Reportaż portalu tvp.info. Od 20 lat jesteśmy częścią Unii Europejskiej. Portal tvp.info poprosił przedstawicieli różnych dziedzin życia społecznego, naukowego i politycznego o podsumowanie tych dwóch dekad. Rozmawialiśmy z samorządowcami, aktywistami jak i politykami, którzy znają brukselskie realia, po to by uchwycić, czym dla nich i dla społeczeństwa jest Unia Europejska. Noc z 30 kwietnia na 1 maja 2004 roku była ciepła. Nic dziwnego, że na ulice polskich miejscowości wyszły tłumy ludzi. Niemal każdy chciał być częścią historii, która działa się na naszych oczach. W Warszawie na Placu Piłsudskiego – miejscu, które w sposób szczególny ukazuje, jakie zniszczenia mogą wyrządzić nienawiść i wojna – pojawiły się najważniejsze osoby w państwie: Prezydent z małżonką, premier, parlamentarzyści, dowódcy wojskowi, kościelni hierarchowie. Momentem kulminacyjnym było odegranie „Ody do radości” i wciągnięcie unijnej flagi na maszt – wzruszenie i dumę było widać gołym okiem, i czuć… Od tamtych wydarzeń mija właśnie 20 lat. Zmieniło się bardzo wiele. Wciąż pozostajemy jednym z najbardziej pro-unijnych narodów w całej UE, ale coś się w nas zmieniło. Ta sama flaga niegdyś podnoszona z dumą w najważniejszym miejscu stolicy była wynoszona z najważniejszych urzędów w państwie i nazywana „szmatą”. Zdarzają się manifestacje, na których zrównuje się Brukselę z Moskwą, a na transparentach widnieją hasła wzywające do Polexitu. Unia padła ofiarą populistów, czarnego PR-u, ośmieszania i wewnętrznych, brukselskich skandali. Jeszcze w 2022 roku naszą obecność w UE popierało 92 procent Polaków. Dziś – 77.Tak, to wciąż większość, więc nie ma powodów do niepokoju, ale widać niepokojący trend. Z pewnością nie jest tak, że przeciwnicy Unii Europejskiej wygłaszają jedynie błędne tezy, a jej entuzjaści same dobre rzeczy.Faktem jest, że Unia nie jest nieskazitelna, a bywały błędy unijnych urzędników, które doprowadzały czasem całe narody, grupy społeczne czy mniejszość do oburzenia. Przyczyny są jednak o wiele bardziej złożone. Dlatego porozmawialiśmy z przedstawicielami różnych środowisk, specjalistów w swoich dziedzinach, ludzi w różnym wieku i o różnym doświadczeniu, by pomogli nam i Czytelnikom naszego portalu zrozumieć czym jest Unia Europejska, co jej zawdzięczamy, a co powinno się zmienić.Burmistrz Myszkowa: Tego byśmy nie zrobili, gdyby nie środki z UERozmawiamy z doświadczonym samorządowcem Włodzimierzem Żakiem, który nieprzerwanie od 2010 roku jest tutaj burmistrzem.– Spoglądając na te lata, które są za nami to, mówiąc wprost, sporo rzeczy po prostu byśmy nie zrobili, gdyby nie było środków unijnych – podkreśla. Jak dodaje, dziś, gdy spacerujemy po ulicach tego miasta, to widzimy na przykład solary na dachach mieszkańców, fotowoltaikę, stermomodernizowane niemal wszystkie obiekty oświatowe – mówię o szkołach, bo przedszkola jeszcze przed nami, wyremontowane drogaii szereg działań związanych z poprawą jakości życia w Myszkowie. – Tych zrealizowanych zadań jest mnóstwo, lecz dopiero gdy się na chwilę zatrzymamy, to dostrzegamy, że już przywykliśmy do pewnych rzeczy i zapomnieliśmy, że były one robione właśnie ze środków unijnych. – podkreśla włodarz. Bilans dla Myszkowa jest dodatniGdy pytamy o to, co należałoby poprawić w kontekście relacji UE-samorząd, zwraca uwagę na okres od ogłoszenia informacji o projektach i konkursach do ich rozstrzygnięć, który – jak wskazuje – czasami się bardzo wydłużał, co wpływało na skuteczność ich wdrażania. – Jeżeli proponujemy mieszkańcom program fotowoltaiki, który w fazę realizacji wchodzi 3 lata czy 2,5 roku później, to w