Przewiduje zwycięstwo KO. Leszek Miller zapowiedział koniec kariery politycznej. W rozmowie na antenie RMF przyznał, że moment jest symboliczny – w 20. rocznicę wejścia Polski do UE. Odniósł się też do kandydatur Lewicy w wyborach do Parlamentu Europejskiego. – Chciałbym, żeby wygrała Koalicja Obywatelska – mówił. Dopytywany, czy nie chce zwycięstwa Lewicy, odparł, że nie. – Mam z tym oczywiście problem, bo na tych listach jest dwóch moich kolegów i przyjaciół, panowie premierzy Cimoszewicz i Belka – mówił Leszek Miller w RMF FM. – Skoro się zdecydowali, to zakładam, że mają szanse, więc życzę im otrzymania mandatów. Natomiast to, że partia (Włodzimierza Czarzastego – red.) wygra wybory, wydaje mi się tak prawdopodobne, jak to, że znajdę się jeszcze w drużynie kosmonautów, którzy polecą na Księżyc – powiedział Leszek Miller.Przestrzegł, by nie lekceważyć obozu PiS. Argumentem za tą tezą ma być fakt, że partia się nie rozpadła po przegranych wyborach, nie doszło też do zmiany kierownictwa. – Wybory samorządowe okazały się dla nich sukcesem, bo to jest partia, która ma struktury w całym kraju – mówił były premier. Zapytany o to, co będzie robił na politycznej emeryturze, odparł że ma z żoną całą listę miejsc i atrakcji turystycznych, które chcieli odwiedzić, a nie mieli czasu. Zapowiedział też, że odchodzi jako europoseł w rocznicę przystąpienia Polski do UE, co jest dla niego symboliczną klamrą na zakończenie kariery. Odnosząc się do wyborów prezydenckich, odparł, że będzie głosował na Rafała Trzaskowskiego, nie na kandydatkę Lewicy, bo stawia na tych, którzy mają szanse. Jego zdaniem obecny prezydent Warszawy dobrze nadaje się na urząd prezydenta RP, Donald Tusk z kolei – jego zdaniem – lepiej radzi sobie na stanowiskach wykonawczych. Dopytywany przez dziennikarza, że słaba Lewica jest jego spuścizną jako jej wieloletniego szefa, zaprzeczył, tłumacząc, że Lewica była niepokonana do czasu zastosowania prowokacji – afer Oleksego i Rywina.