„W pewnym momencie dzieciak wchodzi w fazę krytyczną”. Problem zaczyna się, kiedy dziecko dostaje „cyfrowy smoczek” w postaci smartfonu, tabletu czy nieograniczonej dostępności do komputera: to jest początek końca utraty relacji rodzica z dzieckiem – powiedział PAP Daniel Dziewit, psychoterapeuta i psycholog. Dziewit podkreśla, że przypadki przemocy dzieci wobec rodziców to spory problem, który często przewija się w jego rozmowach z rodzicami. – Zauważam bardzo roszczeniowe podejście młodych do życia, ich dużą, moim zdaniem rosnącą agresję, która przybiera formy nie tylko werbalne. Ostatnia rozmowa dotyczyła 17-latka, który skopał matkę za to, że budziła go rano do szkoły, a on skończył swoje funkcjonowanie ok. czwartej nad ranem. Chłopak 80 proc. swojego życia spędza w grze online, trwającej 24 godziny na dobę. Mama nastolatka nie zgłosiła napaści na policję, co jest zresztą normą wśród rodziców – starają się chronić dzieci przed konsekwencjami – mówi. Inny nastolatek pobił swoich rodziców za to, że wyłączyli prąd w domu, chcąc ratować go przed uzależnieniem od internetu. – To częsty wyraz rodzicielskiej desperacji – wykręcenie korków – żeby przywołać potomstwo do rzeczywistości, gdyż wszelkie prośby, próby perswazji, kończą się dzikimi awanturami. A ci młodzi ludzie, siedząc przed monitorami, naprawdę toną, zawalają nie tylko szkołę, ale całe swoje życie – podkreśla. „Cyfrowy smoczek” Niestety sporym problemem w uzależnieniach dzieci od internetu są czasami rodzice. – Czasem moja percepcja wysiada. Jak w przypadku szesnastolatki, uzależnionej od technologii cyfrowych, samookaleczającej się, która trafiła na prywatną, sześciotygodniową terapię. Na detoks cyfrowy, za grube pieniądze. Psychoterapeuci pracowali z nią, wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, do momentu, kiedy mama przywiozła jej elektroniczny zegarek z dostępem do internetu – mówi. Jak dodaje, wówczas proces naprawy legł w gruzach. – Kiedy pytaliśmy matkę, dlaczego to zrobiła, odpowiedziała, że chciała mieć kontakt z córką, która obiecała, że nie będzie wchodzić na społecznościówki. Jedna i druga kłamała – stwierdza. – W momencie, kiedy dziecko dostaje „cyfrowy smoczek” w postaci smartfonu, tabletu czy nieograniczonej dostępności do komputera – to początek końca utraty relacji z dzieckiem. Nierzadko bezpowrotne, w pewnym momencie dzieciak wchodzi w fazę krytyczną, gdzie nie ma już miejsca na psychoterapię, tylko pozostaje pole działania dla psychiatry – mówi Daniel Dziewit. Jak zaznacza, wiele godzin spędzonych przed monitorem, nie pozostaje bez wpływu na neurony i neuroprzekaźniki w mózgu. Jak pomóc? – Stąd wiele trudności w zapamiętywaniu, w przyswajaniu treści, w nauce pisania, mówienia, czytania. Zauważyli to Szwedzi i rezygnują z technologii cyfrowej stosowanej w edukacji na rzecz zeszytów i książek. Świat cyfrowy, ciekawszy, bardziej kolorowy, nieoceniający, niewymagający, wciąga. Jeśli w nim jest tak dobrze, to dlaczego młody człowiek ma się męczyć w świecie analogowym, nudniejszym i jeszcze żądającym od niego wysiłku? – podkreśla. Pytany o pomysły na rozwiązanie problemu psycholog podkreślił, że warto ograniczyć korzystanie z technologii cyfrowych dla dzieci.– Na przykład w Wielkiej Brytanii te ograniczenia wejdą w życie jesienią. Badania NASK robią dobrą robotę, bo pokazują, w jaki sposób te „przegięcia” cyfrowe wpływają na całe społeczeństwo – mówi psycholog. Raport NASK, o którym wspomina Dziewit można przeczytać, klikając w ten link. Zaburzenia, problemy psychiczne – to nie tylko koszt dziś dla NFZ-u, ale także dla przyszłości naszej gospodarki. Nie wiem, czy to dobrze zabrzmi, ale Chińczycy, którzy tworzą najwięcej problematycznych treści w infosferze, zauważyli, że uzależnienie od sieci jest problem społecznym numer jeden i „stają na uszach”, żeby detoksykować od tego zagrożenia swoją młodzież – podkreślił.