tzw. międzyczasie część zainteresowanych znajduje inne rozwiązania, a my tworzymy listy na nowo, a tym samym trudniej jest nam uzyskać wymagane przez UE wskaźniki – wyjaśnia. Jego zdaniem konieczne byłoby zwiększyć sprawności i szybkości wprowadzania tych projektów. Drugą kwestią, na którą zwraca uwagę burmistrz Żak jest uwzględnianie realiów rynkowych, gdy terminy są napięte, a samorząd musi spełnić procedury związane z zamówieniami publicznymi i nie ma wpływu na to czy ogłaszając przetarg od razu uzyska satysfakcjonującą ofertę, czy nie dojdzie do unieważnienia przetargu np. z powodu braku ofert. – Czasem też się zdarza, że mamy jako samorządowcy wrażenie, że my sami jako Polacy dorzucamy sobie jakieś dodatkowe obostrzenia, które są niekoniecznie zgodne z pierwotnymi założeniami, narzucając jakieś warunki krajowe – podkreśla. Bilans obecności w UE dla Myszkowa ocenia jednak jako „zdecydowanie dodatni”. – To, że zwracam uwagę na trzy aspekty, w których chciałbym widzieć usprawnienie procesu wykorzystywania środków unijnych, nic tu nie zmienia – podkreśla. – Myślę, że ważną rzeczą jest to, by uczyć lokalne społeczeństwo, że Unia daje pieniądze na określone projekty, a nie na to, co my byśmy chcieli. Nie zawsze jesteśmy w stanie spełnić pewne reguły – zaznacza. Prof. Orłowski: Pokonaliśmy ogromny dystansA jak nasza obecność w Unii Europejskiej wpłynęła – kolokwialnie mówiąc – na to, co mamy w portfelu? O tym ekonomista, prof. Witold Orłowski. Już na początku naszej rozmowy mówi o najważniejszym w tym kontekście wskaźniku ekonomicznym. – Kiedy wstępowaliśmy do UE przeciętny dochód na głowę Polaka wynosił około 40 proc. dochodu Niemca, a dzisiaj wynosi około 70 proc. W stosunku do innych krajów mamy jeszcze większy postęp – 20 lat temu byliśmy niemal równie daleko od Włoch jak od Niemiec, a dziś zaczynamy Włochów doganiać – podkreśla. Jak dodaje, przez te 20 lat staliśmy się jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek Europy i w pewnym sensie pokonaliśmy ogromną część dystansu pod względem dochodu, który narastał przez stulecia. – Mamy do czynienia z historycznym sukcesem, choć każdy ekonomista doda, że pozostaje jeszcze te brakujące 20-30 proc. I to jest zadanie na kolejne lata –zaznacza. Ekonomista podkreśla, że „w porównaniu z zachodnią Europą w Polsce gigantycznie wzrosła wydajność pracy. W ślad za tym poszedł poziom płac, poziom dochodów”. – Za silniejszą gospodarką stoi też mocniejszy pieniądz – mimo kłopotów, mimo inflacji, a pamiętajmy, że te 20 lat to był ciąg potężnych kryzysów w Europie i na świecie – nasz dochód więcej niż się podwoił – mówi prof. Orłowski. – Natomiast biorąc pod uwagę płace na rękę to przypomnę tylko tyle, że kiedy Polska wstępowała do UE to płaca w Wielkiej Brytanii była sześciokrotnie wyższa niż w Polsce. To powodowało, że kilkaset tysięcy ludzi przeniosło się do Wielkiej Brytanii, a dzisiaj płaca brytyjska jest dwukrotnością płacy polskiej, przy czym należy pamiętać o tym, że tam są wyższe koszty życia – podkreśla.„Zmieniliśmy się”Prof. Orłowski mówi, że „w ciągu 20 lat zmieniliśmy się z kraju, z którego najbardziej opłacało się wyemigrować ze względów ekonomicznych na kraj, z którego nie opłaca się już wyjeżdżać, a wręcz odwrotnie – teraz martwimy się czy przypadkiem do nas za dużo emigrantów nie przyjedzie, bo Polska zapewnia dobre życie”. Jak wyjaśnia, „martwimy się z tego punktu widzenia, że to jest proces, z którym trzeba sobie umiejętnie radzić”.