Tajwan. Pięści, kopnięcia i kuksańce – dyskusja na temat reformy tajwańskiego parlamentu przeistoczyła się w bijatykę. Do incydentu doszło kilka dni przez objęciem urzędu przez prezydenta-elekta Lai Ching-te. Sytuacja polityczna jest skomplikowana. Demokratyczna Partia Postępowa (DPP) nowego prezydenta straciła większość w parlamencie. Główna partia opozycyjna, Kuomintang (KMT), ma więcej mandatów niż DPP, ale nie na tyle, aby samodzielnie stworzyć większość, dlatego współpracuje z małą Tajwańską Partią Ludową (TPP).Opozycja chce przyznania parlamentowi większych uprawnień kontrolnych wobec rządu. Próbuje między innymi przeforsować propozycję stawiania przed wymiarem sprawiedliwości urzędników, którzy mieliby składać fałszywe oświadczenia w parlamencie.DPP twierdzi, że KMT i TPP w niewłaściwy sposób próbują przeforsować propozycje bez zwyczajowego procesu konsultacji, co DPP nazywa „niekonstytucyjnym nadużyciem władzy”.Gorąca atmosferaJeszcze zanim doszło do głosowania, w piątek rano atmosfera robiła się gorąca. Posłowie krzyczeli na siebie, próbowali wypychać się z sali obrad. Po południu doszło do regularnej bijatyki.Skandale w tajwańskim parlamencie nie należą do rzadkości. W 2020 roku posłowie KMT rozrzucili po izbie wieprzowe podroby podczas dyskusji na temat złagodzenia importu wieprzowiny z USA.Agencja Reutera ocenia, że ostatnia bójka zwiększa ryzyko dalszych zawirowań i konfliktów między przyszłym rządem Lai a opozycją. – Martwię się – mówił Wang Mei-hui z DPP.