Tragedia w Rzeszowie. Rzecznik Praw Pacjenta i Prokuratura Rejonowa w Rzeszowie sprawdzają, czy nie doszło do złamania procedur w związku ze śmiercią 30-letniego mężczyzny, który miał uskarżać się na dolegliwości kardiologiczne. Ostatecznie został odesłany do domu. Zmarł zaraz po wyjściu ze szpitala na przystanku autobusowym. Reporterka TVP Info Ilona Małek była w czwartek przed szpitalem MSWiA w Rzeszowie. Jak relacjonuje, na tę chwilę wiadomo na pewno, że 29 kwietnia do placówki trafił 30-letni mężczyzna, który uskarżał się na problemy kardiologiczne. – Został przyjęty, zostały wykonane badania. Trwały około kilku godzin, a po ich wykonaniu mężczyzna wyszedł ze szpitala i poszedł na ten przystanek, który widać za moimi plecami – dodaje Małek. Świadek zdarzenia, który w poniedziałek obserwował wszystko na własne oczy, mówił w rozmowie z reporterką TVP Info, że przechodząc obok przystanku, zobaczył leżącego na chodniku twarzą do ziemi mężczyznę. Od razu pobiegł do szpitala położonego zaledwie kilka metrów od miejsca, w którym się znajdowali, i poprosił o pomoc. Niestety, mimo reanimacji na pomoc było już zbyt późno. Życia 30-latka nie udało się uratować.