– Z kraju, który był krajem bezrobocia i bardzo niskich płac zmieniliśmy się w kraj niemal zerowego bezrobocia i płac, które choć nas oczywiście cały czas nie zadawalają, to jednak nie jest tak, że wystarczy wyjechać do Anglii i ma się wielokrotnie więcej. Nasze płace są obiektywnie znacznie wyższe w porównaniu do tych, które były kiedyś – podkreśla. Zwraca uwagę na to, że nastąpiła poprawa poziomu życia, a główną korzyścią (wbrew temu, co sądzi większość Polaków) nie są transfery związane z funduszami, lecz szybszy wzrost gospodarczy. – Dzięki temu w Polsce opłacało się inwestować, opłacało się budować fabryki z myślą o całej Europie. To wszystko są rzeczy, które powstały dlatego, że Polska jest w UE i dzięki temu nasz wzrost gospodarczy był dwukrotnie szybszy niż gdyby Polska w UE nie była – podkreśla ekonomista.Jak zaznacza, „oczywiście, że wiele rzeczy można było zrobić lepiej, ale myślę, że generalnie nie mamy powodów do robienia sobie wyrzutów”. Gdy pytamy profesora o opinie niektórych polityków czy publicystów, którzy mówią o tym, że „dokładamy do Unii Europejskiej” szybko ucina temat.– Proszę mi nie kazać odnosić się do wypowiedzi ignorantów ekonomicznych. Rzekome wyliczenia dowodzą kompletnego analfabetyzmu ekonomicznego tych, którzy przedstawiają te wyliczenia – podkreśla. – Można się kłócić czy zyski Polski to jest 1 proc. wzrostu PKB, czyli kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie czy nie 30 mld, lecz 20 mld. Natomiast, by wyliczyć, że Polska coś dokłada to trzeba być ekonomicznym analfabetą ┬ dodaje. Jakub Kocjan: Dzięki unijnym mechanizmom nie skończyliśmy jak Rosja i Turcja Unia Europejska to też zmiany prawne. O to, co wydarzyło się przez ostatnie 20 lat pytamy osobę, która – ze względu na swój młody wiek – nie pamięta zbyt wiele z okresu sprzed 2004 roku. Jakub Kocjan to doktorant prawa i aktywista „ Akcji Demokracji”. Jakuba pytamy nie tylko o kwestie prawne, ale również o to, jak jako przedstawiciel młodego pokolenia postrzega UE. – Z perspektywy ostatnich lat najważniejsze było wprowadzenie wspólnych standardów, które w ostatnich latach pomogły nam uratować praworządność – mówi młody prawnik. Jak podkreśla, to dzięki mechanizmom takim jak pytania prejudycjalne polskich sędziów (a zatem jednocześnie europejskich sędziów) do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który chroni zasadą skutecznej ochrony sądowej, nie skończyliśmy jak Turcja i Rosja. – Właśnie nad ochroną polskiej praworządności pracowałem przez ostatnie lata i bez Unii Europejskiej byłoby bardzo ciężko, o czym przekonują się Izraelczycy protestujący przeciwko zamachowi na praworządność rządu Netanjahu, kopiującego Kaczyńskiego – zaznacza. Jak dodaje, oni nie mają do kogo się zwrócić poza własnym systemem, który zostaje stopniowo przejęty przez skorumpowaną władzę. Polscy sędziowie i prawnicy dobrze skorzystali z tej możliwości. – Unia Europejska to nie tylko wielkie i skomplikowane procesy ochrony demokracji – mówi i wylicza kwestie związane z ochroną frankowiczów i konsumentów, którzy padli ofiarą nieuczciwych praktyk. Jak wyjaśnia, to polskie sądy wydają wyroki w tych sprawach, ale ze względu na orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE oraz dyrektywy unijne, które bardzo mocno dbają o pozycję słabszej strony w obrocie gospodarczym. – Unia Europejska to też Europejski Nakaz Aresztowania, który znacznie utrudnił przestępcom ucieczkę od odpowiedzialności – dodaje. Podkreśla również, że nawet pierwszy obszar ochrony przed dyskryminacją osób ze społeczności LGBT+, czyli Kodeks Pracy, został dostosowany w tym względzie do prawa unijnego. „Przed nami wiele zagrożeń”Jakub zaznacza jednocześnie, że jest to tylko kilka przykładów, jak obecność w Unii pozytywnie zmieniła polski system prawny.