Echa decyzji Tomasza Szmydta. Tomasz Szmydt, sędzia II Wydziału Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, wystąpił w poniedziałek o azyl na Białorusi, prosząc tamtejsze władze o „opiekę i ochronę”. W Polsce rozpętała się burza. Sam Szmydt, pytany o motywację takiej decyzji, stwierdził, że to „wyraz protestu przeciwko temu, jak prowadzona jest polityka Polski wobec Białorusi i Rosji”. W taką argumentację nie wierzy prof. Krystian Markiewicz. – Bądźmy poważni. Za tym musi kryć się coś poważniejszego niż jakiś udawany protest przeciwko polityce państwa polskiego – mówił na antenie TVP Info. – Patrzę na politykę Polski względem Rosji i ona się nie zmienia od wielu lat. Gdyby to miał być jakiś rzeczywisty protest względem tego, to nie byłoby go w kraju już jakiś czas. Zrobił to teraz, gdy wielkimi krokami zbliża się finał afery hejterskiej… – tłumaczy.– Wiem, że zostały wszczęte postępowania przez prokuraturę, przez ABW, zobaczymy, co one potwierdzą. Nie znam przypadku, żeby ktoś z Polski uciekał na Białoruś i prosił o azyl… Zdroworozsądkowo: jakie mogą być powody takiego „dramatycznego” kroku? Ucieczka. Ucieczka przed czym? Finalizowane są czynności w sprawie afery hejterskiej, za chwilę będą stawiane zarzuty… – wylicza. I dodaje, że nie ma złudzeń, że za sprawą stoi „coś większego”. – Patrząc na to, jakimi sprawami zajmował się sędzia Szmydt, to jest dla mnie oczywiste, że to musiała być dłuższa działalność i wybór państwa nie był przypadkowy.– Należy bardzo dokładnie przeanalizować działalność tego pana i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Pytanie: gdzie były polskie służby i dlaczego pozwoliły mu przez tak długi czas funkcjonować? – zastanawiał się. Afera pisana cyrylicąProf. Markiewicz przypomina też, że Tomasz Szmydt był blisko związany z byłem ministrem sprawiedliwości, Zbigniewem Ziobrą. I zastanawia się, na ile ten był wtajemniczony w jego działalność… – Pan Szmydt był jednym z głównych „bohaterów” afery hejterskiej, która – przypomnijmy – zrodziła się w ministerstwie sprawiedliwości. Hersztem miał być Łukasz Piebiak, prawa ręka Zbigniewa Ziobry. To Ziobro miał się cieszyć, że w resorcie sprawiedliwości, przy udziale członków neo-KRS, dokonywany jest instytucjonalny hejt, polegający na niszczeniu polskich sędziów. Przez kilka ostatnich lat mówiliśmy, że ta polityka to polityka, którą można było nakreślić w Moskwie lub na Białorusi i to dzisiejsze wydarzenie potwierdza, że mogliśmy mieć rację.Dopytywany przez prowadzącą Dorotę Wysocką-Schnepf, czy poniedziałkowe wystąpienie Szmydta „kładzie nowe światło na aferę hejterską”, prof. Markiewicz nie miał wątpliwości.– Ministerstwo sprawiedliwości pod wodzą Ziobry działało w ten sposób, że postawiło na hejt, zapomniało o Polkach i Polakach, a teraz się okazuje, że afera hejterska mogła być pisana cyrylicą. To jest rzecz straszna – zauważył.To jest z jednej strony bardzo zaskakujące, z drugiej przykre, że to właśnie takie osoby były hołubione przez ministra Zbigniewa Ziobro. Że takie osoby miały dostęp do tajnych informacji. Że taka osoba powoływała tysiące „neosędziów” w Polsce – wyliczał prezes „Iustitii”, dodając później, że „współpraca z białoruskim reżimem to skandal.”