Pieniądze z KPO „to kropla w morzu” . Prezes NBP Adam Glapiński ostrzegł, że sytuacja budżetowa kraju jest trudna i nie ma mowy o obniżce stóp procentowych. Odniósł się też do sprawy ewentualnego postawienia go przed Trybunałem Stanu. – W jakim celu ktoś chciałby odwołać, zawiesić, powiesić, wyprowadzić siłą czy dobrowolnie prezesa NBP? Zupełnie bezprecedensowe w Europie i na świecie – mówił. Prezes NBP Adam Glapiński podczas tradycyjnej konferencji po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej odniósł się do bieżących zagadnień gospodarczych. – Rząd ma trudną sytuację budżetową – stwierdził Glapiński. Dodał, że Polsce grozi unijna procedura nadmiernego deficytu, jej wszczęcie ograniczałoby swobodę ruchów rządu, a dla społeczeństwa byłoby „zimnym prysznicem”. Szef NBP ocenił, że pieniądze z KPO „to kropla w morzu” i napływ tych środków może zwiększyć PKB o 0,2 pkt proc. – Musimy tę sytuację obserwować i jesteśmy skłonni współpracować z rządem w każdym zakresie – oświadczył prezes banku centralnego. – Oferujemy pełną możliwość współpracy z rządem i Ministerstwem Finansów w obliczu trudności budżetowych - dodał, zwracając uwagę na groźbę narastającego wysiłku zbrojeniowego.Nie będzie obniżki stóp procentowychGlapiński oświadczył jednocześnie, że „nie ma mowy o obniżce stóp procentowych". – Ich obecny poziom oddziałuje dezinflacyjnie, realnie stopy są coraz wyższe i ten hamulec działa coraz mocniej - podkreślił. Decyzje o wysokości stóp procentowych będą podejmowane w reakcji na dane napływające z gospodarki - oświadczył w piątek prezes NBP Adam Glapiński. Jak podkreślił, obecnie nie ma żadnych argumentów za obniżeniem stóp.– Będziemy reagować na dane napływające z gospodarki – powiedział Glapiński na konferencji prasowej. Jak dodał, RPP prowadzi politykę stosowanie do danych, a kiedy Rada zobaczy decyzje fiskalne, to wtedy będzie można oszacować ich wpływ na inflację. – Obecnie nie ma żadnych argumentów za obniżeniem stóp - stwierdził Glapiński, dodając, że „żaden członek RPP nie mówi w tej chwili o obniżkach”. Zaznaczył, że dziś - poza decyzjami fiskalnymi - głównym czynnikiem inflacjogennym jest wysokie tempo wzrostu płac.Prezes NBP dodał, że ma nadzieję, że polska gospodarka na przełomie lat 2024 i 2025 osiągnie 4 proc. tempo wzrostu. W ocenie Glapińskiego przez lata polski wzrost był napędzany przez popyt. – Wygląda na to, że wracamy do tego modelu i popyt będzie głównym motorem – stwierdził.Tarcze energetyczne zostająPrezes NBP odniósł się też do kwestii tarcz energetycznych. – W przypadku ich pełnego zniesienia, co jest nieprawdopodobne, wskaźnik inflacji wzrósłby o 4 punkty proc. do 7,5 proc. na koniec roku – wskazał w piątek prezes NBP Adam Glapiński. Dodał, że utrzymanie obecnych rozwiązań spowoduje, że inflacja na koniec roku wyniesie 3,9 proc.Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska poinformowała na platformie X (dawniej Twitter), że rządowy projekt ustawy w sprawie cen energii dla odbiorców jeszcze w kwietniu trafi do Sejmu. Pojawić się ma tzw. bon energetyczny, który według wyliczeń minister, może objąć minimum 3,5 mln gospodarstw domowych. Obecnie ceny energii, gazu oraz ciepła są zamrożone w ramach wprowadzonych przez poprzedni rząd tarcz antyinflacyjnych; przepisy wygasają w połowie roku.Pod koniec 2023 r. uchwalono ustawę, która utrzymuje w pierwszej połowie 2024 r. dotychczasowe zasady ochrony określonych odbiorców energii elektrycznej, gazu i ciepła. Przepisy przewidują m.in. maksymalne ceny prądu dla gospodarstw domowych oraz małych i średnich firm. Utrzymano dotychczasową maksymalną cenę energii elektrycznej na poziomie 412 zł za MWh netto do określonego limitu zużycia.Komentując tę zapowiedź, szef NBP dodał, że przy założeniu, iż obecne rozwiązania prawne zostałyby utrzymane, to wówczas inflacja na koniec roku powinna wynieść 3,9 proc. Odnosząc się do wzrostu cen na koniec roku o 3,9 proc., Glapiński tłumaczył, że wynika to m.in. ze wzrostu wynagrodzeń. Dodał, że inflacja powinna się ukształtować pomiędzy tymi dwoma wartościami, czyli 3,9 a 7,5 proc.