Nowe propozycje dla rządu. Dzieci, które nie dostają alimentów, są zagrożone biedą i wykluczeniem społecznym. Ich matki, zmuszone do pracy ponad siły, mierzą się z brakiem jakiegokolwiek wsparcia ze strony państwa. Koalicja na rzecz poprawy spraw alimentacyjnych mówi: „dość!”. I pisze do rządu z konkretnymi rozwiązaniami. W wykazie prac legislacyjnych rządów pojawił się projekt nowelizacji ustawy o pomocy osobom uprawnionym do alimentów, który zakłada dwukrotne podniesienie kwoty świadczenia dla dzieci z Funduszu Alimentacyjnego: z 500 zł do 1 tys. zł. To jedna z obietnic KO ze „100 konkretów na 100 dni”. We wspólnym piśmie z 17 kwietnia organizacje działające na rzecz poprawy sytuacji alimentacyjnej dzieci piszą jednak, że rozwiązanie to nie tylko jest niewystarczające, ale też nie było konsultowane z ekspertami i praktykami. Kilka tygodni przed wysłaniem pisma do ministry Katarzyny Kotuli odbyło się spotkanie, podczas którego organizacje przedstawiły konieczne do wprowadzenia i skuteczne w ich ocenie rozwiązania. „Z przykrością musimy przyznać, iż nie nastąpił kontakt z nami ze strony Pani Ministry. Z przekazu dziennikarskiego płyną nieprawdziwe informacje na temat wspólnej pracy rządu i samodzielnych rodziców w zakresie funduszu alimentacyjnego i naszego poparcia dla zwiększenia wielkości świadczeń. Otóż zaproponowane rozwiązanie uważamy za niewystarczające i nie było ono z nami konsultowane” – piszą przedstawiciele i przedstawicielki Koalicji na rzecz poprawy spraw alimentacyjnych, w której skład wchodzą m.in. Stowarzyszenie Samotnych Rodziców, Ruch Obywatelski Rodzice Solo – kontra oraz Stowarzyszenie Poprawy Spraw Alimentacyjnych dla Naszych Dzieci. Koalicja przedstawia 10 konkretnych postulatów, które mogą realnie wpłynąć na poprawę sytuacji alimentacyjnej w Polsce. Milion dzieci bez pieniędzy A ta jest fatalna. Ze spisu powszechnego z 2021 roku wynika, że w Polsce jest 2,3 mln samodzielnych rodziców, z czego 2 mln to samotne matki. To jeden z najwyższych wskaźników w Unii Europejskiej. Milion dzieci nie dostaje alimentów. Z obowiązku alimentacyjnego nie wywiązuje się ponad 200 tys. rodziców – głównie ojców, bo przy rozstaniu czy rozwodzie dzieci (wciąż) zwykle zostają przy matce. Łączna kwota zadłużenia alimentacyjnego sięga, według różnych szacunków, od 14 do 40 mld złotych. Te statystyki przekładają się na konkretne historie. Na dzieci, które nie jeżdżą na wakacje, nie uczęszczają na zajęcia dodatkowe, nie chodzą do kina i takie, które nie dojadają. Na rzeczywistość matek, która wypełniona jest nie tylko pracą – jedną, drugą, kolejną, bo z jednej często nie da rady opłacić czynszu, kredytu, czesnego i rachunków - ale i ciągłym zmartwieniem: skąd wziąć pieniądze. Jak przetrwać. Jak zapewnić dziecku wszystko to, czego potrzebuje. Buty na zimę i na lato, wizyty u dentysty, lekcje angielskiego i muzyki, przyjęcie urodzinowe i wycieczkę klasową. Dach nad głową. Ola, mama 14-letnich bliźniąt. Każde dostaje 500 zł alimentów: Zasypiam i budzę się z kalkulatorem w głowie. Wciąż przeliczam: jeśli za prąd zapłacę o miesiąc później, będą mogła kupić im po parze butów. Na raty, w systemie odroczonej płatności. Na jednorazowy wydatek mnie nie stać.Czas dla siebie? Nie istnieje. Przyjemności? Nie ma. Aż 54 proc. matek deklaruje, że nikt do tej pory nie zapytał ich, jak się czują w sytuacji niealimentacji. Ponad 48 proc. ankietowanych mówi, że przez ciągłe myślenie o potrzebach dziecka nie stać ich na zadbanie o siebie. U 32 proc. respondentów walka o alimenty powoduje chroniczne obniżenie nastroju, zniechęcenie, poczucie bezsilności. Praca na kilku etatach powoduje ogromne zmęczenie i brak czasu dla siebie