– Ściślejsza współpraca jest niezbędna, jeśli chcemy konkurować z Chinami, Stanami Zjednoczonymi, a nie tylko lokalnie między sobą. To naturalne, że Polska obawia się koncepcji „Europy dwóch prędkości”, bo nie chcemy stracić tego, co już osiągnęliśmy – dołączenia do krajów Europy Zachodniej po wiekach pozostawania w tyle. Natomiast, integracja europejska musi podążać na przód i nie może oglądać się na maruderów – podkreśla. Jak dodaje, jednym z rozwiązań mogłoby być budowanie koalicji wokół konkretnych tematów, tak jak już trochę się dzieje ze strefą euro czy strefą Schengen. Jego zdaniem niezbędna jest także demokratyzacja samej Unii, tak aby była bardziej transparentna i dawała poczucie wspólnoty. – Obywatele i obywatelki Unii Europejskiej bezpośrednio wybierają Parlament Europejski i dlatego to on powinien mieć decydujący głos w najważniejszych sprawach. Bardzo liczę na paneuropejskie listy kandydatów i kandydatek do Europarlamentu, którzy będą prowadzić kampanię w różnych krajach – to nam pokaże, jak wiele wspólnego mamy w różnych państwach członkowskich! – mówi aktywista. – Niestety, wiele zagrożeń przed nami. Nadal nie widzimy, jak ogromną skalę ma rosyjska dezinformacja, która wspiera skrajną prawicę w całej Unii. Przecież te absurdalne wymysły, straszenie ludzi wprowadzeniem jedzenia robaków zamiast mięsa, to rosyjskie spiny propagandowe, używane przez prawicę i w Polsce, i we Włoszech, i nawet w USA – podkreśla.– Jeśli nie będziemy jasno wskazywać na związki prawicy z Rosją, na ich wspólnotę wartości, to Rosja za pomocą prawicy rozsadzi Unię od środka. Dlatego pójdę na wybory europejskie i organizuję kampanię profrekwencyjną, aby jak najwięcej osób wskazało, że może krytykować Unię za konkretne działania, ale nadal to unijne, a nie rosyjskie i populistyczno-prawicowe wartości, łączą większość z nas – konkluduje. Dariusz Rosati: Polacy nie dali się do końca zmanipulowaćOstatnia rozmowa to wywiad z osobą, która politykę, ekonomię i sprawy między narodowe zna doskonale. Prof. Dariusz Rosati to ekonomista, były minister spraw zagranicznych, poseł i eurodeputowany. W pierwszej kolejności pytamy o wyniki wspomnianego już badania CBOS. – Od pewnego czasu mamy rzeczywiście niepokojący trend spadkowy, jeśli chodzi o poparcie dla naszej obecności w UE – mówi polityk, zauważając, że Polacy byli w czołówce rankingów narodów proueropejskich. Jego zdaniem obserwowany spadek jest związany przede wszystkim z antyeuropejską propagandą realizowaną przez Prawo i Sprawiedliwość. – Można powiedzieć, że społeczeństwo polskie było poddane w dużym stopniu praniu mózgów – ubolewa.Rosati dodaje, że próba zniechęcenia Polaków do Unii Europejskiej odbywała się wbrew utrwalonym społecznie przekonaniom o tym, że obecność w UE jest dla naszego kraju szansą rozwojową, ale także szansą dla naszego bezpieczeństwa. – Tymczasem w ciągu ostatnich 8 lat w oficjalnej propagandzie dominował przekaz , że Unia jest zagrożeniem dla suwerenności czy dla naszego bezpieczeństwa – mówi. Jak dodaje, przekonywano nas, że Unia Europejska jest rządzona przez mocarstwa, a mniejsze kraje, jak Polska, mają niewiele albo nic do powiedzenia. „Codziennie słyszeliśmy propagandę”– Słyszeliśmy tego typu antyeuropejską propagandę po prostu codziennie – podkreśla, zaznaczając, że obserwując poparcie, jakie odnotowywał PiS przy swoich najlepszych wynikach, należy cieszyć się, że Polacy nie dali się do końca zmanipulować. W naszej rozmowie pojawia się również mocne sformułowanie. Zdaniem polityka cała ta narracja miała doprowadzić do opuszczenia UE przez Polskę. – To