Odcienie sportu. W najlepszej koszykarskiej lidze świata - NBA - niemal 75 procent stanowią czarnoskórzy. Jednak droga do tego była długa i wyboista, a bohaterów, którzy przyczynili się do zmiany sposobu myślenia Afroamerykanach było wielu. Także w świecie sportu. Przedstawiamy kilku z nich. 18 grudnia 1865 roku w Stanach Zjednoczonych weszła w życie 13. poprawka do konstytucji. Na jej podstawie zniesiono niewolnictwo i był to pierwszy krok do równości ras. Niestety, na drugi trzeba było czekać prawie sto lat. Dopiero 2 lipca 1964 roku prezydent Lyndon Johnson podpisał Civil Rights Act, dokument oficjalnie zakazujący „dyskryminacji ze względu na rasę, kolor skóry, religię, płeć i pochodzenie narodowe”. I to był, przynajmniej teoretyczny, koniec rasizmu w USA. Przez te sto lat obowiązywały tzw. Prawa Jima Crowa, które były po prostu segregacją rasową i ograniczały prawa Afroamerykanów. Czarni nie mogli jadać z białymi w jednych restauracjach. Na peronach i przystankach były wyznaczone poczekalnie dla „kolorowych”. Pracodawcy mogli oficjalnie odmówić zatrudnienia ze względu na kolor skóry. Na ulicach instalowano osobne krany z wodą pitną dla dwóch ras. Gdy biały człowiek uderzył czarnego na ulicy, ten nie mógł mu oddać. W sporcie czarnoskórzy nie mogli rywalizować z białymi, choć zdarzały się wyjątki, jak w Major League Baseball jeszcze w XIX wieku. Zawodostwo jednak nie wchodziło w grę, dlatego dla Afroamerykanów były osobne rozgrywki, takie jak Negro National League w baseballu. Jack Johnson, czyli inspiracja Milesa DavisaJednym z pierwszych wybitnych bokserów wagi ciężkiej był Jack Johnson. Charakteryzował się wielką dojrzałością, techniką i świetną obroną. W 1903 roku wywalczył tytuł „kolorowego mistrza świata” wagi ciężkiej. Biali nie chcieli walczyć z czarnymi, a przepisy tego zabraniały. Johnson budził fascynację i coraz więcej osób domagało się jego konfrontacji z białym mistrzem świata. W końcu, w 1908 roku, zgodził się na to Tommy Burns, którego skusiło wysokie honorarium. Do walki, ze względu na przepisy, nie mogło dojść w USA. Dlatego pojedynek odbył się w Sydney. Johnson wyszedł do ringu jak wściekły byk. A że był większy i silniejszy od oponenta, to dosłownie go maltretował. Gdy miał szansę kończyć walkę, specjalnie dawał mu odpoczywać, żeby dłużej go gnębić.W końcu w 14. rundzie walkę przerwała… policja. Tak Johnson został pierwszym czarnoskórym mistrzem świata w boksie. W Ameryce zawrzało. Zaczęto szukać człowieka, który „uratuje honor białych”. Padło na Jimma Jeffriesa, niepokonanego mistrza świata sprzed lat. Problem w tym, że Jeffries od sześciu wiosen nie boksował i miał olbrzymią nadwagę. Dostał więc czas, by wrócić do formy i 4 lipca 1910 roku doszło do - jak wtedy ją reklamowano - walki stulecia. Pojedynek miał miejsce już w USA i miał bardzo podobny przebieg jak ten sprzed dwóch lat w Sydney. Johnson potwierdził dominację, a w kraju doszło do zamieszek na tle rasowym. Czarnoskóry mistrz został oskarżony o złamanie przepisów rasowych (tzw. ustawa Manna). Było to pretekstem, by opuścił Amerykę. Podróżując po Europie toczył walki pokazowe. Zmarł w 1946 roku w wypadku samochodowym. Stał się inspiracją wielu Afroamerykanów. W 1970 roku Miles Davies nagrał płytę „A Tribute to Jack Johnson”, jedno z najważniejszych dzieł w historii jazzu, a być może nawet muzyki w ogóle. Jessie Owens, który zagrał na nosie Hitlerowi Problemu zawodowstwa nie było na igrzyskach olimpijskich, gdzie startowali amatorzy. Dlatego na igrzyska do Berlina w 1936 roku pojechało kilku czarnoskórych atletów z USA. Wśród nich był legendarny Jessie Owens, który miał wywołać furię u Adolfa Hitlera. Oczywiście niemiecki dyktator zorganizował igrzyska w celach propagandowych. Rasa aryjska miała pokazać wyższość nad całą resztą. Tymczasem Owens zdominował zawody na stadionie olimpijskim – wywalczył cztery złote medale: w biegu na 100 i 200 metrów, skoku w dal i sztafecie 4x100 m.Krążyły nawet legendy, że Hitler nie chciał podać ręki amerykańskiemu lekkoatlecie, ale sam Owens po latach zdementował tę plotkę. – Na szczęście ani razu nie miałem okazji znaleźć się w jego pobliżu. I nie po to pojechałem do Berlina. Najważniejsze było to, że w kraju podporządkowanym ideologii rasistowskiej udowodniłem, że nie ma ras wyższych – wspominał po latach. Po zakończeniu kariery Owens działał na rzecz równouprawnienia. I na zawsze pozostanie symbolem walki z dyskryminacją. Jackie Robinson, pierwszy czarnoskóry w zawodowej lidze w XX wiekuNa Afroamerykanów zaczęto nieco przychylniej patrzeć po II wojnie światowej. Happy Chandler, komisarz Major League Baseball, uznał, że nie będzie zamykał drzwi do ligi tym, którzy ginęli za kraj. W ten sposób doceniono wkład czarnoskórych w zwycięstwo w wojnie. 