i dziecka u 27 proc. badanych. Niepokojący jest fakt, że walka o alimenty spowodowała, że aż 22 proc. badanych musiała skorzystać z pomocy specjalisty (lekarz psychiatra, psycholog). Justyna Żukowska-Gołębiewska, psycholożka, Stowarzyszenie Poprawy Spraw Alimentacyjnych Dla Naszych Dzieci: „Nie wiemy, ile z nich pomimo potrzeby skorzystania z pomocy specjalisty tego nie zrobiła. Tylko 2,4 proc. respondentów, na co dzień opiekujących się dziećmi, oświadczyło, że brak alimentów w żaden sposób na nich nie wpływa”.Niealimentacja to wyrafinowana, okrutna przemoc. Przestępstwo, ale nie traktowane w Polsce poważnie. Bo samotne matki i ich dzieci to elektorat, o który nikt się nie bije. Zlikwidować Fundusz i wywrzeć presjęDlatego Koalicja przedstawiła ministerstwu rozwiązania. To likwidacja Funduszu Alimentacyjnego, który samodzielni rodzice traktują jako fasadową organizację, bo z uwagi na obowiązujące kryterium dochodowe większość z nich nie kwalifikuje się do korzystania ze świadczeń. Koalicja proponuje, by zadania Funduszu przejęła niezależna instytucja, która pełniłaby rolę operatora wypłat świadczeń alimentacyjnych. Miałaby ona zajmować się i wypłacaniem pieniędzy dla rodziców, którzy nie otrzymują alimentów, i przepływem środków od osób, które wywiązują się z obowiązku alimentacyjnego względem swoich dzieci i przekazują je bezpośrednio rodzicom pierwszoplanowym, czyli tym, którzy na co dzień opiekują się wspólnymi dziećmi. Kolejne postulaty to wprowadzenie waloryzowanych tabel alimentacyjnych, które określałyby stawki świadczeń z uwzględnieniem sytuacji zawodowej i społecznej, w tym możliwości zarobkowych strony zobowiązanej do płatności, alimenty w przypadku stanu wyjątkowego, konfliktu zbrojnego i innych sytuacji nadzwyczajnych, ulga podatkowa dla solidnych rodziców oraz upowszechnienie korzystania z mobilnego dozoru elektronicznego poprzez przeniesienie tej formy realizacji kary z katalogu kar pozbawienia wolności za przestępstwo niealimentacji do katalogu kar ograniczenia wolności oraz wprowadzenie zmian mających na celu umożliwienie zasądzenia tego wymiaru kary na wniosek Sądu, a nie skazanego. Koalicja podkreśla też, że należy wprowadzić społeczną presję w zakresie obowiązku płacenia alimentów, zwiększyć działania edukacyjne i świadomościowe w zakresie potrzeb dzieci poprzez realizację kampanii społecznych. Te powinny pokazywać dobre praktyki w zakresie tworzenia pozytywnych relacji poseparacyjnych, w tym zgodnej alimentacji. Kampania skierowana powinna być również do policjantów i prokuratorów w celu wzmocnienia reakcji organów ścigania za przestępstwo, jakim jest niealimentacja.Prokuratura: umorzyćAnna, mama siedmiolatki: Alimenty zostały uzgodnione na drodze ugody 6 lat temu. Na 1 tys. zł miesięcznie. Początkowo ojciec płacił, później, mówiąc, że nie ma pieniędzy, a potrzeby dwuletniego dziecka nie przekraczają 400 zł, płacił tylko tę kwotę. Przez dwa lata. Napisałam do prokuratury, wszczęto postępowanie, a następnie je umorzono bez uzasadnienia, mimo że z przepisu wynika, iż kiedy zaległości są równe trzem miesięcznym zobowiązaniom, mamy do czynienia z przestępstwem. Zaskarżyłam postanowienie prokuratury, sąd je podtrzymał. I co? I nic. Ojciec płaci, jak chce. Jest winny mojej córce wiele tysięcy, ale komornik jest bezsilny, a sąd nie widzi problemu. O wszystko zadbać muszę ja. „Wprowadzamy normę, która mówi, że jeżeli ktoś posiada zaległość w stosunku do swojego dziecka mierzoną kwotą wyższą niż trzy miesiące, to podpada pod przepis prawa karnego” – mówił w 2017 roku ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, prezentując zmianę przepisów dotyczących niealimentacji. Stała się