naprawdę nie jest żadną fantazją. To był rzeczywiście plan prawicy – mówi, zaznaczając, że nie chodziło o natychmiastowy polexit, lecz wyimaginowany termin zakończenia transferów finansowych. Jak wskazuje po prawej stronie sceny politycznej dominowało przekonanie, że za pięć lub siedem lat będziemy musieli dopłacać do UE. „Nie mamy obowiązku się na wszystko zgadzać” – Dla nich to oznaczało, że znika jedyny powód, dla którego warto jeszcze w tej Unii być – zaznacza. Jak podkreśla, tworzono obraz nieustannego konfliktu i walki pomiędzy Polską, a Brukselą. – Polakom wmawiano, że „bezduszni niewybieralni eurokraci” nam pewne sprawy po prostu narzucają – podkreśla, dodając, że cały ten propagandowy przekaz był najeżony fałszywymi informacjami. Rosati zauważa, że ten obraz był wypaczony, bo jeśli pojawiają się konflikty interesów to należy negocjować, walczyć o swoje sprawy w normalny sposób, a tego – jego zdaniem – nie było. Polityk zwraca również uwagę na to, że pieniądze, które docierają do nas w postaci różnych transferów są kwestią drugorzędną. – Najważniejsze są zasady dotyczące rynku, jednolite zasady dotyczące konkurencji – podkreśla. Jak zaznacza, dzięki temu bogatsze kraje nie mogą m.in. subsydiować swoich produktów tak, żeby wykluczyć mniejszych producentów z rynku, a na czele tego stoi właśnie Komisja Europejska. – My nie mamy obowiązku się na wszystko godzić, ale jak się zgodzimy, to trzeba tego po prostu przestrzegać – wyjaśnia.Na koniec zadaliśmy naszym rozmówcom następujące pytanie: Czym dla Pana osobiście jest Unia Europejska? Oto ich odpowiedzi. Włodzimierz Żak:Unia Europejska przede wszystkim jest dla mnie wspólnotą, budującą nowe relację, zdolną do przeciwdziałania wojnie, zdolną do wyrównywania szans na rozwój określonych miejsc na mapie Europy. UE to nowy łady, demokracja, rozwój gospodarczy, swobodny przepływ ludzi i działań gospodarczych. To szansa dla młodych, zdolnych ludzi. UE powoduje, że możemy mieć świat bliżej siebie, bo on stał się dzięki niej mniejszy.Możemy zwiedzać różne miejsca, wymieniać się doświadczeniami i oczywiście – abstrahując od utraty suwerenności, o czym mówią eurosceptycy – dla mnie jest to idea, pod którą warto się jednoczyć, bo generalnie przeważają dobre rzeczy.Prof. Witold Orłowski:Uważam, że to jest historyczny moment i historyczna szansa dla Polski. Oczywiście cały czas jako ekonomista myślę nie tylko o tych 20 latach, które minęły, ale również o tym jak wykorzystać kolejne 20 lat.Myślę, że udało się przełamać pewną klątwę historii. Po raz pierwszy położenie geograficzne Polski okazało się atutem, a nie przekleństwem, co wpłynęło na życie nas wszystkich w takim stopniu, że abym mógł sobie uświadomić jak zmieniło się moje życie to muszę zadawać sobie trud przypominania jak wyglądało ono 20 lat temu, dlatego że do tego, co dobre się bardzo szybko przyzwyczajamy i zaczynamy to traktować jako absolutną normalność.Młodzi ludzie uważają, że nigdy w Polsce nie było paszportów, nigdy wizy nie były wymagane do podróży i są przekonani, że tak było zanim wstąpiliśmy do UE. Nie, tak nie było. Byliśmy krajem biednym, stojącym w korkach, krajem fatalnych dróg, niskich płac, ogromnego bezrobocia. Każdy z nas w jakiś sposób za to płacił. Wiem, że wielu pracodawców płacze, że dzisiaj trudno znaleźć pracowników, a jak świetnie było, kiedy rząd ludzi czekał na pracę, ale ja jestem bardzo zadowolony, że takie problemy dzisiaj mamy. Polska stała się kraje nowocześniejszym i zamożniejszym. Jakub Kocjan:Dla mnie Unia Europejska jest zdecydowanie drugim domem i nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić