We wtorek przed komisją ds. wyborów korespondencyjnych zeznawał Mariusz Kamiński, były szef MSWiA. Były szef MSWiA Mariusz Kamiński opuścił we wtorek posiedzenie sejmowej komisji śledczej ds. tzw. wyborów korespondencyjnych. – Chciałbym pana zapytać, dlaczego podczas spotkania w tej willi premiera Morawickiego przy ul. Parkowej pan wpadł w furię do tego stopnia, że sam Jarosław Kaczyński musiał pana uspokoić, chciałbym pana wprost zapytać, czy był pan pod wpływem środków bądź substancji odurzających, krótko mówiąc, czy był pan trzeźwy, bo […] trudno jest sobie wyobrazić, żeby szef, koordynator służb specjalnych mógł wpadać w takie emocje – tymi słowami zwrócił się Dariusz Joński do Mariusza Kamińskiego podczas przesłuchiwania go przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych.– Sposób w jaki sformułował pan pytanie świadczy... – zaczął mówić Kamiński. Joński przerwał mu mówiąc, by świadek odpowiedział na pytanie. Kamiński powiedział, że chce odpowiedzieć na pytanie. – Jest pan świnią – powiedział następnie Kamiński do Jońskiego, po czym opuścił salę posiedzenia komisji.Na korytarzu Kamiński powiedział dziennikarzom, że to co mówił szef komisji śledczej „to są jakieś potworne insynuacje”. – Ten człowiek zaczął mnie znieważać i obrażać sugerując, że byłem pod wpływem alkoholu na jakichś spotkaniach. Takie słowa nigdy wcześniej nie padały, to jest coś niebywałego. To jest po prostu straszny skandal, tak nie wolno traktować świadków – mówił. Oświadczył, że jest oburzony. – To jest niepoważne, absolutnie niewłaściwe – podkreślił. – W sytuacji gdy w ten sposób znieważa się świadka, upokarza się świadka, nie mogę tego tolerować, nie mogę tego akceptować, to jest niedopuszczalne łamanie prawa – powiedział Kamiński.Po kilku minutach ostatecznie Kamiński wrócił na posiedzenie komisji i kontynuowała zeznania. Po wznowieniu posiedzenia komisji, były szef MSWiA Mariusz Kamiński, przekazał, że „spotkanie w willi przy ul. Parkowej miało charakter informacyjny.” Dodał, że „nie zapadły tam żadne decyzje”. – Nie było tam żadnej nerwowości, żadnej awantury – wskazał świadek.Kamiński stwierdził, że na spotkaniu byli członkowie z Porozumienia m.in. Jadwiga Emilewicz, Michał Wypij i Marcin Ociepa. Ze strony PiS-u był premier Mateusz Morawiecki, prezes Jarosław Kaczyński i minister Jacek Sasin. Obecny miał być także szef Poczty Polskiej Tomasz Zdzikot. Mówił, że podczas spotkania przedstawił, jak wyglądają przygotowania PWPW (Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych) do przeprowadzenia wyborów kopertowych.Były szef MSWiA powiedział, że „nie pamięta żadnych wypowiedzi ani pana Wypija, ani pana Ociepy”. – Jestem przekonany, że kłamstwo, które zostało przekazane Komisji w odniesieniu do jakoby mojego niestandardowego zachowania zostanie stwierdzone podczas zeznań innych uczestników tego spotkania – wskazał świadek. Dopytywany przez Bartosza Romowicza (Polska 2050-TD), jaki był przekaz tego spotkania, powiedział, że ze strony Morawieckiego przekaz był taki, że wybory uda się przeprowadzić – mimo późnego terminu. Kamiński zapewnił też, że „nie słyszał, żeby mówiono, że ktoś straci stanowisko jak nie przeprowadzi wyborów”.Pytany na jakiej podstawie PWPW podpisała umowę o druku i zabezpieczeniu materiałów wyborczych, powiedział, że była m.in. decyzja premiera i „moja promesa”, że koszty zostaną pokryte, po uzyskaniu wiedzy na temat ich wysokości. – PWPW było w pełni zabezpieczone przed tym, że środki do nich nie trafią – tłumaczył. Dodał również, że nie było potrzeby podpisania umowy między MSWiA a Wytwórnią przed realizacją zadania, ale "byłaby ona podpisana w odpowiednim momencie".Kamiński pytany dlaczego, nie podpisał umowy z PWPW na druk i zabezpieczenia kart do głosowania, powiedział, że nie znał kosztów jakie Wytwórnia miała ponieść. – Informuję, że żeby podpisać umowę pokrycia kosztów, trzeba te koszty znać - powiedział były szef MSWiA.