ona przestępstwem, a zmiana polegała także na tym, że z przepisu wypadł fragment o "uporczywym uchylaniu się", który - jak mówił kilka lat temu minister - nastręczał "znacznych trudności interpretacyjnych". Obecnie przepis jest owszem, jasny - ale martwy. Alimenciarzy nikt nie chce ścigać. Justyna Żukowska-Gołębiewska: Możemy się zżymać na nieidealne prawo, na brak reakcji poszczególnych polityków i ministerstw na postępującą niealimentację, ale prawda jest taka, że to my, społeczeństwo, odpowiadamy za tak globalny problem z zaniedbaniem ekonomicznych potrzeb dzieci. To każdy z nas z osobna okrada każdego dnia milion dzieci w Polsce i ich rodziców. Mało tego, bez mrugnięcia okiem, każdy z nas, obywateli, sumiennie dokłada co miesiąc ze swoich ciężko zarobionych pieniędzy na Fundusz Alimentacyjny, z którego wypłacane są głodowe co prawda, ale jednak świadczenia za niesolidnego rodzica. I aż dziw bierze, że potrafimy za 2 grosze różnicy przejechać pół miasta, aby kupić taniej mleko, a nie interesuje nas fakt, że sponsorujemy niealimentujących ojców (bo to oni najczęściej nie płacą alimentów).Radź sobie samaPrawniczka mec. Patrycja Kasica dodaje: Mamy ogromny problem społeczny, czyli niewiarygodnie wysoką tolerancję społeczeństwa dla osób unikających alimentów. Nadal nie ma dobrze skrojonej kampanii społecznej o tym, czym są alimenty. Wiele dobrego zrobiła tutaj adwokatka Danuta Wawrowska z kampanią AlimentyToNiePrezenty. Podkreśla, że wiele osób nie rozumie, ile kosztuje utrzymanie dziecka. Z wyliczeń Centrum Adama Smitha wynika, że koszt utrzymania dziecka do 18. roku życia to 265 tys. zł, z dwojga dzieci – 440 tys. zł. Matki, z którymi rozmawiam, a które samodzielnie wychowują dzieci, jednym głosem mówią, że to „śmieszne” wyliczenia. Karolina: Płacę 1850 złotych za prywatne przedszkole, bo moje dziecko nie dostało się do państwowego. Do tego posiłki: 24 złote dziennie. Syn jest w spektrum autyzmu, ale ponieważ lista oczekujących na zajęcia jest długa, opłacam je prywatnie, podobnie jak samą diagnozę. Koszt diagnozy to 2000 tys. zł, zajęć: 600 zł miesięcznie. Płacę ratę kredytu 3 tysiące i 800 złotych czynszu plus rachunki. Plus dojazdy – jeździmy komunikacją, żeby było taniej. Zrezygnowałam z mięsa, kupuję tylko dla dziecka. Jak podliczę wszystko, z pensji – nie najgorszej – zostaje mi 600 złotych. Dodaje, że pracuje na etat i bierze zlecenia. – Wychodzę z pracy o 16:30, odbieram syna o 17, idę do parku, na plac zabaw, na lody czy do znajomych, wracamy o 19. Po 21, kiedy mały zaśnie, siadam znowu do pracy – mówi. I dodaje: Jestem jak wielozadaniowe zombie. Dziwię się, że jeszcze się nie przewróciłam. Wciąż działam w trybie autopilota.Przepracowana matka nie ma siłyŻukowska-Gołębiewska: Gdy zamkniemy oczy i wypowiemy w myślach słowo „alimenty”, to zazwyczaj pojawia nam się obraz dwójki rodziców. Niektórzy z nas skojarzą te słowo z konfliktem, inni z pieniędzmi, a jeszcze inni z wacikami i fryzjerem. Niewiele osób zobaczy tam dziecko, które może doświadczać niedostatku. I kompletnie nikt, kto nie doświadczył nie alimentacji, nie zobaczy tam umęczonej, przepracowanej i często nieobecnej (duchem i ciałem) matki. Przeprowadzone przez psycholożkę w 2018 roku badania wskazują, że ankietowane matki wskazują jasno, iż niealimentacja negatywnie wpływa na jakość życia ich dzieci (prawie 70 proc). Część z nich korzysta ze wsparcia nowych partnerów i rodziny, powszechne jest jednak albo nadmierne obciążenie ich pracą, albo sytuacje niedoboru. „Można w tym miejscu wskazać, że niealimentacja ma bezpośredni i pośredni wpływ na dzieci. Bezpośredni to taki, które dziecko dotyka w postaci braku możliwości zaspokojenia