„Trzymamy obronę ostatkiem sił”. Sytuacja na froncie przypomina wojnę pozycyjną. W obwodzie doniecki na zachód od Awdijiwki najeźdźcy osiągają systematyczne postępy. Z kolei podczas debaty w Radzie Najwyższej Ukrainy, która dotyczyła projektu ustawy o mobilizacji, generał Jurij Sudol przekazał: „wróg przewyższa nas liczebnie 7-10 razy; brak żołnierzy to główny problem ukraińskich wojsk”. Według Sodola w niektórych drużynach pozostały tylko dwie, w najlepszym wypadku trzy-cztery osoby, podczas gdy powinno ich być osiem-dziesięć. Dlatego taki pododdział może bronić tylko 20 metrów frontu zamiast 100 metrów.– Uchwalcie tę ustawę, naprawdę jej potrzebujemy. Trzymamy obronę ostatkiem sił – wzywał generał.Rada Najwyższa (parlament) Ukrainy przyjęła w czwartek ustawę o mobilizacji, która m.in. określa nowe zasady rekrutacji poborowych. Przyjęta ustawa wprowadza w życie szereg zmian w obecnym systemie rekrutacji do wojska, rozszerzając uprawnienia władz do wydawania wezwań do wojska za pomocą systemu elektronicznego. Nowe prawo uchwalono po miesiącach zwłoki i po zgłoszeniu tysięcy poprawek.Po ponad dwóch latach rosyjskiej inwazji na Ukrainę, rozpoczętej w lutym 2022 roku, sytuacja na większości odcinków frontu przypomina wojnę pozycyjną. Wyjątkiem są obszary na zachód od Awdijiwki w obwodzie donieckim, gdzie najeźdźcy osiągają powolne, lecz systematyczne postępy.W ocenie większości analityków, m.in. ekspertów amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW), kluczowe znaczenie – nawet większe, niż opanowanie w lutym br. Awdijiwki – będzie jednak miało dla Rosjan przejęcie kontroli nad miasteczkiem Czasiw Jar, położonym 15 km na zachód od zdobytego przez nich Bachmutu.Gdyby bowiem wojska rosyjskie przypuściły skuteczny szturm na Czasiw Jar, mogłyby następnie podjąć próbę ofensywy na pobliską Konstantynówkę, od dawna postrzeganą przez Kreml jako ważny cel operacji w Donbasie. Opanowanie tych miejscowości prawdopodobnie umożliwiłoby najeźdźcom przygotowanie natarcia na Kramatorsk i Słowiańsk – dwa najważniejsze miasta Donbasu wciąż pozostające pod kontrolą Kijowa.Mobilizacja w RosjiNiemniej, w ostatnich tygodniach pojawiło się coraz więcej doniesień, że priorytety Moskwy mogą być inne. Opozycyjne rosyjskie portale, takie jak m.in. Meduza i Wiorstka, zaalarmowały, że Kreml planuje mobilizację nawet 300 tys. ludzi, by podjąć próbę oblężenia Charkowa - miasta położonego około 40 km od granicy z Rosją, które przed pełnowymiarową inwazją liczyło ponad 1,4 mln mieszkańców i było drugim największym ośrodkiem w kraju.We wtorek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski złożył wizytę w obwodzie charkowskim, gdzie nadzorował budowę fortyfikacji. Wcześniej, 3 kwietnia, szef państwa ogłosił, że władze w Moskwie przygotowują dodatkową mobilizację 300 tys. żołnierzy, a termin tego przedsięwzięcia wyznaczono na 1 czerwca. Są to szacunki zbieżne z doniesieniami niezależnych mediów z Rosji.Oprócz tego wielu ukraińskich i zachodnich ekspertów zwraca uwagę na znaczną intensyfikację ostrzałów Charkowa, obserwowaną od początku br. Pod koniec stycznia w jednym z ataków wroga zginęło tam 10 cywilów, natomiast w nocy z 5 na 6 kwietnia – sześcioro. Pojawiają się oceny, że zwiększona częstotliwość uderzeń na obiekty cywilne w mieście może – choć nie musi – być zapowiedzią przyszłej rosyjskiej ofensywy.Konieczne wsparcie z Zachodu Mniej alarmujące doniesienia napływają z innych regionów kraju, w których toczą się walki z agresorem. Działania zbrojne w regionie zaporoskim mają charakter pozycyjny, a w sąsiednim regionie chersońskim koncentrują się głównie wokół ukraińskiego przyczółka Krynki na wschodnim (okupowanym przez Rosjan) brzegu Dniepru.W ostatnich dniach nie było też raportów o intensyfikacji walk w pobliżu Kupiańska na Charkowszczyźnie, czyli miasta uznawanego do niedawna za szczególnie zagrożone możliwym rosyjskim natarciem.Agresorzy coraz częściej dokonują jednak zmasowanych ostrzałów elementów infrastruktury krytycznej, położonych na niemal całym terytorium Ukrainy. W drugiej połowie marca i w pierwszej połowie kwietnia zniszczone zostały Elektrownia Wodna w Zaporożu i elektrociepłownia Trypilska w obwodzie kijowskim – jedne z najważniejszych tego rodzaju obiektów w kraju. Jak podkreślają władze w Kijowie, celem ostatnich rosyjskich ataków rakietowych i nalotów dronów jest nie tylko maksymalne ograniczenie potencjału energetycznego Ukrainy, ale też wyczerpanie ukraińskich środków obrony powietrznej. Przedstawiciele rządu, m.in. szef dyplomacji Dmytro Kułeba, od dawna zabiegają w krajach Zachodu o dodatkowe dostawy wyrzutni rakietowych, przede wszystkim amerykańskich systemów Patriot.– Bez pomocy Waszyngtonu, zwłaszcza podjęcia przez Kongres USA decyzji o przekazaniu nam wsparcia militarnego o wartości 60 mld dolarów, Ukrainie będzie trudno nie tylko wygrać wojnę, ale wręcz przetrwać jako państwo – przyznał 7 kwietnia prezydent Zełenski podczas wideokonferencji z ambasadorami krajów należących do platformy United24. Była to najbardziej alarmistyczna i pesymistyczna wypowiedź ukraińskiego przywódcy od początku rosyjskiej agresji.Naczelny dowódca wojsk NATO w Europie gen. Christopher Cavoli powiedział czwartek, że z uwagi na rosyjską przewagę artyleryjską i niedostatek amunicji po stronie ukraińskiej obecnie sytuacja jest „krytyczna”. Zaznaczył, że pod względem produkcji amunicji Rosja przewyższa całe NATO stosunkiem 3 do 1. – Z czasem nasi sojusznicy zdadzą sobie sprawę, że te 2 proc. (PKB na obronność – red.) jest nieadekwatne wobec kosztu, przynajmniej w krótkim i średnim terminie – ocenił Cavoli.