– My swoje zrobiliśmy, czekamy, co będzie. Od początku kwietnia przywrócona została stawka 5 proc. VAT na żywność – powiedział prezes NBP, przyznając, że oddziałuje to w kierunku wyższych cen, choć wpływ tego ograniczany jest przez konkurencję na rynku. Wskazał na rywalizację dwóch wielkich sieci handlowych, ale, jak zaznaczył, to niejedyny czynnik. – Popyt na żywność nie jest duży, on się nie odrodził – ocenił Glapiński.Podkreślił, że obecnie inflacja w Polsce jest "absolutnie typowa" dla regionu Europy Środkowo-Wschodniej. – Jest typowa dla naszej zamożności, dla naszej struktury ekonomicznej. Nie ma mowy o jakiejś szczególnie wysokiej inflacji w Polsce – zaznaczył. Skup obligacjiPrezes NBP Adam Glapiński oświadczył, że kraje, w których banki centralne nie skupowały obligacji w czasie pandemii i kryzysu, wpadły w kłopoty gospodarcze. Podał przykład Czech, gdzie PKB jest mniejszy niż przed pandemią, podczas gdy w Polsce jest o 9,9 proc. większy. Jak mówił Glapiński, „Czechy to ciekawy przypadek”, ponieważ średnia i łączna inflacja od początku pandemii w Czechach i Polsce jest zbliżona.Szef NBP tłumaczył, że bank centralny nie może dopuścić do strukturalnych nierównowag na rynku obligacji i dlatego skupił papiery za 134 mld zł. Zaznaczył, że właśnie za ten skup "NBP jest atakowany i to jest punkt numer jeden wniosku o Trybunał Stanu dla Prezesa NBP". W ocenie Glapińskiego zarzut ten jest absurdalny, ponieważ takie decyzje są podejmowane kolegialnie przez Zarząd NBP. – A w tym wypadku mamy jeszcze odpowiednie uchwały – stwierdził, zaznaczając, że bank ma ekspertyzy prawne, z których wynika, że takie uchwały nie są nawet potrzebne. Trybunał Stanu? Adam Glapiński komentujeGlapiński podkreślił, że kierownictwo banku centralnego było zaskoczone treścią wstępnego wniosku o postawienie prezesa NBP Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Jednocześnie poinformował, że „do dzisiaj nie otrzymaliśmy żadnego tekstu tych zarzutów”. – Odniesiemy się do niego, kiedy otrzymamy te zarzuty. Bo one są w takiej wersji jakby nieoficjalnej. Oficjalnie to nie istnieje – powiedział.Dodał, że zarzuty, jakie są mu stawiane, nie są merytoryczne, nie mają żadnych podstaw i są one też łatwe do zbicia. – Zresztą łatwo też poznać autorów, bo to jest tak szybko zredagowane – dodał.– Cui bono. W jakim celu ktoś chciałby odwołać, zawiesić, powiesić, wyprowadzić siłą czy dobrowolnie prezesa NBP? Zupełnie bezprecedensowe w Europie i na świecie (...) Może celem nie jest żaden Trybunał Stanu, tylko to żeby powołać komisję, uzyskać te uprawnienia prokuratorskie, jakie ta komisja ma i wtedy coś tam poszukać – dodał.W ubiegłym tygodniu 191 posłów koalicji rządzącej złożyło wstępny wniosek o postawienie prezesa NBP Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Zarzucono w nim prezesowi NBP naruszenie Konstytucji RP i ustaw, m.in. poprzez pośrednie finansowanie deficytu budżetowego w ramach skupu aktywów w latach 2020-2021, prowadzenie tego skupu „bez należytego upoważnienia” od Rady Polityki Pieniężnej i poprzez uchybienie nakazowi apolityczności prezesa NBP.