15 kwietnia 1947 roku w MLB w zespole Brooklyn Dodgers zadebiutował Jackie Robinson. Początkowo był poniżany przez kolegów w szatni i kibiców na trybunach. Ale z czasem wszyscy się do niego przekonali. Pokazał, że umiejętności są ważniejsze od koloru skóry. Na Robinsona postawił dyrektor generalny Dogersów Branch Rickey. Mówił, że wybrał Jackie’ego nie tylko dlatego, że był świetnym baseballistą, ale też względu na jego cechy charakteru. Wiedział, że poradzi sobie z szyderstwami i da radę znieść dyskryminację. Tak też było. Już w pierwszym sezonie został wybrany „debiutantem roku”, dwa lata później otrzymał tytuł MVP (najbardziej wartościowego gracza) ligi, a w 1955 roku wywalczył z Dogersami mistrzostwo. Tego samego roku Rosa Parks odmówiła białemu mężczyźnie ustąpienia miejsca w komunikacji miejskiej. Po jej aresztowaniu ruszyła fala protestów. To był początek walki, który skutkował powstaniem ruchu praw obywatelskich z Martinem Lutherem Kingiem na czele.O tym, jak ważny był w walce z segregacją rasową Jackie Robinson i jego gra w MLB niech świadczą słowa Martina Luthera Kinga: „Bez niego nigdy nie byłbym w stanie zrobić tego, co zrobiłem”. Earl Lloyd, pierwszy czarnoskóry w NBAW końcu dochodzimy do momentu, w którym czarnoskórzy pojawili się w najlepszej koszykarskiej lidze świata. W 1950 roku w dziewiątej rundzie draftu, ze 107. numerem, wybrano Earla Lloyda. Trafił do Washington Capitols. Po roku przeniósł się do Syracuse Nationals, z którym w 1955 roku został mistrzem NBA. Lloyd nie uważał się za bohatera, ale miał świadomość, że zrobił dużo dobrego. – Nikt mi nie mówił, że ciężar świata spoczywa na moich barkach. Robiłem swoje, bez krzyków i wrzasków. Zachowywałem się przyzwoicie i dawałem się tak traktować. Byłem dobrymi koszykarzem. Gdyby nie to, kolejna fala Afroamerykanów mogłaby nie nadejść – mówił.Koszykarz przyznawał też, że pierwszy raz z białym człowiekiem rozmawiał dopiero w... koledżu. Wcześniej biali nim gardzili. Na jednym z pierwszych zgrupowań w Capitols zaprzyjaźnił się z Billem Sharmanem, który poczuł się odpowiedzialny za nowego kolegę. Każdego dnia przychodził po niego przed treningiem i odprowadzał po. Mówił, że chce tylko pogadać, ale wszyscy wiedzieli dlaczego to robił. – Nie musiał tego robić. Gdyby codziennie mnie mijał, nikt nie miałby do niego pretensji. Ale ten gość miał niesamowitą klasę – wspominał Lloyd.Bardzo wiele zawdzięczał matce, która mimo że skończyła tylko cztery klasy szkoły podstawowej, była mądrą kobietą. – Kiedyś, gdy szliśmy ulicą, zacząłem mówić o segregacji i białych ludziach. Zatrzymała mnie i pokazała na tłum. „Patrz, tam jest wielu białych. Wszyscy nie mogą być źli”. Miała rację. I tak to odbierałem – wspominał po latach. Jego wielkim idolem był… Jackie Robinson. I tak jak Martin L. King, uważał, że bez niego nie dałby rady. – Jackie był człowiekiem renesansu. On przetarł szlak, dzięki niemu nasza droga była odrobinę łatwiejsza – nie ukrywał Earl.Pojedynek gigantów Robinson i Lloyd przetarli szlaki pozostałym czarnoskórym sportowcom w zawodowych ligach. W 1956 roku w NBA zadebiutował Bill Russell, a trzy lata później Wilt Chamberlain. Ich pojedynki w latach 60. ubiegłego stulecia rozpalały wyobraźnię. Pierwszy wywalczył 11 mistrzowskich pierścieni z Boston Celtics (do dziś jest absolutnym rekordzistą), drugi jako jedyny przekroczył barierę 100 punktów w meczu NBA. A później byli kolejny fantastyczni gracze z Magicem Johnsonem czy Michaelem Jordanem na czele. Dziś, 60 lat po zniesieniu segregacji rasowej, czarnoskórzy stanowią ponad 73 procent koszykarzy w NBA.