podstawowych jego potrzeb oraz różnic w statusie społecznym w porównaniu do jego rówieśników z rodzin, w których to oboje rodzice dbają o potrzeby dziecka. Pośredni wpływ to brak wspólnie spędzanego czasu z rodzicem opiekującym się dzieckiem na co dzień ze względu na jego wzmożone zaangażowanie w pracę zarobkową, która jest konieczna do uzupełnienia deficytów ekonomicznych wynikających z braku alimentów. To także: zmęczenie, obniżony nastrój tego rodzica i jego zaangażowanie w walkę o alimenty, które wpływają na atmosferę w domu rodzinnym dziecka“ – mówi ekspertka.Mec. Patrycja Kasica dodaje: Brak skuteczności egzekucji to nadal ogromny problem społeczny. Mimo że komornicy robią wszystko i wykorzystują wszystkie narzędzia, aby egzekucja byla skuteczna. Czasami jednak dłużnik nie ma ani majątku ani ściągalnego źródła dochodu. Dłużnicy często są chronieni przez swoje rodziny. Oficjalnie nie pracują, choć świadczą pracę. Ta chroniąca postawa rodzin jest właśnie tym problemem społecznym, który wymaga zmiany mentalności. Jednym z rozwiązań, które mogłoby się sprawdzić, są alimenty natychmiastowe. Mec. Kasica: „Ten pomysł ewoluuje już od jakiegoś czasu, wcześniej również złożony przez mecenas Wawrowska w systemie procentów od pensji minimalnej. Jest to jak najbardziej potrzebne prawo polegające na zasadzie pewnego automatyzmu, iż każdy przedstawiciel swojego dziecka otrzyma po krótkim czasie alimenty w określonej dla każdego takiej samej wysokości. Wystarczy złożyć formularz i akt urodzenia dziecka“ – mówi. Projekt ustawy o alimentach natychmiastowych leży w sejmowej zamrażarce. Tymczasem zaledwie 20 proc. spraw, które już do komornika trafia, kończy się skuteczną egzekucją. Państwo zawodzi dzieciEkspertki podkreślają jeszcze jeden wymiar problemu: cały ciężar szukania majątku dłużnika alimentacyjnego, zebrania dowodów i złożenia zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niealimentacji obarcza tego rodzica, który na co dzień opiekuje się dzieckiem. Zwykle – matkę, bo 94 proc. niepłacących alimentów to ojcowie.Mec. Kasica: Państwo kompletnie zawodzi dzieci. Po pierwsze droga sądowa jest niezwykle czasochłonna i wyczerpująca emocjonalnie. Po drugie w przypadku niealimentacji można bardzo szybko zderzyć się ze znieczulicą systemu i brakiem wrażliwości. Przy zgłoszeniach nie alimentacji i przesłuchaniu strony zadawane są pytania wiktymizujące matki dochodzące swoich praw. Wystarczy, aby druga strona przedstawiła faktury za np. drogie kolonie czy opłaty za szkołę prywatną, aby to matka wydawała się tą podejrzaną, bo drugi rodzic przecież płaci. Takie pytania są częste i są zupełnie bezpodstawne w kontekście przesłanek niealimentacji. W konsekwencji sprawy te mogą być już umarzane na etapie dochodzenia i potrzeba dużego uporu, aby składać zażalenie do sądu. Uważam, ze konieczne jest twarde podejście do przestępców niealimentacyjnych. Ekspertki podkreślają, że sytuacja warunkowego umarzania takich postępowań z uwagi na ich (rzekomo) niską szkodliwość społeczną nie powinna mieć miejsca, bo wpisuje się w fatalny przekaz społeczny. Co w zamian? „Dobrym rozwiązaniem jest np. wprowadzone niedawno możliwość zabezpieczenia egzekucji alimentów na przyszłość tj. na przyszłe alimenty np. do ukończenia przez dziecko 18 lat np. w przypadku licytacji nieruchomości dłużnika. Właśnie tego typu rozwiązań powinno być więcej. Dobrze się mogłoby sprawdzić np. nakaz włożenia środków na alimenty na rok do depozytu sądowego. I na koniec warto zwrócić jeszcze uwagę na przemoc alimentacyjna np. poprzez wysłanie alimentów z tytułami przelewów deprecjonujących matkę co jest formą przemocy psychicznej“ – mówi prawniczka.Unia