Robert Sz. milczy przed sądem. Ponad dwie tony narkotyków i dopalaczy wprowadzili do obrotu członkowie dwóch współpracujących ze sobą gangów: „markowskiego” i „praskiego”. Na czele pierwszej z tych grup miał stać Robert Sz., ps. Śledź, vel Śledzik, znany w środowisku hip-hopowym jako „RS77”. Boss został oskarżony m.in. o zlecenie produkcji 320 kg amfetaminy. Właśnie ruszył proces w tej sprawie. Robert Sz. jest głównym oskarżonym w procesie, który ruszył przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga. Na ławach oskarżonych zasiadło poza nim jeszcze siedem osób. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga zarzuciła im m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej, udział w obrocie znacznymi ilościami substancji psychotropowych i środków odurzających. Nadto dwóch członków gangu odpowie za „udział w bójce i pobiciu przy użyciu niebezpiecznego narzędzia oraz o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w postaci trwałego zeszpecenia”. „Robert Sz. został oskarżony m.in. o kierowanie grupą przestępczą zajmującą się popełnianiem przestępstw związanych z obrotem znacznymi ilościami substancji psychotropowych i środków odurzających oraz zlecenie produkcji substancji psychotropowych i środków odurzających w postaci 320 kg amfetaminy oraz nabycie prekursorów w postaci dwóch litrów aminy oraz 10 litrów BKM” – poinformowała tvp.info prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Przed sądem wszyscy oskarżeni odmówili składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. W czasie śledztwa twierdzili, że są niewinni i padli ofiarą pomówień tzw. sześćdziesiątek, czyli przestępców, którzy poszli na współpracę z prokuraturą w zamian za niższe wyroki. Z ustaleń Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga i CBŚP wynika, że organizacja przestępcza do której należeli oskarżeni handlowała narkotykami na ogromną skalę. Prym w tych strukturach miały wieść grupy „markowska” i „praska”. Za dystrybucją narkotyków i dopalaczy odpowiadali zaś m.in. pseudokibice z Warszawy. Klefedron w pralce, a gangsterzy w tarapatach Głównym liderem organizacji był wg śledczych Robert Sz., ps. Śledź vel Śledzik, znany w środowisku hip-hopowym jako „RS77”. Boss wpadł we wrześniu 2022 r. w podwarszawskich Markach. Wówczas to policjanci stołecznej brygady „antynarkotykowej” urządzili zasadzkę pod jednym z miejscowych klubów sztuk walki. Z ich ustaleń wynikało, że lokal może być przykrywką dla handlu i magazynowania narkotyków. Kiedy pod lokal podjechali w kilkuminutowych odstępach dwaj mężczyźni i weszli do pomieszczenia, funkcjonariusze postanowili ich zatrzymać. Gangsterzy zdążyli się zabarykadować licząc, że zanim stróże prawa wyłamią drzwi, usuną obciążającego ich dowody. Nie zdążyli. W będącej na wyposażeniu kluby pralce, funkcjonariusze znaleźli 13 kg klefedronu (4 CMC). Nie wiadomo, czy było to miejsce, w którym przechowywano ten dopalacz, czy też może pranie miało wypłukać zakazaną substancję. Na miejscu zatrzymano 45-letniego Roberta Sz. ps. Śledź oraz jego 33-letniego kompana. Obaj trafili do aresztu. Portal i.pl, który jako pierwszy napisał o wpadce „Śledzia”, zwrócił też uwagę, że gangster od jakiegoś czasu udzielał się w środowisku hip-hopowym. Występował pod pseudonimem „RS77”, nawiązującym do jego inicjałów i roku urodzenia. „Śledź” trafił do aresztu. CBŚP rozbija gang W listopadzie 2022 r. dołączyło do niego 13 osób zatrzymanych podczas akcji CBŚP w trzech województwach: mazowieckim, warmińsko-mazurskim i śląskim. Dopiero wtedy okazało się, że „RS77” był już od pewnego czasu na celowniku śledczych. Nie wiadomo więc, czy wpadka z września była przypadkowa, czy też elementem skomplikowanej operacji policyjnej. Robert Sz. usłyszał kolejne zarzuty. – Sprawa zaczęła się, gdy do policjantów dotarła informacja, że na Dolnym Śląsku dochodzi do handlu substancjami niezbędnymi do produkcji amfetaminy. Trop doprowadził do osób mających związek ze stołecznymi pseudokibicami różnych klubów sportowych. Z ustaleń śledczych wynika, że członkowie gangu tylko w przeciągu ostatniego roku mogli wprowadzić do obrotu ponad dwie tony różnego rodzaju substancji psychotropowych i środków odurzających – mówiła w listopadzie 2022 r. podinsp. Iwona Jurkiewicz, rzeczniczka CBŚP. Gang nie stronił także od brutalnej przemocy, napadając na dilerów, którzy nie chcieli mu się podporządkować lub spóźniali się z rozliczeniem za towar. Ofiary były często bite pałkami, tzw. batonami czy maczetami. Podczas przeszukań mieszkań i domów zatrzymanych znaleziono m.in. ponad 4 kg różnego rodzaju narkotyków (w tym kokainę i heroinę), dwie jednostki broni, cztery maczety, ponad 60 telefonów, kilkaset kart SIM oraz równowartość przeszło 270 tys. zł w różnej walucie. Zabezpieczono także mienie na rachunkach bankowych oraz nieruchomościach o łącznej wartości ponad 550 tys. zł.Burzliwa kariera na gruzach prawobrzeżnego półświatka Robert Sz. to postać doskonale znana stołecznej policji. Znaczną część swojego życia spędził za kratami. W 2015 r. został zatrzymany, gdy robił sobie tatuaż w jednym z warszawskich studiów. Gangster miał wyjątkowego pecha. Tatuator zaczął już bowiem swoją pracę, ale Robertowi Sz. nie dane było zakończenie tatuażu. „Śledź” trafił od razu do więzienia, w którym miał do odsiadki trzy lata. W 2018 r. został oskarżony o współudział w sprzedaży kilku kilogramów marihuany i heroiny. Robert Sz. dotarł na szczyty półświatka z północno-wschodnich okolic Warszawy na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku. Przez wiele lat był prawą ręką – Andrzeja P. ps. Salaput, osławionego bossa z Marek. Kiedy policja rozbiła gang markowski i wołomiński, wyczuł okazję do awansu. Razem z Grzegorzem K. ps. Małpa (reprezentującym zbuntowany odłam „Wołomina”) stworzył swoisty duumwirat, łącząc niedobitki dwóch band.Jechali „na robotę”. Nie dojechali W przeszłości gangstera nie zabrakło jednak i dosyć mało „zaszczytnych” dokonań. Bodajże w 2004 r. został zatrzymany, gdy razem z dwoma kompanami był w drodze na „akcję”. W bagażniku auta, którym jechali, znaleziono butelkę z benzyną. W tym samym czasie w powiecie wołomińskim doszło do 12 podpaleń sklepów, warsztatów czy małych firm. Siedem lat później ponownie nie dane mu było dotrzeć „na robotę”. Policjanci z Marek postanowili skontrolować toyotę avensis, którym jechał znanym im „Śledź”, w towarzystwie młodego mężczyzny. Na widok funkcjonariuszy obaj zaczęli uciekać. W czasie jazdy kierowca wyrzucił przez okno pakunek. Po krótkim pościgu samochód jednak się zatrzymał. W bagażniku funkcjonariusze znaleźli 2 siekiery i 3 kominiarki. W pakunku zaś znajdowała się broń palna.