich uniwersytetach, wokół katastrofy irańskiego helikoptera, czy wokół sędziego Szmydta – wylicza Gwozdowska. Jak dodaje, w sieci wciąż krążą stale używane fałszywe narracje o nazistowskiej Ukrainie, czy o tym, że Polska planuje przejąć zachodnią część tego kraju.16 maja dr Michał Marek z Uniwersytetu Jagiellońskiego, założyciel Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, w analizie dla portalu tvp.info wyróżnił dominujące teraz w polskiej przestrzeni medialnej narracje wspierające realizację celów Kremla:Teza o popychaniu Polski w stronę wojny przez prozachodnie elity polityczne, które rzekomo są marionetkami USA.Przekazy o potrzebie zmuszenia Ukrainy do kapitulacji, co rzekomo zapewni Europie trwały pokój.Narracje kreujące polityków promujących szczepienia w dobie COVID-19 na „zamordystów” i „morderców Polaków”.Czy warto pisać o dezinformacjiFact-checkerzy podpowiadają również, jak powinniśmy reagować na znalezione w sieci fake newsy czy kampanie dezinformacyjne. – Jeśli nagłaśniać to z głową, to znaczy z jasnym wyjaśnieniem – zaznacza Filip Szulik-Szarecki z Wojowników Klawiatury. Zaznacza, że nie warto powielać fałszywego posta z Facebooka, klikając przycisk „udostępnij”, bo to zwiększa zasięgi twórcom fałszywych treści. – Lepiej zrobić zrzut ekranu i wyraźnie na nim zaznaczyć, że to materiał nieprawdziwy – podkreśla Szulik-Szarecki. – Zawsze lepiej robić screeny lub archiwizować treści poprzez takie strony jak Wayback machine czy Archive.ph – dodaje Natalia Sawka z oko.press.Jeśli nie mamy pewności, że dany materiał to fake news czy manipulacja, zawsze możemy go zgłosić organizacji fact-checkingowej.