Kuriozalny przebieg meczu. Piłkarze Lecha Poznań strzelili wszystkie trzy gole w niedzielnym szlagierowym spotkaniu PKO BP Ekstraklasy z Legią Warszawa. Jednak w efekcie tego, że lechici dwukrotnie pokonali własnego bramkarza, to trzy punkty jadą do stolicy. Niektórzy uważają, że polska ekstraklasa należy do najbardziej przewrotnych rozgrywek pod słońcem. To jednak co wydarzyło się w pierwszej połowie meczu w Poznaniu wymyka się absolutnie jakimkolwiek schematom. Wszystko zaczęło się w 7. minucie, gdy Paweł Wszołek strzelił piłkę w kierunku bramki, a ta po rykoszecie od nogi Mihy Blaizica zatrzepotała w siatce gospodarzy. Zanim legioniści na dobre ucieszyli się z gola sędzia Szymon Marciniak zauważył dzięki VAR, że wcześniej w tej akcji Maciej Rosołek faulował faulował Alfonso Sousę. Gol nie został uznany. Co legionistom VAR zabrał, to oddał mógł oddać już kilkadziesiąt sekund później. W 15. minucie kamery wychwyciły się, że Barry Douglas uderzył łokciem w polu karnym Marca Guala. Decyzja mogła być tylko jedna: rzut karny. Do piłki podszedł najlepszy zawodnik Legii w tym sezonie – Josue. Uderzył jednak fatalnie i Bartosz Mrozek zdołał złapać piłkę. Lech przegrał z Legią po dwóch golach samobójczychZanim piłkarze Gonzalo Feio zdołali przetrawić feralny początek, to… cieszyli się z prowadzenia. Po dośrodkowaniu Wszołka Yuri Ribeiro zagrał piłkę przed bramkę, a Blazić interweniował w tak pokraczny sposób, że pokonał Mrozka. O tym, że jak nie idzie, to nie idzie, Blazić mógł się przekonać w 26. minucie. Wówczas uderzał głową już w stronę prawidłowej bramki. Trafił w poprzeczkę. Kilka chwil później do wyrównania doprowadzić mógł inny – jak się później okazało tragiczny bohater tego spotkania – Bartosz Salamon. Stoper Lecha próbował zamknąć strzałem głową dobre dośrodkowanie, ale nie trafił w piłkę, a sam… wpadł na słupek.W ostatniej minucie pierwszej połowy Salomon już zdołał trącić futbolówkę. A że miało to miejsce w polu karnym Lecha, a jego interwencja kompletnie zaskoczyła Mrozka, to Legia mogła się cieszyć z dwubramkowego prowadzenia. Frustracja Lecha trwała także po przerwie, choć już w nie tak spektakularny sposób jak w premierowych 45 minutach. Kolejorz nie był w stanie rzucić się do odrabiania strat, tylko kompletnie oddał pole legionistom. A że zespół ze stolicy w tym sezonie także nie należy do orłów, to wynik przy Bułgarskiej nie zmieniał się,W 67. minucie z boiska zszedł w Kristoffer Velde. Wyraźnie wkurzony kopnął w położony przy końcowej linii bidon, a potem… zwyzywał operatora kamery. Poznaniacy próbowali wrócić do gry po strzałach Radosława Murawskiego i Mikaela Ishaka. Na posterunku był Kacper Tobiasz. Wraz z upływającymi minutami kończyła się cierpliwość kibiców Lecha, którzy już przed meczem powitali swoich piłkarzy kartoniadą z napisem „wstyd”. Na niewiele ponad kwadrans przed końcem na murawę poleciały race i konieczna była kilkuminutowa przerwa. Po wznowieniu gry doskonałą szansę miał Filip Szymczak, jednak fatalnie spudłował. Chwilę później paliwa poznańskiej lokomotywie dostarczył Joel Pereira, który popisał się cudownym uderzeniem i pokonał Tobiasza. Na więcej poznaniakom już zabrakło umiejętności. Ten wynik oznacza, że Legia przeskoczyła Lecha w tabeli i zajmuje trzecie miejsce na dwie kolejki przed końcem sezonu.