Wybuchowy Portugalczyk dostanie szansę w Warszawie. We wtorek Legia Warszawa nieoczekiwanie pożegnała się z trenerem Kostą Runjaiciem. Jeszcze bardziej szokuje następca Niemca, bo według mediów ma nim być Goncalo Feio. 34-letni Portugalczyk ma dwa oblicza. Z jednej strony to jeden z najbardziej uzdolnionych trenerów piłkarskich w Polsce (traktujemy go jak Polaka, bo pracuje tu od 14 lat), a z drugiej ma wybuchowy charakter i często wpada w amok. Już kilkukrotnie miał przez to olbrzymie kłopoty, choć i tak mniejsze, niż powinien mieć. Bo często jego przewinienia zamiatano pod dywan. Zdolny furiatDo akademii Legii Warszawa trafił w 2010 roku. Mimo że miał 20 lat, to w CV miał już staże w Benfice Lizbona czy Arsenalu Londyn. W 2014 roku przesunięto go do pierwszego zespołu, gdzie robił analizy wideo w sztabie Henninga Berga. Gdy Norweg odchodził z klubu, Feio był przekonany, że zostanie jego następcą. Kiedy jednak okazało się, że zespół przejmuje Stanisław Czerczesow, Portugalczyk miał wpaść w szał. Wszczął awanturę w klubie i ostatecznie mu podziękowano. Trafił do Wisły Kraków. Najpierw pracował z młodzieżą, następnie był asystentem w pierwszym zespole. Po jedynym z meczów przy Reymonta ochrona nie chciała wpuść go do strefy VIP, ponieważ zapomniał przepustki. „Gazeta Krakowska” pisała, że Feio miał popchnąć kobietę i opluć ochroniarza. O wykrzykiwanych inwektywach nie wspominając. Prawa ręka Marka Papszuna Po epizodzie w Krakowie Feio miał krótką przygodę w Grecji – Kiko Ramirez, z którym współpracował w Wiśle, ściągnął go do AO Xanthi. Do Polski wrócił w 2020 roku w roli asystenta trenera Rakowa Częstochowa. Marek Papszun widział w nim olbrzymi potencjał. Feio był, obok obecnie prowadzącego Raków Dawida Szwargi, najbliższym współpracownikiem głównego trenera. Pod Jasną Górą też dał się we znaki jego krnąbrny charakter. Podczas finału Pucharu Polski z Lechem Poznań chciał się bić z Maciejem Palczewskim, trenerem bramkarzy Kolejorza. Jego koniec w Rakowie nastał z kolei po bójce z kierownikiem drużyny, którą Feio sam wszczął. A że dostał łomot, to inna sprawa... Wyciągnął Motor z dna We wrześniu 2022 roku objął Motor Lublin, który po kilku kolejkach II ligi był w strefie spadkowej. To była jego pierwsza praca w roli głównego szkoleniowca, ale szybko udowodnił, że się do tego nadaje. Zrewolucjonizował klub, zadbał, by piłkarze mieli wszystko, czego potrzeba im do rozwoju – od przygotowania, przez trening, po odnowę biologiczną. Kupił piłkarzy swoją wiedzą i pomysłami. Efekt? Motor awansował do I ligi w niesamowitych okolicznościach (po barażowej dogrywce z Kotwicą Kołobrzeg i rzutach karnych ze Stomilem Olsztyn). Na boisku wszystko grało, poza nim już niekoniecznie. Trener popadł w poważny konflikt z prezesem Pawłem Tomczykiem. Do eskalacji doszło w marcu ubiegłego roku. A poszło o rzeczniczkę klubu Paulinę Maciążek, która dostawała sprzeczne komunikaty: od trenera i prezesa. — Byłam pomiędzy nimi, musiałam współpracować z obydwoma, to logiczne. Trener uznał, że powinnam być w stu procentach po jego stronie (…). Agresywne zachowanie, grożenie, obrażanie… Po pewnym wyrazie, który padł w moją stronę, poszłam do prezesa i powiedziałam, że nie jestem już w stanie nakładać maski i udawać, że wszystko jest w porządku — wyjaśniała Maciążek w rozmowie z portalem Weszło. Zranił prezesa… Prezes Tomczyk postanowił stanąć w obronie rzeczniczki. W odpowiedzi Feio rzucił w niego… pojemnikiem na dokumenty. Ten niefortunnie trafił Tomczyka w głowę. W efekcie mężczyzna trafił do szpitala, skończyło się na szyciu rany. Wydawało się, że po tym incydencie Portugalczyk opuści Lublin, ale na konferencji prasowej właściciel klubu Zbigniew Jakubas poinformował: Feio pozostaje na stanowisku, Tomczyk będzie zawieszony na trzy miesiące. Ostatecznie prezes ujął się honorem i podał do dymisji. Wielkie wyzwanie Feio został, wprowadził Motor do I ligi, w której zespół również spisywał się bardzo dobrze. Po 24. kolejce podał się do dymisji, co było dużym zaskoczeniem, bowiem lublinianie tracili zaledwie pięć punktów do drugiej Arki Gdynia. Portugalczyk argumentował odejście słabszym okresem (trzema meczami bez zwycięstwa). W kuluarach mówiło się, że nie wywalczył podwyżki, ale teraz wydaje się, że mógł być już wstępnie dogadany z Legią. Przed młodym trenerem olbrzymie wyzwanie, bowiem obejmuje największy klub w Polsce. Presja będzie ogromna, a jego wybuchowa natura zostanie wystawiona na wielką próbę. Może jednak będzie potrafił się opanować i powściągnąć od wpadania w szał? Trudno na to pytanie odpowiedzieć twierdząco.Jest to też wielkie ryzyko prezesa Legii Dariusza Mioduskiego i dyrektora sportowego Jacka Zielińskiego. Warszawianie mają zaledwie trzy punkty straty do podium i walczą o europejskie puchary. Do końca rozgrywek zostało siedem kolejek. W takiej sytuacji misję ratowania sezonu dostaje utalentowany trener-furiat bez doświadczenia w roli pierwszego trenera w ekstraklasie...