świata, w którym nie dołączyliśmy do Unii. Jestem Polakiem, polskim patriotą i nie kłóci się to z innymi tożsamościami, wręcz przeciwnie! Jestem dumnym Europejczykiem, bo jestem dumnym Polakiem. Tak samo, jak jestem Polakiem, tak dlatego, że jestem lokalnym patriotą – prażaninem wychowanym na Pradze Północ i Warszawiakiem zakochanym w historii swojego niezwykłego miasta.Unia Europejska to zdecydowanie więcej plusów. Dotyczy to na przykład modernizacji, nie tylko infrastruktury, ale i wsparcia umiejętności miękkich. To wsparcie obszarów, które z różnych historycznych przyczyn miały gorszą sytuację. Ochrona wspólnego dziedzictwa kulturowego w różnych państwach.Wsparcie kluczowego wyzwania z perspektywy mojego pokolenia – transformacji energetycznej. Nie znaczy to, że Unia Europejska jest pozbawiona wad. W samej swojej konstrukcji zawiera błędy: za mało władzy daje wybieranemu przez obywateli Parlamentowi Europejskiemu, a umożliwia zbyt często liberum veto pojedynczym krajom, takim jak skorumpowana dyktatura Orbana, która musi być przekupywana, aby zgodziła się na choć minimalne sankcje wobec Rosji.To trzeba zmienić, gdyż przez różne daty wyborów w państwach członkowskich politycy są w permanentnej kampanii wyborczej, co sprzyja populizmowi i zwalaniu wszystkich problemów na Unię – choć realne problemy Europejczyków, dotyczące głównie usług publicznych, to domena państw narodowych. Ponadto, trzeba przyznać, że Unia Europejska ma tendencję do zbyt biurokratycznego podejścia. Sam ostatnio, przedstawiając na panelu programy młodzieżowe Unii, złapałem się na tym, jak wiele trzeba przeczytać i przemyśleć, by zrozumieć wszystkie wymogi i opcje skorzystania z programu, który ma być skierowany do 18-latków! To wyzwanie, z którym trzeba się uczciwie zmierzyć. Podobnie jak z tym, że Unia nie umie dbać o swój PR i przez to wiele osób nawet nie wie, o jej sukcesach! Nie tylko tak wielkich, dotyczących bezpieczeństwa i handlu międzynarodowego, ale i przyziemnych, upraszczających życia na co dzień – dotyczących roamingu czy jednolitej ładowarki. Dariusz Rosati: Unia Europejska jest unikatowym zjawiskiem. To jest pierwsza w historii stosunków międzynarodowych, organizacja, która nie jest już zwykłą organizacją międzynarodową, dlatego, że ma kompetencje ponadnarodowe. To, że posiada kompetencje ponadnarodowe, to znaczy, że może podejmować decyzje, ale na podstawie naszej zgody, bo to jest kluczowe. To myśmy w suwerenny sposób, dali jej prawo do podejmowania decyzji, takich jak na przykład regulowanie handlu z Ukrainą. Cały obszar polityki handlowej jest w rękach UE. Powierzyliśmy to zadanie Komisji Europejskiej, żeby tym zarządzała. UE to wielkie osiągnięcie krajów, które przez 1000 lat były z sobą w stanie wojny. Dla mojego pokolenia stan pokoju, właśnie dzięki UE jest czymś naturalnym Mamy tendencję do tego, żeby zapominać, że dzięki Unii Europejskiej udało nam się uniknąć, prawdopodobnie jakiś kolejnych konfliktów.Mamy w Europie państwa bogate, ale one same nic nie znaczą w zawodach z potężnymi graczami jak USA i Chiny, same nie są w stanie z nimi konkurować. Powinniśmy strzec tej wyjątkowej wspólnoty jak źrenicy oka. Nikt nie mówi, że jest ona doskonała lub funkcjonuje w sposób perfekcyjny. To tak jak z samochodem – czasem trzeba wymienić jakieś części i dokonać niezbędnych napraw.Korzyści jakie płyną z obecności w UE są niesamowite: wolność, swoboda podróżowania, podejmowania pracy czy mieszkania, gdzie się chce. Korzystając z tych wszystkich dobrodziejstw powinniśmy także rozumieć, że to wszystko, by funkcjonowało, wymaga pewnego wysiłku.