Europejska próbuje z przemocą ze względu na płeć – matek i wiek – dzieci – oraz dyskryminacją walczyć. Do 2026 roku kraje UE mają czas, by wprowadzić te unijne dyrektywy, których osią jest równość. O ile jednak łatwo wyliczyć parytety w firmach, zarządach spółek oraz skalkulować lukę płacową, to trudniej o konkretne wyliczenia, ile samotnego rodzica - zwykle matkę - kosztuje nie tylko utrzymanie dziecka, ale i jego wychowanie. Umęczone, samotne matki i ich dzieci to dla polityków mało atrakcyjny elektorat. W dodatku bez siły przebicia – ani protestów nie urządza, ani opon nie pali, ani stolicy i dróg dojazdowych nie blokuje. Politykom na matki i dzieci szkoda czasu. Ulg – brak. Jest 800 plus. I tyle. 800 plus na półAgnieszka: Jestem w trakcie rozwodu. Do tej pory pobierałam 800 plus, ale teraz ojciec dzieci wystąpił, by dostać połowę świadczenia. Zostałam wezwana do ZUS w celu złożenia wyjaśnień. Wątpię, by ktoś przejął się tym, że sama spłacam kredyt za wspólne mieszkanie, z którego się wyprowadził, oraz opłacam czynsz. Alimentów nie mam, ponieważ sąd forsuje ideę opieki naprzemiennej. 800 plus, czyli łącznie 1600 zł na dwoje dzieci, to jedyne pieniądze, jakimi dysponuję po opłaceniu wszystkiego. Dodatkowo ojciec dzieci zarzuca mi, że nie zajmuję się nimi odpowiednio, bo za dużo pracuję. A pracuję, żeby przeżyć i móc je zabrać na jakieś skromne wakacje. To błędne koło. Natalia: Spędziłam w sądzie pięć lat, czekając na orzeczenie w sprawie opieki nad córką. Miała niecały rok, kiedy złożyłam wnioski: pozew o alimenty oraz wnioski o zabezpieczenie córki przy mnie oraz ograniczenie władzy ojcu ze względu na przemoc w trakcie związku. Alimenty przyznano szybko w wysokości 700 zł dla rocznego dziecka. Inne sprawy trwały latami. Pół roku temu w końcu wyszłam z sądu i nie mam siły na składanie kolejnego pozwu o podwyższenie alimentów, choć oczywiście podwyżka jest konieczna, bo potrzeby rocznego dziecka są inne niż te siedmiolatki. Z ojcem dziecka próbowała się porozumieć, prosząc go, by wziął pod uwagę zmieniające się potrzeby dziecka, rosnące koszty życia i inflację. Na email odpisał, że nie rozumie, o co chodzi – przecież płaci alimenty. Natalia: Na utrzymanie wydaję miesięcznie ponad 5 tysięcy. Te 700 złotych wystarcza na trzy wizyty u lekarza i leki w sezonie przeziębień. Muszę radzić sobie sama, przy czym ojciec nie realizuje też orzeczonych przez sąd kontaktów. Czas na działanie, pani ministroZ danych GUS za ubiegły rok wynika, że mamy do czynienia z potężnym kryzysem demograficznym. Rodzi się coraz mniej dzieci, a demografowie przyczyn upatrują w niespójnej polityce rodzinnej, która zamiast dbać o rodziny – różne rodziny, także te monoparentalne – zajmuje się raczej słupkami poparcia poszczególnych partii. To nie tylko drakońskie prawo aborcyjne, brak dostępu do antykoncepcji oraz niedostateczna liczba miejsc w żłobkach i przedszkolach, ale także totalny brak wsparcia dla samodzielnych rodziców. Na ulgi mogą liczyć duże rodziny, ale te małe, z różnych powodów zmniejszone o jednego rodzica – już nie. „Tak żyje co czwarta rodzina w Polsce (...) Każdy obywatel i obywatelka w tym kraju zna przynajmniej jedną samotną mamę, czasami tatę, którzy podejmują tytaniczną pracę nad wychowaniem dziecka w połączeniu z pracą zawodową, by zachować stabilność i bezpieczeństwo swoich rodzin. Są to rodzice najczęściej zmęczeni, zestresowani, niejednokrotnie zmagający się z trudnościami w relacjach poseparacyjnych w tym przemocą, których źródłem są alimenty“ – piszą sygnatariusze listu do ministry Kotuli. I dodają: „Czas na działanie, Pani Ministro. Moment mówienia “sprawdzam!” przez samodzielnych rodziców – nadszedł“.